Mieszkańcy Wąchocka mają przywilej królewski. W oparciu o niego mają prawo zbierania drewna z lasu. Jak to możliwe, że prawo z 1454 roku dalej – w 2022 roku – obowiązuje? Sprawa na pewno nie jest oczywista – w podobnych sprawach nie obyło się bez wyroków sądów.
Portal Prawo.pl opisał bardzo ciekawe zjawisko – mieszkańcy Wąchocka mają przywilej królewski, na mocy którego maja prawo zbierania drewna z lasu. Chodzi o serwitut nadany przez króla Kazimierza Jagiellończyka w 1454 roku. Nadleśnictwo Skarżysko, które obejmuje rzeczony teren, nie kwestionuje prawa nadanego przez króla. W sumie, jak czytamy, kilkadziesiąt wsi ma prawo zbierania drewna z lasów państwowych w oparciu o rzeczony przywilej.
W 1454 roku Kazimierz Jagiellończyk nadał przywileje pierwszym mieszkańcom (i miejscowemu opactwu). Te utrzymywały się przez wiele lat. Jak wskazuje Marian Susfał – dyrektor lokalnego Miejskiego Gminnego Ośrodka Kultury – przywilej przetrwał administrację carską, a także – w pewnym sensie PRL – w którym to usiłowano go znieść.
Na czym polega uprawnienie? Ci, którym przysługuje serwitut, mogą pobierać (rocznie) w sumie
- 281,10 m³ drewna użytkowego
- 84,08 m³ przestrzennych szczap opałowych osikowych
- 320 m³ gałęzi opałowych
Uprawnienia mają trudny od określenia charakter, choć najbliżej im do służebności. Są dziedziczone, niektórzy mają jedynie ułamkowe części uprawnień, ale są one związane z nieruchomościami. Przy sprzedaży zapisywane są w akcie notarialnym. Wiadomo, że przywilej przypisany jest do konkretnego adresu.
Zarząd nad wykonywaniem królewskiego uprawnienia ma specjalny zarząd serwitutowy. Jego członkowie mogą pozyskiwać drewno za darmo.
Choć sprawa wydaje się zaskakująca – kiedyś pisałem o najstarszych polskich ustawach, z czego ta z 1920 roku przy królewskim przywileju wypada jednak blado – to nie do końca wygląda to tak, że przywilej królewski ma taką moc, że nie da się go w żaden sposób usunąć.
Siła zwyczaju
Nadleśnictwo podpisuje ze wspomnianym komitetem serwitutowym stosowną umowę – bo taki charakter ma królewski przywilej. Generalnie chodzi o pewien zwyczaj, który istnieje dlatego, że… istniał „zawsze”. Ewentualne próby jego likwidacji – obecne np. w PRL-u – spełzają na niczym właśnie z uwagi na doniosłość zwyczaju.
Portal „Prawo.pl” opisuje także przykład, gdy Lasy Państwowe zakwestionowały przywilej zbierania drewna. Taka sytuacja miała miejsce w sporze pomiędzy Nadleśnictwem Niepołomice a lokalną parafią. Tam uprawnienie nadał Kazimierz Wielki, fundując kościół.
W sprawie – która trwała 10 lat – wydano kilka wyroków i ostatecznie udało się przyznać rację parafii. Problem stanowiło odczytanie przywileju (napisano go po łacinie, charakterystyczną czcionką). Wyzwaniem było także określenie nie tylko treści przywileju, ale jego charakteru prawnego.
Sąd ostatecznie uznał, że prawo w pewnym momencie wygasło wskutek niewykonywania, ale jednocześnie zawarta została – w sposób dorozumiany – umowa o zbieżnej treści z przywilejem. Efekt jest taki sam – jakby serwitut cały czas funkcjonował.