To, co dzieje się wokół wyroku Trybunału Konstytucyjnego, można określić jako błyskawiczne korepetycje ze społeczeństwa obywatelskiego, ale też z prawoznawstwa. Do wielu młodych Polaków dotarło wreszcie to, że politycy mają bezpośredni wpływ na ich życie. Manifestacje aborcyjne, jakie przetoczyły się przez kraj w weekend, to zjawisko bez precedensu. Ale nie można jeszcze zakładać, że doprowadzą one do szybkiego końca tej władzy.
Manifestacje aborcyjne
„Hej, idziesz na manifestację?”, takie pytania dostałem w sobotę przed południem od wielu moich znajomych, w większości takich, których nigdy na manifestacjach nie widziałem. A w weekend, relacjonując protesty w Gdańsku, spotykałem znajomego za znajomym. Media społecznościowe jeszcze bardziej pokazały ogrom tej skali – jedni na manifestacje aborcyjne szli pieszo, inni brali udział w wielogodzinnym proteście samochodowym.
Bo wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji sprawił, że do ludzi dotarło wreszcie jaki cel miało przejęcie tej instytucji przez PiS. Kilka lat temu głośno protestowali przeciw temu ich rodzice, oni sami dystansowali się od tego „przecież odległego” problemu. Sam pamiętam wiele sytuacji, gdy – jako dziennikarz – przychodząc na spotkanie zaczynałem opowiadać o kolejnym cyrku, jaki dzieje się w polskiej polityce. Wiele osób historie o skandalach i aferach po raz pierwszy usłyszało ode mnie, bo na co dzień się nimi nie interesują. Ale to już przeszłość. Podobnie jak niewiedza o tym czym jest Trybunał Konstytucyjny i jak kluczowe ma znaczenie dla polskiego systemu prawnego.
„A ja byłam wczoraj na demonstracji” – pani kupująca pietruszkę i żurawinę na żoliborskim bazarku. „Pięknie! Tyle młodych ludzi!”
„No! Odpowiada sprzedawczyni. To nie będzie zabawa. To jest wojna”.— Agata Szczęśniak (@szczesniak__a) October 24, 2020
Dziś, gdy – jak napisał u nas Patryk Słowik – głupcy podpalają Polskę, rodzi się nowe społeczeństwo obywatelskie. I to wreszcie w tej grupie, z którą szczególnie muszą liczyć się politycy. Bo pokolenie dzisiejszych nasto-, 20- i 30-latków będzie kluczowe przy okazji każdych najbliższych wyborów. Jarosław Kaczyński jeszcze we wrześniu wydawał się zdawać z tego sprawę, uruchamiając projekt „piątka dla zwierząt”, który bardzo spodobał się młodym ludziom. Ale zbity na tym kapitał rozpadł się prezesowi PiS w garści. Został z wściekłymi rolnikami i jeszcze bardziej wściekłymi kobietami.
To nie są grzeczne protesty
Wielu publicystów i moich kolegów dziennikarzy czuje niesmak albo wręcz oburzenie widząc, że nie są to często protesty grzeczne i kulturalne. Najczęściej powtarzanymi hasłami są „j***ć PiS” i „wy****dalać”. Problem w tym, że zakaz aborcji to sprawa, w której naprawdę trudno zachować spokój. Po wyroku TK wiele osób płakało, nie mogło spać. Wyobrażało sobie co stanie się jeśli to ich spotka dramat w postaci ciąży nie dającej szans dziecku na przeżycie. A że odbywające się we właściwie wszystkich większych miastach w Polsce manifestacje praktycznie nie mają organizatorów, to tłum krzyczy to, co czuje. I ma do tego, w mojej opinii, pełne prawo.
Klnie 8 na 10 Polaków (CBOS).
"Ku*wa" za granicą – naszym znakiem rozpoznawczym.
"Ku*wa" w kraju – ulubionym przerywnikiem, używanym do wszystkiego.
Ale protestować to winniśmy wierszem, bo uszy więdną.— Igor Sokołowski (@IgorSokolowski) October 24, 2020
Oburzenie wielu osób wzbudził też fakt wejścia przez część manifestujących do kościołów na niedzielne msze. Słychać komentarze o profanacji i obrazie świętości. Tylko że umyka jedno – aborcja w Trybunale Konstytucyjnym nie wzięła się znikąd. Lobbował za nią kler, który domagał się spełnienia przez Kaczyńskiego dealu – my będziemy agitować za PiSem z ambony, a wy będziecie realizować nasze życzenia. To kościół wszedł ludziom do ich prywatnego życia, więc niech nie struga niewiniątka, gdy ci sami ludzie wchodzą do niego z transparentami. Nie mówiąc już o tym, że to sam kler wielokrotnie realnie naruszał świętości, chociażby nie widząc problemu pedofilii wśród księży, a wręcz go tuszując. Jeśli jest już coś, przed czym protestujący mogli się powstrzymać, to jest nim dewastacja ścian kościołów. To często zabytki i nasze kulturowe dziedzictwo, które z działaniami ich gospodarzy nie mają nic wspólnego.
Co dalej?
Na koniec zdanie, które być może nie wywoła entuzjazmu wśród manifestujących. Nie spodziewam się, żeby wydarzenia ostatnich dni doprowadziły do szybkiego upadku rządu. Sprawa aborcji jeszcze bardziej skonsoliduje Zjednoczoną Prawicę, która – wiedząc, że traci poparcie społeczne – nie rozpadnie się szybko. Ale rząd będzie musiał jednocześnie radzić sobie z pandemią, co niespecjalnie mu tej jesieni wychodzi. A po jej zakończeniu będzie musiał rozliczyć się za wszystkie zaniedbania. I właśnie wtedy ten i tak kruszący się monolit może zacząć się rozpadać.