Gdyby KOD nie istniał, PiS musiałby go sobie wymyślić

Gorące tematy Państwo Dołącz do dyskusji (184)
Gdyby KOD nie istniał, PiS musiałby go sobie wymyślić

Wiem, że nie lubicie, gdy na Bezprawniku piszemy o polityce. Staramy się robić to bardzo sporadycznie, ale to trudne zadanie, bo to troszkę tak, jak gdyby relacjonować mecz piłki nożnej w oderwaniu od samych piłkarzy. 

Uważam, że znaleźliśmy się w sytuacji, gdy polskie prawo jest zagrożone. I to przez polityków. Już teraz przyłapuję się na tym, że słysząc o niekorzystnych dla władzy orzeczeniach Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej czy polskich sądów, zamiast się nimi ekscytować, wzruszam ramionami w niedopuszczalnej dla demokracji myśli „orzekać to oni sobie mogą”.

Orzekać to oni sobie mogą

Bardzo trudno jest dziś krytykować władzę, spora część opinii publicznej autentycznie wierzy w to, że świat dzieli się już wyłącznie na osoby związane z PiS i na złych ludzi. W ogóle nie ma miejsca na polemikę i dyskusję, są za to krucjaty.

A przecież zawsze mi zależało na tym, by Bezprawnik był medium wolnym od daleko idących ideologii, technokratycznym, trochę w opozycji do władzy – jaka by ona nie była. Po starcie serwisu załapaliśmy się na ostatnie miesiące rządów Ewy Kopacz, a nasze krytyczne publikacje cytowały wydawnictwa takie jak TV Republika, wSieci czy Niezalezna.pl, a jednak dziś wielu czytelników odmawia nam prawa do kwestionowania decyzji władzy, choć te są czasami wątpliwe gospodarczo i – przede wszystkim – prawnie.

Szukałem zresztą kiedyś nawet blogera, ot dla wyświetleń i pluralizmu dyskusji, który sympatyzowałby z tamtą stroną, jakoś fajnie i sensownie doszukiwał się plusów w podejmowanych decyzjach. Z mizernym skutkiem, dostałem kilka tekstów próbnych, w których ani razu nie padły słowa „ratio legis”, nikt nie pokusił się o zestawienie konsekwencji prawnych lub gospodarczych, za to program 500+ został odmieniony przez wszystkie możliwe przypadki zwrotów „kondominium”, „Soros”, „Bolek” czy „nocna zmiana”. Fakt, że gdzieś po świecie stąpa George Soros – niech będzie, może nawet stąpa i knuje – nie jest dla mnie dostatecznym usprawiedliwieniem do uchwalenia dowolnego bubla.

W naszym podzielonym społeczeństwie ogóle nie ma miejsca na polemikę i dyskusję, zwłaszcza merytoryczną, są za to krucjaty. Nie rozmawia się o ideach, tylko o życiorysach. Ludzie umierają, idee zostają. Niby banalne myśli wyrwane rodem z ksiąg Coelho, a jednak blisko 38 milionów osób w tym momencie zdaje się o tym kompletnie nie pamiętać. Krucjaty, bo to, co dzieje się w kraju, istotnie zaczyna miejscami przypominać wojny religijne. Z jednej strony mamy religię PiS, bo chyba nikt nie ma wątpliwości, że spełnia ona wszelkie możliwe kryteria religii wliczając w to kult jednostki i wiarę w zbawienie (narodu). Z drugiej strony – równie fanatyczna religia KOD-u.

KOD = AntyPiS

Niestety, nie jestem beneficjentem władzy, spółki Skarbu Państwa nie kupują reklam na Bezprawniku, jak kupowały w Gazecie Wyborczej, nikt też nie da nam nagle 6 milionów złotych dotacji na pisanie „o ekologii”. Nie utrzymuję też relacji z przedstawicielami świata polityki. A jednak, nie będę tego przed Wami ukrywał, nie jestem przesadnym zwolennikiem PiS – mam zupełnie inną wizję gospodarki, spraw społecznych, polityki międzynarodowej. Zapewniam jednak, choć oczywiście lata temu pojawił się komunikat, że takie sytuacje są fizycznie niemożliwe – nasz konflikt jest czysto intelektualny i merytoryczny.

Choć staram się uważnie dobierać słowa i jeszcze być może jakimś cudem Wam nie podpadłem – kolejne zdania tego akapitu podniosą Wam ciśnienie. Ja nawet większy problem, niż z politykami PiS, mam z elektoratem tej partii. Przecież politycy i tak są głównie od tego, by rezonować i zaspokoić żądze ludu. Otóż w mojej ocenie sympatie polityczne to zagadnienie nie tyle nawet środowiskowe, co mentalne. Kiedy widzę dwóch świeżo oblanych studentów pod salą egzaminacyjną i jeden tłumaczy „trzeba było mniej balować, teraz cały wrzesień zmarnowany”, a drugi „uwalił mnie, chciał mnie uwalić od początku”, to o ile ten pierwszy nadal jest dla mnie zagadką, w przypadku jego kolegi z 95-procentową dozą pewności jestem w stanie powiedzieć jakie są jego preferencje polityczne.

Wyborcy PiS i myślę, że można tutaj mówić o zjawisku typowym dla większości przedstawicieli danej grupy społecznej, mają problem z dokonaniem rzetelnej samooceny, co ma dwie zasadnicze wady – po pierwsze wpływa na ich postrzeganie świata, a po drugie – nie pozwala na wyciąganie właściwych wniosków i doświadczenia na przyszłość. Usilna potrzeba szukania winnych wszędzie, tylko nie w sobie, paraliżuje niestety jakiekolwiek postaci konstruktywnego działania.

Piszę o elektoracie PiS-u, a nie o jego politykach, ponieważ KOD to nie jest ruch polityczny. KOD to elektorat. Co więcej, uważam nawet, że…

Gdyby KOD nie istniał, PiS musiałby go sobie wymyślić

Jeżeli pojawia się ktoś, kto mógłby zagrozić PiS, jest on odpowiednio szybko dyskredytowany. Nie trzeba być przesadnym fanem House of Cards, by w 2017 roku orientować się, że największe partie dysponują całym sztabem ludzi i agencji reklamowych, które każdego dnia ciężko pracują nad tym, by od swojego pierwszego dnia Mateusz Kijowski był znany z tego, że jest „alimenciarzem”.

Problem w tym, że Mateusz Kijowski rzeczywiście był – jak donosiły media – tym „alimenciarzem”. Ale, co gorsza, wiele sobie z tego nie robił, „bo PiS”, a „demokracja jest zagrożona”. Myślę, a przynajmniej mam nadzieję, że już ostatecznie pogrzebał się wczorajszymi rewelacjami o tym, że ta jego działalność to wcale nie jest taka społeczna, że tam jednak były wystawiane dla tego KOD-u faktury (czekam na kolejną odsłonę tej historii, a mianowicie – czy alimenty były w związku z tym płacone). Koledzy ze Spider’s Web, wzięli bardzo solidnie cennik Mateusza Kijowskiego pod lupę. Polecam, bo to bardzo ciekawa lektura.

Ale antypatyczny lider KOD był tylko wisienką na torcie organizacji, która sprawia wrażenie spełnienia najskrytszych marzeń Jarosława Kaczyńskiego. Osobą, która równie dobrze i przekonująca odgrywa swoją rolę, jaką lata temu wyznaczono jej na Nowogrodzkiej, jest chyba jeszcze tylko Tomasz Lis.

Uważam, że sytuacja w kraju, szczególnie wokół Trybunału Konstytucyjnego, dojrzała do tego, że powinien powstać obywatelski sprzeciw w stosunku do poczynań władzy. Ale KOD wybiegł na ulicę przedwcześnie (jeszcze dobrze nie policzono głosów, jeszcze dobrze nie uformował się gabinet premiera) z fatalnym, pozbawionym charyzmy liderem, który upajał się swoją nagle zdobytą popularnością prąc w kierunku celebryty.

W KOD maszerowali ludzie, którzy nie godzą się na tak daleko idące naruszenia ustrojowe i jestem skłonny przyznać, że było ich całkiem sporo. W przekazie medialnym zostali jednak przyćmieni ujęciami tłumów lemingów – tych autentycznych, odpowiedników elektoratu PiS opisywanego kilka akapitów powyżej, którzy wyszliby na ulicę, nawet gdyby wskaźniki gospodarcze szybowały w górę, a drogi zaczynały być jeszcze mniej dziurawe. Pytani wyrywkowo o to, które konkretnie zmiany w ustawach o Trybunale Konstytucyjnym im nie odpowiadają – nie umieli odpowiedzieć, odwołując się do sloganów związanych z demokracją.

Nie byli ani trochę lepsi od swoich odpowiedników, którzy sytuację w kraju sprowadzali do hashtagów #zamach #kondominium #szogun #ruina

A jeszcze rodzynkami w tym cieście, byli znani i popularni idealnie wpasowujący się w obrzydliwą zresztą i oczywiście manipulującą narrację o świniach oderwanych od koryta. A jednak, kiedy znana aktorka i popularny redaktor naczelny manifestacje KOD zmieniali w prywatne standupy, gdzie żalili się z tego, jak obecna władza odbiera im pieniądze rozdawane na ich prywatne przedsięwzięcia, nawet najbardziej zagorzali przeciwnicy „dobrej zmiany” przystawali z pytaniami – zaraz, a dlaczego wy w ogóle dostawaliście ze środków publicznych jakieś pieniądze?

I jeszcze takie okładki. Szczerze mówiąc nie rozumiem co robi na niej Maciej Stuhr, którego bardzo lubię i cenię, obok Marcina Mellera jest chyba najbardziej wyważonym i zręcznym obserwatorem, celnym i inteligentnym komentatorem wydarzeń na polskiej scenie politycznej. Ale wrzucając się do tego worka z KOD, osłabia swój autorytet.

0006a9s06kbwk50k-c122-f4

Osobnym przypadkiem skrajnej patologii są regionalne oddziały KOD, gdzie brakuje już jakiegokolwiek zaplecza intelektualnego, na fanpage’ach wygłaszane są pogróżki, niesmaczne żarty na temat polityków partii władzy, obrazoburcze obrazki. Takie odpowiedniki tegorocznej szopki noworocznej wyemitowanej w TVP.

Niestety, ale KOD jest szkodnikiem. Jako niewiarygodna i często zdegenerowana instytucja w oczach sporej części społeczeństwa przede wszystkim legitymizuje bezprawne działania władzy w Polsce.

Szkody poczynione przez KOD będą oczywiście długoterminowe, bo teraz każda inicjatywa sprzeciwu wobec władzy, pewnie słuszna, w komunikatach partyjnych będzie pogrobowcem tego nieszczęsnego KOD-u.

Mierność opozycji szkodzi jakości prawa w Polsce

Władza jest silna również słabością swojej opozycji, a tak długo jak PiS nie ma z kim przegrać ewentualnych wyborów, tak długo nie będzie się bał głosu swoich oponentów, ani ich zwolenników. Zauważcie, że jedyna manifestacja, która do tej pory przyniosła wymierne skutki, to Czarny Protest, organizowany z inicjatywy członkini słusznie stroniącej od KOD-u (jakkolwiek do tej partii jest mi chyba jeszcze dalej, niż do PiS-u) Partii Razem.

KOD opowiada o Trybunałach Stanu i rozliczaniu władzy. Nie wyślecie prezydenta oraz polityków PiS do więzienia, kiedy mają 35% sondażowego poparcia. Nie ma nawet co rozmawiać o więzieniach dla Tuska czy Dudy, jeśli naród jednoznacznie nie potępi któregokolwiek z nich, no chyba że jedni i drudzy naprawdę chcecie iść w kierunku wojny domowej.

Polska to stosunkowo silny i w miarę zamożny kraj, ale nie jestem pewien czy jest w stanie pozwolić sobie na komfort, by przez następnych 7 lat politykę ustrojową, gospodarczą i zagraniczną dyktowały fobie oraz urojenia. Nie wiem o czym sobie teraz myśli Ryszard Petru, ale na pewno nie o polityce, a ostatnie neoliberalne stwierdzenie z jego ust (na które szczególnie liczyłem) padło chyba dzień przed wyborami. W Platformie Obywatelskiej mogli wymienić całe pokolenie, ale oni tam autentycznie nadal nie mają pojęcia czemu przegrali te właśnie wybory.

No i wreszcie jest KOD – ruch społeczny. Chciałoby się powiedzieć, że to tylko Piąta Kolumna PiS-u w Polsce, ale nie – powszechnie znany ze swojej nieporadności PiS sam nie umiałby zrobić tego KOD-u tak dobrze.