Gimnazja nie są najlepszym rozwiązaniem i wielokrotnie na przestrzeni ostatnich piętnastu lat były krytykowane. Podnoszono argumenty gospodarcze, edukacyjne i społeczne. Zarzucano między innymi stres związany z przenosinami do nowej szkoły, wałkowanie tego samego programu nauczania nieznacznie rozszerzonego o nowe fakty, konieczność zatrudniania (lub zwalniania - zależy kto oceniał) dodatkowych nauczycieli, kłopotliwą biurokrację związaną z reorganizacją i przenoszeniem nowych placówek czy zebranie nastolatków będących w "najgłupszym wieku" w jednym miejscu. Zdaniem psychologów będąc pod okiem ludzi, którzy znali ich "od dziecka" mieli tendencje do nieco lepszego zachowywania się.
Z drugiej strony zwolennicy gimnazjów argumentowali, że taki system nauczania jest lepszy, bardziej europejski, pozwala usystematyzować zdobytą wiedzę, oswaja z szokiem zmieniania szkoły przed rozpoczęciem edukacji w liceum/technikum oraz separuje nastolatków będących w "najgłupszym wieku" od siedmioletnich dzieci, dla których mogliby stanowić zagrożenie.
Moim zdaniem liczba wad i zalet gimnazjów jest mniej więcej porównywalna. Reforma z 1999 roku wprowadzająca trzy stopnie edukacji nie była konieczna, jednak będący wówczas u władzy rząd AWS bardzo chciał się popisać swoją reformatorską, antykomunistyczną wizją państwa, które zmieni je do cna. Obecna reforma szkolnictwa również... nie wydaje się konieczna, ale będący obecnie u władzy rząd PiS bardzo chce się popisać swoją reformatorską, antykomunistyczną (z pozdrowieniami dla posła Piotrowicza) wizją państwa.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
Zasadniczo przedstawiony dziś program reformy stawia planuje podzielić etapy edukacji na 8-letnią podstawówkę, a następnie prezentuje szereg alternatywnych możliwości:
- 8-letnią szkołę podstawową,
- 4-letnie liceum ogólnokształcące,
- 5-letnie technikum,
- 3-letnią branżową szkołę pierwszego stopnia,
- 3-letnią szkołę specjalną przysposabiającą do pracy,
- 2-letnią branżową szkołę drugiego stopnia,
- szkołę policealną
Naukę w 8-letniej szkole podstawowej będą wieńczyły egzaminy z następujących przedmiotów: polskiego, języka obcego, matematyki i historii. Zmieni się nieco charakter klasy czwartej szkoły podstawowej, która będzie miała charakter przejściowy, łączący nauczanie początkowe z rozpoczęciem poważnej edukacji.
Konserwatywna partia rządząca rezygnuje też, moim zdaniem słusznie, z zabawy w wynalazki pokroju "przyrody", wracając do tradycyjnego podziału na przedmioty takie jak chemia, geografia, fizyka czy biologia. Nie zawsze też szkoła podstawowa naprawdę będzie 8-letnia, samorządy będą miały prawo na rozbijanie szkół (np. ze względów pojemności budynków) na wariant 1-4 i 5-8. Czyli wraca tutaj argument stresującej zmiany szkoły, z równoczesną zaletą ochrony najmłodszych.
Co nagle, to po diable
I ta mądrość ludowa idealnie oddaje stan prac nad reformą. Generalnie rząd oczekuje od samorządów, że do końca stycznia wymyśli jak logistycznie rozwiązać te wszystkie zagadnienia związane z likwidacją gimnazjów (czy też raczej: wygaszaniem) i przesuwaniem podstawówek po mapie gminy. Czasu zostało naprawdę niewiele.
Nie twierdzę, że planowana reforma to zły pomysł. Ale nie uważam go również za rozwiązanie na tyle rewolucyjne i dobre, by konieczne było wprowadzanie zamieszania do obecnie istniejących schematów. A jaka jest na ten temat Wasza opinia?