Groźby, wyzwiska, niewybredne komentarze. To rzeczywistość sesji rad gminy i rad miast. Czasami pojawiają się zabawne pomyłki i przejęzyczenia, ale czasami ludziom puszczają też nerwy. Z niektórych rzeczy można się życzliwie zaśmiać, ale niektóre sprawiają, że człowiek zastanawia się, czy oni byli w ogóle trzeźwi.
Miłościwie nam urzędujący rajcy oraz radni bardzo starają się, aby na bieżąco zajmować się drobnymi sprawami związanymi z naszymi miejscowościami, gminami i miastami. Często wybieramy na te stanowiska ludzi, których znamy i którym w miarę możliwości ufamy. Mają oni za zadanie omawiać czasami naprawdę z pozoru błahe kwestie – tu nie świeci lampa, tam zrobiła się dziura w drodze, ten pan skarży się, że woda zalewa mu podwórko. Może się to niektórym ludziom wydawać fraszką, ale stanowi ważny element życia mieszkańców. Jednak radni – jak to radni – też są ludźmi i bardzo lubią się awanturować oraz wbijać sobie szpilki. Chodzi przecież o rząd dusz, nawet na niskim szczeblu administracyjnym. Zebraliśmy dla was trochę kwiatków z różnego rodzaju rad i sesji, abyście mogli się zapoznać, jak niekiedy – od kuchni – wygląda rządzenie mniejszymi i większymi miejscowościami.
Podzielimy sobie te wypowiedzi od lekko zabawnych do nieco ostrzejszych. Zaczynamy!
Kwiatki z rad gminy
Czasami zdarzają się drobne pomyłki. Na przykład ktoś powoła się na przepis, uchylony przez tę samą radę. Albo na nieistniejące stanowisko:
Teraz, kiedy protokół ujrzał światło dzienne, Sanepid na pewno się nie dowie:
Czasami wypowiedź mówi sama za siebie:
Lub wręcz przeciwnie:
Czasami wypowiedź sama w sobie zawiera pewną sprzeczność:
A czasem trzeba uspokoić emocje:
Wzniecić je:
Podkreślić pewną zależność:
Lub wyjaśnić, że wykształcenie to nie wszystko:
Bywa jednak i tak (i to raczej częściej, niż rzadziej), że radni rzucają się sobie do oczu i w grę wchodzą bardzo nieciekawe sformułowania.
Przekleństwa na sesjach rady
Może to pewien znak czasów, pewne pozwolenie na niektóre rzeczy. W przytoczonych fragmentach mowa nie będzie tylko o samych pełniących dane funkcje osobach, ale także o ludziach, którzy przychodzą na sesję rad gminy czy miasta i zapominają, że wszystko jest protokołowane, a ich imię i nazwisko zostanie w annałach na zawsze.
Na przykład kością niezgody stać się może budżet:
Sołtys może ignorować hierarchię:
Mieszkaniec może zdrowo życzyć:
Groźby też nie są niczym szczególnym:
Takie również:
Bo chodzi o honor:
Czasami propozycja bójki najlepszym remedium na kłótnię:
Skargi (zasadne czy nie) na sołtysów też:
A czasami ktoś stwierdza, że ma dość:
Można więc zadawać sobie pytanie, za co czasami ci ludzie dostają pieniądze. Czyż nie jest ich zadaniem nie tylko nami rządzić, ale również godnie reprezentować? Ich praca nie należy do łatwych (a widać po wypowiedziach niektórych mieszkańców, że muszą mieć złotą cierpliwość), ale chyba zapominają o tym, że wszystko, co wypowiedzą, idzie w świat. I że każdy będzie mógł gołym okiem obejrzeć ich sympatie i antypatie.