Partnerzy serwisu:
Gospodarka Państwo Zagranica

Prof. Lawrence Reed: Polska może potrzebować nowego Planu Balcerowicza

Jakub Bilski
27.12.2024
Jakub Bilski
Jakub Bilski
27.12.2024
Prof. Lawrence Reed: Polska może potrzebować nowego Planu Balcerowicza

Profesor Lawrence W. Reed jest ekonomistą, historykiem, autorem i mówcą, który w 2022 roku jako pierwszy libertarianin w historii został odznaczony Krzyżem Wielkim Orderu Zasługi RP za promowanie wolności i wartości demokratycznych. 

Lawrence Reed na przełomie lat 80-tych i 90-tych aktywnie wspierał walkę z reżimami komunistycznymi w wielu krajach, w tym w Polsce. Odwiedził nasz kraj po raz pierwszy w 1986 roku, a jego wizyta zakończyła się zatrzymaniem przez Służbę Bezpieczeństwa. Przez ponad dekadę pełnił funkcję prezesa Fundacji for Economic Education (FEE), przyczyniając się do jej znaczącego rozwoju. Wcześniej przez 21 lat kierował Mackinac Center for Public Policy i wykładał ekonomię na Northwood University. Jest autorem licznych artykułów i książek, w tym „Was Jesus a Socialist?” i „Real Heroes”, a jego wykłady i eseje cieszą się międzynarodowym uznaniem.

Druga połowa kończącego się roku  w dużej mierze upłynęła pod znakiem wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych. Nadal zastanawiamy się, co przyniesie nowa administracja Donalda Trumpa. Minął również rok od objęcia władzy w Argentynie przez libertarianina, Javiera Mileia. Przełom grudnia i stycznia to także bardzo ważna rocznica dla nas, Polaków. Dokładnie 35 lat temu światło dzienne ujrzał Plan Balcerowicza – plan, bez którego Polska nie wyglądałaby tak, jak dziś. O tym, a także innych kwestiach związanych z przedsiębiorczością i wolnym rynkiem rozmawiam z prof. Lawrencem Reedem w ramach cyklu „Wolność Gospodarcza”, który powstaje we wspołpracy z Fundacją Wolności Gospodarczej.

Jakub Bilski: 1 stycznia mija 35. rocznica wejścia w życie Planu Balcerowicza. Ten plan był jednym z najważniejszych punktów zwrotnych w najnowszej historii Polski. Widział Pan Polskę w 1986 roku, jeszcze w czasach komunizmu, i widział ją Pan także po upadku systemu socjalistycznego — ostatnio w tym roku na wydarzeniu Miltonalia, gdzie się spotkaliśmy. Jakie są Pana przemyślenia o dzisiejszej Polsce? Jak bardzo rozwinął się kraj? Co robi na Panu największe wrażenie? Czy jest coś, czego po tylu latach wciąż nie udało się naprawić?

Lawrence Reed: Dzisiejsza Polska to zupełnie inny świat – wręcz nie do poznania w porównaniu z Polską, którą odwiedziłem po raz pierwszy w 1986 roku. Na przestrzeni lat obserwowałem, jak kraj dokonał jednej z najskuteczniejszych transformacji z centralnie planowanej, socjalistycznej katastrofy w umiarkowanie wolną i w dużej mierze rynkową gospodarkę. Czterdzieści lat temu gospodarka była szara, przypominała średniowieczny koszmar – obciążona szalejącą inflacją, niedoborami codziennych towarów, rosnącym długiem, niedołężnymi przedsiębiorstwami państwowymi i głupimi regulacjami państwowymi. Dziś jest nowoczesna, dynamiczna i kolorowa. Każdy rozumie, że choć droga do wyjścia z socjalizmu bywała wyboista, poziom życia jest teraz znacznie wyższy niż kiedykolwiek w żywej pamięci.

Zatem w dużej skali sytuacja uległa ogromnej poprawie. Rozwój gospodarczy, który reżim sprzed 1989 roku obiecywał, lecz nigdy nie zrealizował, nastąpił dzięki systemowi znacznie przyjaźniejszemu wolnej przedsiębiorczości, inicjatywie prywatnej, własności prywatnej i elastycznym cenom rynkowym. Dynamiczne siły podaży i popytu zastąpiły stagnację politycznych dekretów, pozwalając krajowi czerpać korzyści z konkurencji i innowacji.

Doświadczenie Polski dowodzi ponownie, że „tonik” kapitalizmu jest najlepszym antidotum na „truciznę” socjalizmu. Najbardziej imponuje mi stabilny postęp z ostatniego ćwierćwiecza, dzięki któremu polski PKB na mieszkańca znajduje się teraz znacznie powyżej średniej UE.

To w kwestii wydatków rządowych potrzeba jeszcze wiele pracy. Są zbyt wysokie. Trzeba je obniżyć, by wyeliminować deficyt finansów publicznych, który w istocie oznacza przerzucanie dzisiejszych rachunków na jutrzejszych podatników. Zbyt wielu polityków kupuje sobie głosy za cudze pieniądze. I zbyt wiele osób wciąż kurczowo trzyma się dziecinnej mentalności roszczeniowej, oczekując, że rząd im coś da. Być może Polska potrzebuje drugiego Planu Balcerowicza, który skupiłby się na zastąpieniu uzależnienia od państwa opiekuńczego większą odpowiedzialnością jednostki i silniejszymi instytucjami społeczeństwa obywatelskiego. Na dłuższą metę rząd nie może nikomu niczego dać, poza tym, co najpierw komuś zabierze, a rząd wystarczająco duży, by dać ci wszystko, czego zapragniesz, jest też wystarczająco duży, by zabrać ci wszystko, co posiadasz.

To samo mówię o moim własnym kraju. Nasz rząd w Ameryce wydaje i marnotrawi ogromne zasoby. Powinniśmy podejść do niego z piłą łańcuchową, tak jak odważnie robi to Javier Milei w Argentynie.

W 1990 roku PKB per capita w Polsce był niższy niż prawie we wszystkich innych krajach postkomunistycznych. W ciągu ostatnich 35 lat Polska prześcignęła większość z nich. Inne kraje też przeprowadzały reformy gospodarcze, ale tylko w Polsce był jeden Plan Balcerowicza. Czy to główny powód imponującego sukcesu Polski? Czy może Polska po prostu startowała z gorszej pozycji, a do tego miała trochę szczęścia?

Plan Balcerowicza odegrał kluczową rolę we wczesnych latach odradzania się Polski i pomaga wyjaśnić, dlaczego wzrost gospodarczy w Polsce był bardziej dynamiczny niż w niektórych innych krajach byłego bloku wschodniego. Było to silne lekarstwo, ale pacjent był bliski śmierci. W końcu nie przepisuje się rosołu na raka. Jestem pewien, że nawet sam pan Balcerowicz, gdyby miał to wszystko zrobić raz jeszcze, wprowadziłby tu i ówdzie pewne korekty, ale rozumiał, że terapia szokowa będzie znacznie skuteczniejsza niż przeciąganie spraw półśrodkami.

Niektórzy narzekają, że Plan Balcerowicza był zbyt bolesny. Moim zdaniem ból wywołany był nie tyle leczeniem, co chorobą. Lwią część (jeśli nie całość) bezrobocia i perturbacji należy przypisać dziesięcioleciom socjalistycznego absurdu. Żadna gospodarka nie może wyjść z tego bezboleśnie. Plan Balcerowicza nigdy nie byłby potrzebny, gdyby socjalizm nie sparaliżował wcześniej całego kraju.

Historia socjalizmu na przestrzeni dziejów jest brzydka – zawsze i wszędzie. Prędzej czy później, w mniejszym lub większym stopniu, kapitalizm musi zostać zastosowany, by naprawić bałagan. Tak było w Niemczech po narodowym socjalizmie. Eksperyment Wielkiej Brytanii z „demokratycznym socjalizmem” sprawił, że kraj stał się „chorym człowiekiem Europy”. Było tak, dopóki Margaret Thatcher nie zredukowała roli państwa i nie ożywiła przedsiębiorczego kapitalizmu. Nie znam żadnego przypadku w całej historii ludzkości, w którym wolne rynki spowodowały katastrofę, a socjalizm okazał się lekarstwem. Nie ma takiego.

W „szczęście” nie wierzę. Dobra pogoda, na przykład, nie jest wynikiem szczęścia, lecz naturalnych, wytłumaczalnych warunków, niezależnych od czyichś pragnień słonecznego dnia. Złe pomysły i złe polityki przynoszą złe rezultaty; dobre pomysły i dobre polityki przynoszą dobre rezultaty. To jest tak proste – i zarazem racjonalne oraz przewidywalne – właśnie takie.

Zamiast Planu Balcerowicza Polska mogła utrzymać system socjalistyczny pod inną nazwą, a wtedy dzisiaj byłaby Wenezuelą Europy. I to byłoby rzeczywiście bardzo bolesne.

Nawet dziś wiele osób obwinia Leszka Balcerowicza o wywołanie katastrofy gospodarczej, wskazując na takie problemy jak bezrobocie, a jednocześnie zapominając – lub celowo ignorując – dziedzictwo komunizmu i postęp Polski w ciągu 35 lat. Jak możemy przekonać i wyedukować ludzi w kwestii tego, co naprawdę wydarzyło się 35 lat temu?

Edukacja – i nie mam tu na myśli edukacji państwowej – jest najlepszym remedium na ignorancję. Dlatego mocno popieram dobrą pracę prywatnych instytucji, od szkół po think tanki. Musimy ponownie zaangażować się w wyjaśnianie ludziom prawdy, nie oczekując, że zrobi to za nas rząd czy media. Właśnie dlatego biorę udział w tym wywiadzie!

W Pradze istnieje fantastyczne „Muzeum Komunizmu”, założone przez prywatnego przedsiębiorcę. Jeśli je zwiedzisz, dowiesz się, co komunizm przyniósł i dlaczego te ponure skutki były nieuniknione. Dowiesz się też więcej o tym, dlaczego wszystkie odmiany marksizmu są destrukcyjnymi urojeniami. Może w Polsce potrzeba kilku podobnych muzeów. Wszędzie ludzie muszą usłyszeć przekonujące argumenty przeciwko złym systemom, a ja mogę podać dwa przykłady:

Jeszcze jedna sprawa: fakty i dane liczbowe zwykle nie wystarczają, by przekonać. Musimy opowiadać prawdziwe historie prawdziwych ludzi, zwłaszcza niezliczonych ofiar socjalizmu i komunizmu. Musimy oddawać cześć, wyróżniać i chwalić bohaterów, którzy przeciwstawiali się uciskowi ze strony państwa.

W ostatnich latach w Polsce rośnie poparcie dla populistycznych polityk gospodarczych, wysokich wydatków socjalnych, zwiększającego się deficytu budżetowego, protekcjonizmu, a nawet nacjonalizacji przedsiębiorstw. Politycy prześcigają się w pomysłach na wydawanie pieniędzy podatników. To nie jest dobry znak. Jaką drogą powinni pójść Polacy, by nie zmarnować tego, co zbudowali przez ostatnie 35 lat?

Polacy powinni wybrać jedyną drogę, która kiedykolwiek przyniosła prawdziwy, trwały i powszechny postęp: wolność i wolną przedsiębiorczość. Powinni uczyć się na błędach i sukcesach z przeszłości. Muszą zdać sobie sprawę, że jak przestrzegał filozof Santayana, ci, którzy ignorują historię, skazani są na jej powtarzanie.

Polacy (a także moi rodacy w Ameryce) powinni zrozumieć najlepsze zasady, na których należy opierać politykę publiczną – zasady, które wytrzymują próbę czasu i przynoszą najwięcej dobrego ludziom i ich wolności. Oto siedem z nich, których ponownego przyswojenia i przestrzegania proponuję się podjąć:
Seven Principles of Sound Public Policy.

Wszyscy, niezależnie od narodowości, powinniśmy też zrozumieć, że sukces społeczeństwa zależy ostatecznie od charakteru jednostek. Jeśli w tej kwestii zawiedziemy, cała reszta niewiele się zda. Żaden naród nie stracił swojego charakteru i jednocześnie zachował wolności. Szerzej wyjaśniam to w krótkiej książce Are We Good Enough for Liberty, którą każdy może bezpłatnie przeczytać w internecie:
Are We Good Enough for Liberty?.

Jaka jest najcenniejsza lekcja, jaką inne kraje mogą wynieść z polskich przemian gospodarczych i politycznych? Czy ta lekcja jest uniwersalna, czy raczej stanowi tylko interesujący fragment historii, który nie ma już zastosowania w dzisiejszych czasach?

Ludzie w innych krajach powinni zrozumieć, że choć Polska jest miejscem wyjątkowym, z godną podziwu historią odwagi w obliczu trudności, to najważniejsze lekcje płynące z jej dziejów są uniwersalne. Oznacza to, że znajdują zastosowanie wszędzie i zawierają się w tym, co już powiedziałem w tym wywiadzie: rozrośnięty rząd jest skorumpowany i nieproduktywny. Im bardziej rząd się rozrasta, tym mniejszy staje się człowiek, a wolność znika. Nie idźmy tą ścieżką, nawet jeśli krótkoterminowe pokusy wydają się nieodparte. To, co wydaje się rozsądne na krótką metę, może się okazać katastrofalne w przyszłości. Człowiek na przyjęciu, który pije jak ryba, czuje się świetnie w danej chwili, lecz nazajutrz cierpi z powodu kaca.

Jednym z wyróżników polskiej historii jest liczba dobrych i odważnych ludzi, których ten kraj wydał na świat. Dlatego kolejną lekcją, jaką reszta świata może zaczerpnąć z Polski, jest to, by stać po stronie słuszności. Niezależnie od tego, jak niewielkie mogą się wydawać szanse powodzenia. Nigdy nie wolno ustępować złu ani głupocie.

Historia pokazuje wiele przykładów niezwykłego wzrostu napędzanego wolnością gospodarczą: Stany Zjednoczone, Nową Zelandię, Wielką Brytanię, Estonię, a nawet reformy rynkowe w Chinach. Jak „cud gospodarczy” Polski wypada na tle tych przykładów? Czy Plan Balcerowicza i sam Leszek Balcerowicz są dobrze znani na świecie?

Oprócz wspomnianych przez ciebie przykładów także Niemcy i Japonia po II wojnie światowej dobrze ilustrują ten proces. O niemieckim odrodzeniu pisałem tutaj:
Lemonade From Lemons

a o odbudowie Japonii tutaj:
What Caused Japan’s Post-War Economic Miracle?.

Balcerowicz jest dość dobrze znany wśród miłośników wolności i swobody gospodarczej na całym świecie, znacznie mniej jednak wśród „zwykłych” ludzi. To przykre, bo powinien być powszechnie doceniany. Niestety, jego przesłanie to coś, czego środowiska akademickie i media (zdominowane przez socjalistów) nie chcą, by ludzie usłyszeli. To bardziej świadczy o nich niż o Balcerowiczu. Osobiście bardzo go cenię i mam nadzieję, że kiedyś się z nim spotkam!

Czego Europejczycy i Polacy mogą nauczyć się od Amerykanów w dziedzinie wolności gospodarczej, przedsiębiorczości, innowacyjności i kultury pracy? A czego Ameryka może się nauczyć od Europy?

Z naszego doświadczenia Europejczycy i Polacy mogą wyciągnąć dwie wielkie lekcje:

  1. Wolność i wolne rynki działają zdumiewająco dobrze, jeśli się ich trzymasz.
  2. Wpadniesz w długi, rozczarowanie i katastrofę, jeśli tego nie robisz.

Oczywiście mógłbym kontynuować kolejnymi akapitami obserwacji, ale te dwie kwestie są tak istotne, że poprzestanę na nich w nadziei, że zostaną przyswojone. Niewiele więcej mógłbym wnieść do tematu, jeśli one nie zostaną zapamiętane.

A czego Ameryka może się nauczyć od Europy? Dokładnie tego samego.

Wraz z nową administracją Trumpa mówi się o utworzeniu departamentu DOGE. Czy naprawdę ma on szansę zredukować biurokrację, zbędne regulacje i marnotrawne wydatki? Czy może okaże się tylko pustym sloganem, przyćmionym na przykład przez nowe cła?

Groźba ceł jest realna i potencjalnie poważna. Mam nadzieję, że Trump wykorzystuje perspektywę wyższych ceł jako dźwignię, by skłonić inne kraje do obniżenia swoich taryf i że w rzeczywistości nie dojdzie do wojny handlowej, którą grozi. Nikt nie wygrywa w wojnie handlowej, a najmniej konsumenci.

Co do szans powodzenia DOGE? Jestem optymistą. Trump nie był zainteresowany ograniczaniem wydatków rządowych w swojej pierwszej kadencji. Musk i Ramaswamy przekonali go, że w drugiej musi podejść do tego poważnie, w przeciwnym razie na horyzoncie pojawi się wizja bankructwa państwa.

Wielkim znakiem zapytania jest to, jak zareaguje Kongres. DOGE najpewniej zaproponuje duże cięcia, ale Kongres jest pełen ludzi, którym najwyraźniej nie zależy na opanowaniu wydatków. Czerpią polityczne korzyści z kupowania głosów za cudze pieniądze. Jeśli Kongres postawi na dotychczasowe praktyki, mam nadzieję, że oddolna Ameryka powstanie i pokona ich w wyborach w 2026 roku. Może to być nasza ostatnia szansa na zapanowanie nad wydatkami federalnymi.

Czy zwycięstwo Javiera Milei w Argentynie niesie zarówno szansę, jak i ryzyko dla wolności gospodarczej nie tylko w Argentynie, ale też na całym świecie? Co się stanie, jeśli reformy wolnorynkowe nie przyniosą oczekiwanych rezultatów? A w optymistycznym scenariuszu, jeśli większość z tych reform się sprawdzi, co wtedy?

Rok po objęciu prezydentury przez Milei udało się zrównoważyć budżet, znacząco obniżyć inflację, zlikwidować co najmniej 30 tysięcy stanowisk biurokratycznych i połowę rządowych departamentów. Wszystko wskazuje na to, że gospodarka wychodzi na prostą i być może w 2025 roku Argentyna odnotuje zaskakujący wzrost. Jeśli tak się stanie, ludzie na całym świecie powinni kibicować Milei i jego wysiłkom w zmniejszaniu sektora publicznego.

Jeśli Milei poniesie porażkę, to prawdopodobnie z powodu opozycji w argentyńskim Kongresie lub z powodu niecierpliwości samych Argentyńczyków, by dać jego reformom czas na zadziałanie. Uważam, że jest on człowiekiem o bardzo silnej woli i nie podda się szybko ani łatwo. Przynajmniej mam taką nadzieję. Jestem bardzo optymistycznie nastawiony do Argentyny. Przewiduję, że za rok lub dwa ludzie będą mówić o „cudzie argentyńskim” tak, jak wciąż mówimy o powojennych cudach gospodarczych opartych na wolnym rynku w Niemczech i Japonii. Może to wywołać globalną falę ruchów dążących do uwolnienia ludzi od nadmiernej kontroli państwa. Codziennie mam nadzieję i modlę się, by „piła łańcuchowa” Milei zyskała zasięg światowy.

W tym roku przypada 50. rocznica przyznania Friedrichowi Augustowi von Hayekowi Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii. Co powinniśmy powiedzieć o Hayeku komuś, kto nigdy o nim nie słyszał, zwłaszcza mówiąc o wolności gospodarczej?

Hayek, obok Ludwiga von Misesa, Miltona Friedmana i kilku innych, był jednym z najwybitniejszych ekonomistów i filozofów politycznych wszech czasów. Jego mądrość będzie rozbrzmiewać przez wieki. Ponieważ sam wiele o nim pisałem, mam nadzieję, że w tym wywiadzie wystarczy przywołać niektóre z moich wcześniejszych tekstów omawiających jego wkład, na przykład te dotyczące:

Moje ulubione zdanie Hayeka jest przy tym niezwykle głębokie:
„Zadaniem ekonomii jest uświadamianie ludziom, jak niewiele tak naprawdę wiedzą o tym, co – ich zdaniem – potrafią zaprojektować”.

Dzisiaj często widzimy wprowadzanie nowych regulacji w celu naprawienia problemów wywołanych przez starsze regulacje. Ludzie coraz częściej wybierają bezpieczeństwo ponad wolność i w efekcie nie mają ani jednego, ani drugiego. Jak możemy wciąż wyjaśniać, że wolność gospodarcza pozostaje kluczem do sukcesu i rozwoju?

Musimy zacząć od pamięci, że dobre rzeczy nie przychodzą nam zwykle łatwo, ale warto o nie walczyć. Musimy stać się lepsi i mądrzejsi w przedstawianiu argumentów. Powinniśmy opanować sztukę perswazji.

W tym celu napisałem ponad dziesięć lat temu artykuł zawierający dziesięć wskazówek, jak odnieść sukces. Z przyjemnością przytaczam go tutaj:
Advancing Liberty in 2014: Ten Rules of Thumb.

I bez względu na cenę, nigdy się nie poddawaj. Właśnie tego „druga strona” chce od ciebie najbardziej.

Panie Profesorze, dziękuję za rozmowę i podzielenie się swoimi przemyśleniami!

Dziękuję, Jakubie, za tę możliwość i za całą dobrą pracę, jaką wykonujesz na rzecz wolności i zdrowej gospodarki.

Fot. tytułowa: Gage Skidmore / Lawrence Reed speaking with attendees at Revolution 2023 hosted by Young Americans for Liberty at Gaylord Palms Resort and Convention Center in Kissimmee, Florida / na licencji CC BY-SA 2.0