Coś przeniesmacznego. Robimy „zbjurke na horego alimęciarza” czyli „Stypendium Wolności – Mateusz, zostań w Polsce”

Na wesoło Dołącz do dyskusji (332)
Coś przeniesmacznego. Robimy „zbjurke na horego alimęciarza” czyli „Stypendium Wolności – Mateusz, zostań w Polsce”

Mateusz Kijowski, do niedawna lidera Komitetu Obrony Demokracji, ma otrzymać od internautów „Stypendium Wolności”. Cel? Zatrzymanie pana Kijowskiego w kraju, bo ten – jak sam mówi – rozważa emigrację. Ale czy to moralne zbierać pieniądze na człowieka, który zalega z płatnością alimentów na dzieci?

Mateusz Kijowski, doskonale znany lider (do niedawna) Komitetu Obrony Demokracji, od dawna ma problemy natury finansowej. A to nie płaci alimentów na dzieci i zaczyna się tym interesować prokuratura, a to niejasne płatności od KOD-u powodują, że traci on zaufanie członków Komitetu i przegrywa batalię o władzę. Jak się okazuje, opozycjonista na miarę naszych czasów rozważa emigrację. W intencje nie zamierzam wnikać – może chodzi o klasyczną ucieczkę przed proble… długami, może o coś innego, a może emigruje z pobudek politycznych.

Mateusz Kijowski i „Stypendium Wolności” – kończ waść, wstydu oszczędź

Tę ostatnią opcję zdaje się potwierdzać organizatorka zbiór funduszy na portalu Zrzutka.pl. Jak czytamy w opisie zbiórki:

DWA LATA TEMU Mateusz Kijowski pomógł nam się zorganizować do walki o praworządność w Polsce. Na jego zawołanie wyszliśmy na ulice, organizowaliśmy się w całej Polsce i nie tylko tutaj. Zaczęliśmy się uczyć, więcej rozumieć, widzieć dalej i reagować mądrzej. Mateusz zawsze był z nami.

NIESTETY, zapłacił za to spokojem swoim i swojej rodziny oraz dramatycznym obniżeniem standardów życia. Z dnia na dzień stracił najważniejsze źródła utrzymania. Padł ofiarą nagonki medialnej, a wszyscy, z którymi współpracował w 2016 rokiem, są poddani licznym kontrolom skarbowym, wzywani na komendy policji czy do prokuratur.

25 tysięcy złotych – takie środki, nazwane szumnie „Stypendium Wolności”, mają pomóc panu Mateuszowi pozostanie w kraju i aktywną walkę o wolność i demokrację. Nie wiem niestety, na czym ta walka miałaby polegać, zdaje się bowiem, że jedyne osoby żywo zainteresowane panem Kijowskim to jego dzieci (którym wciąż zalega z alimentami) i prokuratorzy (sprawdzający, czy uchylanie się od płacenia alimentów jest nie tylko niemoralne, ale i nielegalne).

A sytuacja jest o tyle kuriozalna, że niedawny wybawca Polaków od kaczystowskiego reżimu potrafi w wywiadzie dla NaTemat powiedzieć najzupełniej serio, że „w Polsce kilkaset tysięcy rodziców obojga płci nie płaci w ogóle zasądzonych alimentów”. Bardziej idiotyczną wymówkę – nie płacę, bo inni też nie płacą – trudno sobie wyobrazić. Zwłaszcza w przypadku kogoś, kto jeszcze niedawno był uważamy za lidera opozycji.

Chciałem zażartować, że lepiej byłoby zorganizować ogólnopolską zrzutkę na wszystkich alimenciarzy, ale potem sobie przypomniałem, że przecież już to ma miejsce. Za rodziców niepłacących na własne dzieci zrzucamy się przecież za pośrednictwem Funduszu Alimentacyjnego.