Głośne protesty przedsiębiorców wywołała zapowiedź, że będą oni mogli zaliczać do kosztów uzyskania przychodu wyłącznie połowę wydatków na używane w firmie samochody osobowe - jeśli nie jest prowadzona ewidencja przebiegu pojazdu. Taka zmiana znalazła się w projekcie ustawy o uproszczeniach podatkowych dla przedsiębiorców.
Jak łatwo można się domyślić, niezbyt finezyjnie zawoalowana podwyżka podatków wywołała lawinę komentarzy. Wszak - miało być łatwiej, a będzie drożej. A raczej: miało być drożej. Ministerstwo szybko się zorientowało, że w ten sposób przychylności przedsiębiorców nie zyska, i wycofało się z propozycji. Obecny projekt, opublikowany kilka dni po pierwszym, nie zawiera kontrowersyjnego przepisu.
Żeby było zabawniej, raptem na tydzień przed premierą projektu Maciej Lewczuk pisał:
W związku z tym nasuwa się pytanie:
Czy "Konstytucja dla biznesu" jest przemyślana?
A miało być tak pięknie. Wicepremier Morawiecki zapowiadał, że dzięki proponowanym rozwiązaniom przedsiębiorcy będą mogli (wreszcie) skupić się na zarabianiu, a nie walce z urzędnikami:
Hasła niewątpliwie to wzniosłe i szlachetne, choć bardziej trącą pijarem, niż rzetelną robotą legislacyjną. Hasło nr 1: "co nie jest prawem zabronione, jest dozwolone" obowiązuje co najmniej od 1989 r. Praktyczne wdrożenie tej koncepcji zależy jednak przecież od liczby "wyraźnych zakazów lub ograniczeń". A przedstawione projekty nie likwidują dotychczas wymaganych licencji czy koncesji i innych zezwoleń wymaganych przez liczne ustawy.
Nie oznacza to jednak, że "Konstytucja dla biznesu" nic nie zmienia. Wiele zapisów projektu ustawy Prawo przedsiębiorców można witać z otwartymi ramiona, jak np. art. 28:
Ale to tylko zapis. Do dzisiaj wielu urzędników wymaga od petentów klientów, by pełnomocnictwo do reprezentowania przez organami administracji publicznej miało formę aktu notarialnego lub, przynajmniej, było zaopatrzone w podpisy notarialnie poświadczone. Kodeks postępowania administracyjnego takiego wymogu nie zawiera, ale to nie jest przeszkodą nawet dla pracujących w urzędach radców prawnych.
Ufność na linii państwo-obywatel? Konstytucja tego nie zmieni
Podejście urzędników do przedsiębiorców to temat-rzeka. Kompetencje miękkie nie są jednak u przedstawicieli władzy szczególnie rozwinięte, przecież nie tak dawno usłyszeliśmy od jednego z prominentnych polityków, że spadek inwestycji w Polsce jest efektem działania wrogich rządowi przedsiębiorców wiszących na pasku partii opozycyjnej. A rzecznik PiS tak oto rozmawia na pewnym portalu społecznościowym:
Nie zamierzam tu oczywiście udawać, że nie widzę - delikatnie rzecz ujmując - braku kultury osobistej p. Kowalskiego, ale czy naprawdę "władza" (a zwłaszcza rzecznik władzy) musi w ten sposób "dyskutować"? Trudno dbać o dobrą atmosferę dla inwestycji, a zarazem oskarżać przedsiębiorców o bycie uprzywilejowaną piątą kolumną i dokonywać dalszej brutalizacji życia publicznego.
Stałość prawa? Raczej stałe zmiany
Przedsiębiorcy (prawnicy też) nie lubi ciągłych zmian prawa, które dotyczy wykonywanej przez nich działalności. Czy to się zmieni? Przykładem pokazującym, że Konstytucja dla biznesu to wiele hałasu o nic jest artykuł 34. Pozornie - ma być podstawą do "objaśnień prawnych" dla przedsiębiorców, aby ci wiedzieli, jak rozumieć dany zapis w ustawie. Ale przeczytajcie go uważnie:
Czytając cały projekt można odnieść wrażenie, że
zmienić ma się wszystko, a nie zmieni się nic
pomijając oczywiście drobne zmiany, takie jak zniesienie wymogu rejestracji działalności przy małych przychodach (poniżej 50% minimalnej krajowej miesięcznie) czy likwidacja numeru REGON (rejestr pozostanie, identyfikatorem będzie numer NIP). Ale czy na takie właśnie zmiany liczyli polscy przedsiębiorcy? Śmiem wątpić.