Frankfurt nad Menem to miasto wielkich szklanych wieżowców, rekinów finansjery, banków i biznesowa stolica Niemiec. A zarazem metropolia pełna bezdomnych. Władze miasta postanowiły jednak wziąć się za ten problem i będą karać tych, którzy śpią na chodnikach.
Kara ma dotyczyć śródmieścia Frankfurtu nad Menem – to właśnie ta dzielnica jest finansowym sercem Niemiec. Niezależnie od tego, czy bezdomny będzie spał na ulicy, czy też na którejś z publicznie dostępnych ławek – będzie musiał zapłacić karę. Wyniesie ona niemało – prawdopodobnie około 40 euro. Aby jednak nałożyć mandat, bezdomny będzie musiał kilka razy odmówić opuszczenia zajmowanego terenu.
No i od razu nasuwa się pytanie – skąd bezdomni mają mieć 40 euro na mandat? Astrid Buchheim, lewicowa radna miasta, powiedziała w rozmowie z DW, że z tą kwestią będzie musiał się już uporać Ordnungsamt, czyli odpowiednik straży miejskiej. Ordnungsamt zapewnia z kolei w lokalnych mediach, że będzie się starał unikać stosowania środków przymusu bezpośredniego wobec bezdomnych. Pomysłem są zachwyceni prawicowi i centrowi lokalni politycy, podkreślając, że dla każdego bezdomnego znajdzie się miejsce w schronisku. A takie placówki są znacznie lepsze dla bezdomnych, niż ulica. Ale miejska lewica krytykuje pomysł i narzeka, że te schroniska są od lat w fatalnym stanie.
Polscy bezdomni w Berlinie
Choć trudno tu o naprawdę rzetelne statystyki, to wiadomo, że bezdomność staje się coraz większym problemem w Niemczech. Zainteresował się nim nawet Frank-Walter Steinmeier, prezydent kraju, który odwiedził niedawno schronisko w Berlinie i zapowiedział, że władze kraju muszą zmniejszyć rosnącą przepaść pomiędzy bogatymi a biednymi. I to właśnie w Berlinie, a nie we Frankfurcie, bezdomnych jest najwięcej.
Szacuje się, że jest ich tam nawet od 30 do 40 tysięcy. Nie jest też tajemnicą, że bardzo dużo jest wśród nich Polaków. Burmistrz centralnej dzielnicy Mitte, Stephan von Dassel, wywołał niedawno spore kontrowersje, mówiąc, że z polskimi bezdomnymi w Berlinie powinien uporać się polski rząd, a nie niemiecka stolica. – To Polska, a nie nasze miasto, powinna zatroszczyć się o swoich obywateli w potrzebie – mówił von Dassel w „Gazecie Wyborczej”.
Problem zwłaszcza dotyczy śródmiejskiego parku Tiergarten, który zaczyna się od słynnej Bramy Brandenburskiej. Tam bezdomni okupują przeznaczone dla turystów ławki, a wokół ich „obozów” piętrzą się sterty śmieci. Policja i straż miejska starają się legitymować bezdomnych i niektórych z nich deportować. Jednak robią to raczej ze średnim skutkiem, a bezdomni – również ci z Polski – czują się w Berlinie doskonale. Miasto jest rządzone przez wyjątkowo lewicową koalicję – składają się na nią lewicowa SPD, jeszcze bardziej lewicowa Die Linke oraz „Zieloni”. Nikt więc prędko z pomysłem karania bezdomnych w Berlinie nie wyjdzie.