Świat się zmienił. Nie trzeba mieć czerwonych szelek, aby interesować się giełdą, a teraz dostrzegł to wreszcie sam mBank.
Pamiętam jak krótko przed premierą Wiedźmina 2 chciałem kupić sobie trochę akcji CD Projekt RED. Poszedłem do placówki swojego banku i pracownicy mieli spore problemy z otwarciem mi konta maklerskiego, bo tak rzadko się tym zajmowali, że praktycznie tego nie potrafili.
Dziś akcje nie tylko spółek notowanych na Giełdzie Papierów Wartościowych, ale nawet na odległych rynkach, może sobie kupić przypadkowy użytkownik Revoluta, który z rozpędu trochę za bardzo przeklika się w ustawieniach aplikacji. Kilka kliknięć i „cyk”, już jest akcjonariuszem na przykład Apple. Jak trafi na dobrą spółkę, to jeszcze będzie dostawał dywidendę.
Zagraniczne rynki mogą zresztą kusić bardziej od polskich
Oczywiście wytrawny inwestor odnajdzie się w każdych warunkach, ale jednak polska giełda cieszy się umiarkowaną reputacją, co potem widać w wycenach spółek. Taki chociażby Orlen pewnie na innej giełdzie byłby warty o wiele, wiele więcej. Sytuacje, takie jak ostatnia afera ze spółką Będzin też nie budują zaufania do giełdy. No i wreszcie, na polskiej giełdzie w dużej mierze notowany jest przemysł. Tymczasem amerykańska giełda to nierzadko seksowne, popularne i modne firmy technologiczne, modowe, motoryzacyjne czy spożywcze. Wiele osób, które nie interesują się inwestowaniem, mimo wszystko lepiej rozumieją co robi na co dzień Google, a nie do końca czym się zajmuje Grupa Kęty.
Jeśli wiec polskie domy maklerskie nie chcą tracić klientów na rzecz zagranicznych aplikacji, które potrafią opakować giełdę w nowoczesny sposób (pisałem o tym w felietonie „mBank próbował gonić Revoluta„), na pewno warto ten aspekt zagranicznych inwestycji rozwijać.
mBank obniża prowizje na zakup zagranicznych akcji
Mamy ostatnio prawdziwą – w dobrym tego słowa znaczeniu – plagę przecen w cennikach nieruchomości związanych z inwestowaniem. Revolut obciął prowizje za kryptowaluty. Z kolei mBank od kilku dni chwali się obniżeniem minimalnej prowizji za inwestowanie na rynkach zagranicznych – do 14 złotych. Wcześniej kwota ta wynosiła 19 złotych. Przy czym tak dobry cennik dotyczy zleceń składanych za pośrednictwem internetu.
Dzięki usłudze eMakler masz łatwiejszy dostęp do globalnych marek czy trendów, którymi żyje świat. Ty decydujesz, w co zainwestować: Apple, Tesla, a może temat sztucznej inteligencji.
– pisze bank w komunikacie do swoich klientów.
Niestety, prowizja za zlecenia ogólna cały czas utrzymana jest na dość wysokim poziomie – 0,29%, co w pewien sposób może odstraszać od korzystania z usług domu maklerskiego mBanku. Zwłaszcza, że na rynku są podmioty, które do pewnego poziomu w ogóle nie pobierają prowizji. Jakiś czas temu Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych wskazywało, że mBank nadal nie umożliwia też obniżenia podatków od dywidend z zagranicznych rynków, poprzez formularz W-8BEN. Warto więc zastanowić się czy to w ogóle jest dom maklerski pierwszego wyboru podczas inwestycji zagranicznych. Ponoć jednak bank pracuje już nad zmianami w tym zakresie.
Dlaczego ta informacja jest ważna? mBank jest liderem na polskim rynku domów maklerskich, obsługuje ponad 400 000 rachunków, wyprzedzając pod tym względem Pekao, ING, XTB czy PKO BP.