Spotkania do 5 osób nie tylko w Boże Narodzenie, ale już od Andrzejek. To potrzebny przepis, choć jak zwykle dziurawy

Prawo Zdrowie Dołącz do dyskusji (26)
Spotkania do 5 osób nie tylko w Boże Narodzenie, ale już od Andrzejek. To potrzebny przepis, choć jak zwykle dziurawy

Limit osób na spotkaniach towarzyskich będzie już od najbliższej soboty wynosił pięć osób. To ważne, bo duże media nie wiedzieć czemu informują o tym ograniczeniu tak, jakby dotyczyło tylko świąt Bożego Narodzenia. A to nieprawda, bo swego rodzaju „towarzyski lockdown” czeka nas przez cały grudzień. Mówi o nim jeden przepis, który jednak zostawia dużo przestrzeni do interpretacji.

Limit osób na spotkaniach

Zacznijmy od pozytywu – rząd naprawdę zaskoczył mnie na plus informując z aż tygodniowym wyprzedzeniem o planowanych nowych obostrzeniach. Oczywiście powinien to być standard od samego początku pandemii, ale i tak dobrze że wyciągane są wnioski z często kardynalnych błędów. Kolejna miła niespodzianka to udostępniony niemal tuż po konferencji projekt nowelizacji rozporządzenia o stanie epidemii. Dzięki temu możemy zobaczyć za pomocą jakiego przepisu uregulowany będzie „towarzyski lockdown”. I tu przyjemne zaskoczenia się kończą, bo jest to zapis niestety nieprecyzyjny.

W punkcie 11 paragrafu 26 projekt rozporządzenia ustanawia się generalny zakaz organizowania imprez, spotkań i zebrań. Wprowadzone są jednak dwa wyłączenia. Pierwsze nie budzi większych wątpliwości – chodzi o dopuszczenie spotkań lub zebrań służbowych i zawodowych. Z drugim jest już gorzej bo dotyczy sfery czysto towarzyskiej. Wyłączenie dotyczy zatem:

Imprez i spotkań do 5 osób, które odbywają się w lokalu lub budynku wskazanym jako adres miejsca zamieszkania lub pobytu osoby, która organizuje imprezę lub spotkanie; limit osób nie dotyczy osób wspólnie zamieszkujących lub gospodarujących.

Teoretycznie więc limit osób na spotkaniach wynosi 5 osób. Ale ostatnia część przepisu sprawia, że sprawa trochę się komplikuje.

Kiedy z pięciu osób można zrobić 20

Do tej pory zasady były następujące: zgromadzenia na świeżym powietrzu do 5 osób (doskonale wiemy jak martwy jest to przepis, choćby z uwagi na manifestacje aborcyjne), a spotkania organizowane w domach do 20 osób. Tak, to był jakiś totalny absurd. Na zewnątrz teoretycznie nie może spotkać się 6 osób w obowiązkowych maseczkach, ale już u cioci na imieninach bez problemu przez całą noc dokazywać może kilkunastu wujków. Dlatego teraz rząd postanowił naprawić ten błąd. To słuszna decyzja, choć piszę o tym z bólem serca, jako osoba bardzo towarzyska.

Jednak proponowany przepis zostawia pole do organizowania wydarzeń większych niż pięcioosobowe. A chodzi o to, że limit nie dotyczy osób wspólnie zamieszkujących lub gospodarujących. Teoretycznie można zatem wyobrazić sobie sytuację, w której w jednym miejscu spotyka się pięć rodzin – bo w przypadku każdej nie jest stosowany limit osób. To oczywiście tylko nasza redakcyjna interpretacja, bo być może rządowi chodzi o to, by na przykład dopuścić w takim wypadku tylko spotkania ograniczone do przedstawicieli dwóch różnych gospodarstw domowych. Jeśli jednak tak jest, to ten przepis musi być doprecyzowany.

Oczywiście nie chodzi o to, by wykorzystując prawne kruczki próbować organizować urodziny, imieniny czy zwykłe domówki w czasie obowiązywania obostrzeń. Wszyscy wiemy jaka jest sytuacja – liczba zgonów z powodu koronawirusa nadal jest ogromna i musimy zrobić co się da, by rozwój pandemii zatrzymać. Na pewno bez imprez w grudniu każdy sobie poradzi. Dobrze jednak, by i przepis, i rządowe wytyczne, zostały tak doprecyzowane, by ograniczyć wrodzone skłonności Polaków do kombinowania. Poza tym powiedzmy sobie szczerze – policja nie ma czasu by chodzić po mieszkaniach i liczyć uczestników spotkań. W wypadku tego przepisu jest to głównie zalecenie dla naszego zdrowego rozsądku. I właśnie tak powinniśmy je interpretować.