Niemiecki Mix Markt nie dość, że chce sprowadzać rosyjskie produkty do Polski, to jeszcze kradnie Polakom pierogi

Biznes Zagranica Zakupy Dołącz do dyskusji
Niemiecki Mix Markt nie dość, że chce sprowadzać rosyjskie produkty do Polski, to jeszcze kradnie Polakom pierogi

Niemiecka sieć Mix Markt otworzyła nowy sklep w Opolu. Firma specjalizuje się w sprzedaży produktów spożywczych z państw Europy Środkowo-Wschodniej. Brzmi całkiem nieźle, tylko są dwa poważne problemy. Nie dość, że sieć zamierza sprzedawać w Polsce żywność sprowadzaną z Rosji, to jeszcze uznała pierogi ruskie za „tradycyjny rosyjski specjał”.

Mix Markt nazywa nasze pierogi „tradycyjnym rosyjskim specjałem”. Ta zniewaga wymaga odrobiny oburzenia

Portal Spożywczy informuje o nowej sieci sklepów, która zamierza podbić polski rynek. Mowa o niemieckim Mix Markt, który specjalizuje się w sprzedaży produktów spożywczych z państw Europy Środkowo-Wschodniej. Po Krakowie i Tarnowie przyszedł czas na nowy sklep w Opolu. Brzmi jak całkiem niezła wiadomość, zwłaszcza że sieć oferuje także polskie produkty poza granicami naszego kraju. Serwis ma jednak kilka dość poważnych zastrzeżeń, które sprowadzają się do powiązań spółki z Rosją.

Sieć wcale nie ukrywa, że przez „Europę Środkowo-Wschodnią” rozumie także kraj Putina. Na polskojęzycznej stronie Mix Markt, dotyczącej na razie sklepów znajdujących się w Niemczech, możemy przeczytać:

Promocje i oferty w Państwa sklepie Mix Markt pozwolą Państwu zaoszczędzić! W każdym tygodniu oferujemy wybrane rosyjskie produkty, polskie specjały i rumuńskie artykuły spożywcze. Daną ofertę tygodniową znajdą Państwo na stronie swojego sklepu Mix Markt.

Część asortymentu sklepu pochodzi bezpośrednio z Rosji. Firma zachwala między innymi tamtejsze przetwory z warzyw, obwarzanki, praliny rosyjskie, słodycze i prażone nasiona słonecznika. To zresztą nie koniec, bo Mix Markt oferuje także tradycyjne rosyjskie specjały.

Jeżeli interesują się Państwo kuchnią rosyjską, proszę mieć na uwadze nasze oferty i akcje rabatowe. W ten sposób będą mogli Państwo skosztować rosyjskie dania narodowe takie jak pielmieni, pierogi ruskie lub manty w szczególnie atrakcyjnych cenach

Nie zgadzam się z Portalem Spożywczym, który zarzucił niemieckiej firmie cyniczne wykorzystywanie logo w ukraińskich barwach. Mix Markt wykorzystuje ten sam znak w tych samych kolorach praktycznie od początku swojego istnienia w 2008 r. Jestem także skłonny uwierzyć, że w Polsce znajdziemy całkiem sporo osób, którym rosyjskie jedzenie podpasuje. Nie jestem też jakimś radykalnym zwolennikiem wojennych bojkotów konsumenckich, czy właściwie jakichkolwiek innych. Gdzieś jednak trzeba postawić granicę. Nazywanie tradycyjnych polskich albo ukraińskich pierogów daniem rosyjskim to już zdecydowana przesada.

Inwazja na Ukrainę wcale nie zakończyła relacji gospodarczych Polski z Rosją

Odłóżmy jednak żarty na bok. Mamy do czynienia z bardzo osobliwą sytuacją. Za naszą wschodnią granicą toczy się potworna wojna, jakiej Europa nie widziała od zakończenia II Wojny Światowej. Agresorem jest w niej reżim Władimira Putina, który dopuszcza się wszelkich możliwych zbrodni, jak to rosyjskie wojska zawsze miały w zwyczaju. Już nie tylko tamtejsi propagandziści, ale także przedstawiciele Kremla co rusz twierdzą, że toczą wojnę nie z Ukrainą a z NATO, czyli także z Polską.

Robią to głównie na użytek wewnętrzny, bo za granicą nawet rosyjscy sojusznicy nie wierzą w bzdury głoszone przez ludzi Putina. Nie da się jednak ukryć, że Federacja Rosyjska jest dzisiaj państwem jawnie wrogim Polsce i jej sojusznikom. Podobnie zresztą zachowuje się Białoruś pod rządami Aleksandra Łukaszenki, ale tego kraju nie ma już sensu traktować jako samodzielny podmiot. Obydwa państwa zresztą aktywnie współpracowały w celu wywołania kryzysu migracyjnego w Polsce jeszcze przed rozpoczęciem inwazji na Ukrainę.

W tej sytuacji utrzymywanie jakichkolwiek relacji gospodarczych z wrogiem wydaje się absurdalne. Jak to więc możliwe, że pomimo bezprecedensowych sankcji rosyjskie produkty mogą trafiać na sklepowe półki w Polsce? Nie ma w tym nic dziwnego. Sankcje nie obejmują w końcu żywności, a pomimo trwającej ponad rok barbarzyńskiej inwazji na Ukrainę, import rosyjskich produktów spożywczych ma się całkiem nieźle.

Zostawmy jednak kawior, pielmieni, czy te nieszczęsne pierogi. Polska importowała z Rosji ropę naftową, dopóki Kreml nie postanowił zakręcić Orlenowi kurek. Nasz koncern naftowy wciąż przetwarza rosyjski surowiec w swoich czeskich rafineriach. Mogę jednak uspokoić: władze spółki wcale się z tego powodu nie cieszą.

W rozgrywce pomiędzy państwami konsumencki wdowi grosz nie ma wielkiego znaczenia

Dopóki przywódcy państw NATO i Unii Europejskiej nie zdecydują się na całkowite zerwanie wymiany handlowej z Rosją, dopóty jakieś relacje gospodarcze z tym złowrogim imperium mieć będziemy. Najprawdopodobniej jednak nic takiego nie będzie miało miejsca. Ani świat zachodni, ani Polska w gruncie rzeczy wcale nie chcą nałożyć na Rosję pełnoprawnego embargo. Zwłaszcza jeśli weźmiemy irracjonalnie pozytywny stosunek mieszkańców Stanów Zjednoczonych i zachodniej Europy do Rosji jako takiej.

Czy można się w takiej sytuacji dziwić, że Mix Markt dalej sprowadza rosyjską żywność do Europy? Albo Auchan, dla którego tamtejszy rynek to 20 proc. przychodów i w który zainwestował ogromne pieniądze? Przy czym warto dodać, że brak zdziwienia nie oznacza od razu aprobaty czy nawet akceptacji. Zwłaszcza w sytuacji, gdy francuski koncern aktywnie wspiera rosyjską armię i jeszcze zapiera się w żywe oczy.

Świadomy konsument powinien zdawać sobie sprawę z konsekwencji swoich wyborów. Kupując rosyjskie produkty, w jakimś stopniu wspieramy Rosję, a więc także jej machinę wojenną. Koncepcja „wdowiego grosza” nie ma jednak zastosowania w relacjach między państwami i ich gospodarkami. Zostaje nam co najwyżej gest o znaczeniu czysto symbolicznym. Jeśli komuś to pasuje, to śmiało. Jeśli ktoś nie może sobie wyobrazić życia bez rosyjskich specjałów, to kim jestem, by go oceniać?