Informacje odnośnie rzekomego zakupu pięciu milionów maseczek ochronnych z Chin przez MBF Group kładą się cieniem na rządowej walce ze spekulacją. Wszystko przez osobę jej prezesa – radnego Prawa i Sprawiedliwości Ściślej mówiąc: zablokowanie Polakom możliwości handlu przez Alibabę miałoby zapewnić spółce monopol. MBF Group stanowczo zaprzecza.
Rządowa walka ze spekulacją jest godna pochwały – ale co jeśli to politycy chcieliby zarabiać na epidemii?
Jeszcze niedawno chwaliliśmy na łamach Bezprawnika rządową walkę ze spekulacją. To bardzo ważne by w czasie epidemii ograniczyć zjawisko podwyżek cen podstawowych produktów do rozsądnego minimum. Dotyczy to zarówno żywności, jak i maseczek ochronnych. Cieszy więc, że państwo i jego instytucje stają na wysokości zadania.
Szybko okazało się jednak, że ten sposób patrzenia na sprawę może być obarczony dość poważnym błędem. Co bowiem jeśli to rządzący sami starają się zarobić na epidemii koronawirusa? Być może byłby to nowy, choć nie do końca Polsce nieznany, poziom łajdactwa.
Niestety, teoretycznie rzecz biorąc, nie jest to niemożliwe. Wystarczy na przykład, że rządowy kontrakt na dostarczenie maseczek otrzyma ktoś ściśle powiązany z obozem rządzącym. W dalszej kolejności ta firma musiałaby mieć zagwarantowany status przynajmniej quasi-monopolisty.
Internauci sugerują, że interwencja MSZ w sprawie Alibaby ma zabezpieczyć interesy spółki MBF Group
Od dłuższego czasu istniało podejrzenie, że tak mogłoby w istocie być. Kontrakt faktycznie uzyskała firma MBF Group, której prezesem zarządu jest chorzowski radny Prawa i Sprawiedliwości Wojciech Ahnert. Opiewa on na dostarczenie 5 milionów masek ochronnych, trzywarstwowych, spełniających określone parametry i posiadających stosowne certyfikaty.
Kontrakt, według informacji portalu Bankier.pl, opiewa na kwotę 10.176.000 zł. netto. Wychodzi ok. 2 zł. za jedną maskę. W tej chwili w internecie wciąż można znaleźć oferty oscylujące w okolicach 8-9 zł. za sztukę. Warto pamiętać, że MBF Group ma dostarczyć towar państwu – maseczki nie zostaną sprowadzone po to, by trafiły na rynek z kilkukrotną przebitką. Warto pamiętać, że tego typu wyposażenie w zasadzie powinno być wykorzystywane przez personel medyczny czy mający kontakt z chorymi czy poddanymi kwarantannie.
Z punktu widzenia budżetu państwa, zwłaszcza w sytuacji kryzysowej, 10 milionów złotych to właściwie drobne wydatki. Jednakże na portalu Wykop.pl pojawiła się teoria, w myśl której uniemożliwienie Polakom dokonywania zakupu między innymi maseczek przez chiński portal Alibaba ma ścisły związek z rządowym kontraktem dla MBF Group.
Spółka stanowczo zaprzecza wszystkim zarzutom i wyjaśnia swój udział w całym przedsięwzięciu
Podstawą takiego rozumowania jest nie tylko osoba Wojciecha Ahnerta. Zyskiem z całej sprawy miałby być czterokrotny wzrost kursu akcji MBF Group po ogłoszeniu kontraktu. Co więcej, wśród głównych rodzajów wykonywanej działalności deklarowanych na stronie internetowej spółki nie ma handlu zagranicznego. Jest za to doradztwo biznesowe, badania i analizy typu due diligence, czy projektowanie aplikacji mobilnych.
Jak więc dostarczyć maseczki ochronne do Polski? Z Chin, rzecz jasna. Taką wizję wręcz przekrętu w tej sprawie z portalu Wykop.pl zrelacjonował portal Wieści24. To ta relacja skłoniła MBF Group do wydania specjalnego dementi.
Spółka przekonuje w nim, że jej rolą jest przede wszystkim udział w negocjacjach, podpisywaniu umów i dokonywaniu ustaleń z polskimi importerami. MBF Group ma pełnić rolę pośrednika pomiędzy rządem a podmiotami oferującymi maseczki ochronne. Firma jednocześnie nigdy nie dokonywała i nie dokonuje zakupów bezpośrednio za granicą u kontrahentów z Chin lub innych krajów. Tym bardziej za pośrednictwem portalu Alibaba.
W oświadczeniu możemy wyczytać, że „Spółka dąży i działa w kierunku sprowadzenia na rynek Polski jak największej ilości maseczek, tak aby były one dostępne w powszechnym użytku i sprzedaży, po jak najkorzystniejszej cenie dla końcowego konsumenta. ” Warto także wspomnieć o fragmencie dotyczącym rozszerzenia kilka tygodni temu zakresu działalności MBF Group także o rynek medyczny. Te „kilka tygodni temu” można by przy odrobinie złej woli rozumieć jako „tuż przed rządowym kontraktem”.
Czterokrotny wzrost akcji MBF Group jeszcze o niczym nie świadczy – to trochę podobna sytuacja jak w przypadku Makaronów Polskich
Jak więc się sprawy naprawdę mają? Z punktu widzenia MBF Group wejście w niszę pośrednictwa na rynku medycznym w trakcie epidemii koronawirusa to całkiem sprytne posunięcie. Zwiększenie zapotrzebowania na na hurtowe ilości materiałów potrzebnych w walce z chorobą było czymś jak najbardziej do przewidzenia. W końcu sytuacja w Chinach, jakby nie patrzeć, rozwijała się przez parę miesięcy.
Kurs giełdowy MBF Group faktycznie wystrzelił. Czterokrotny wzrost jest w tym przypadku prawdziwy. Uważny obserwator dostrzeże jednak, że jeszcze 12 lutego akcja tej spółki była warta mniej niż złotówkę. Pierwszy niemalże dwukrotny wzrost można zaobserwować w połowie zeszłego miesiąca. Po chwilowych wzrostach szybko wrócił do punktu wyjścia – do momentu podpisania kontraktu.
Warto jednak pamiętać, że pierwotna cena akcji MBF Group nie była jakaś specjalnie wysoka. Podobny mechanizm możemy zaobserwować chociażby w przypadku Makaronów Polskich – przyrost wartości nie jest tu jednak tak spektakularny z uwagi na wyższą pierwotną wartość akcji.
Tak naprawdę to nie MBF Group powinno się tłumaczyć z kontraktu, lecz rządzący – którzy musieli zdawać sobie sprawę z podejrzeń o konflikt interesów
Wreszcie: Wojciech Ahnert w oświadczeniu zapewnia także, że spółka nie jest stroną żadnej transakcji. Co więcej, spółka ma być w trakcie rozmów z polskim zakładem produkcyjnym. To budzi uzasadnione pytanie o sens gospodarczy całego kontraktu i to w jaki sposób będzie on rozliczany. Ściślej mówiąc: za co właściwie rząd zapłaci MBF Group publiczne pieniądze?
Tyle tylko, że to nie MBF Group powinno się z tych okoliczności tłumaczyć. Przed obywatelami odpowiada w końcu państwo. I to państwo zawarło kontrakt, najwyraźniej nie na dostawę masek a na pośredniczenie w transakcji. To budzi kolejne pytanie: czy Polski rząd nie jest w stanie kupić tych masek sam?
Rządzący zdecydowali się powierzyć realizację strategicznego zadania firmie radnego Prawa i Sprawiedliwości. Sam ten fakt nie oznacza jeszcze, że mamy do czynienia z jakimikolwiek przekrętami. Właściwie sam fakt szybkiego działania w celu zapewnienia Polsce dostaw maseczek należy pochwalić. Jednakże decydenci musieli zdawać sobie sprawę z tego, że sam fakt istnienia politycznych powiązań będzie budzić podejrzenie konfliktu interesów.
Dlatego to właśnie strona rządowa powinna teraz wytłumaczyć społeczeństwu wszystkie istotne okoliczności zawarcia kontraktu z MBF Group.