Księgowa w ciąży na zwolnieniu lekarskim pomagała, głównie zdalnie, koleżankom które przejęły jej obowiązki. Przy okazji innej sprawy dowiedział się o tym ZUS od samej zainteresowanej. Pozbawił ją prawa do zasiłku chorobowego i zażądał zwrotu już wypłaconych pieniędzy. Wygrała w Sądzie Rejonowym i Okręgowym, ale Sąd Najwyższy uchylił wyrok i nakazał ponowne rozpoznanie sprawy. Wygląda na to, że na L4 lepiej trzymać się od firmy z daleka.
Na L4 lepiej trzymać się od firmy z daleka
Kobieta, której sprawy wyrok dotyczy tłumaczyła w sądzie, że udzielała tylko pomocy koleżankom w pracy. Pomoc była incydentalna i nie wpłynęła na stan zdrowia. Nie miała dostępu do dokumentacji spółki i konta bankowego. Nie wykonywała przelewów, jedynie podpowiadała pracownikom. Raz na jakiś czas logowała się do programu, sprawdzając uczciwość pracowników w kilku oddziałach spółki. Zobowiązała się dobrowolnie udzielać wsparcia zastępującym ją pracownikom. Wyjaśniła sądowi, że zamierzała wrócić do pracy po urodzeniu dziecka. Wobec tego starała się na bieżąco. Czyniła to głównie zdalnie. Telefonicznie oraz przez dostęp do programu komputerowego. Zdarzyło się, że przyjeżdżała do siedziby spółki, głównie przy okazji wizyt u lekarza, by pomóc w skompletowaniu dokumentów. Pracodawca w okresie niezdolności do pracy nie wydawał jej poleceń ani nie wypłacał wynagrodzenia.
Sąd: to zwykła koleżeńska przysługa
Sąd Rejonowy ocenił, że to co robiła w istocie było tylko pomocą koleżeńską. Wynikało to z jej poczucia odpowiedzialności za przedsiębiorstwo, z którym od lat była zawodowo związana. Również Sąd Okręgowy, który rozpatrywał apelację ZUS uznał, że nie każdy przejaw aktywności pracownika wypełnia przesłanki z art. 17 ust. 1 ustawy z 25 czerwca 1999 r. o świadczeniach pieniężnych z ubezpieczenia społecznego w razie choroby i macierzyństwa. Nie obejmuje to zachowań sporadycznych, incydentalnych, wymuszonych okolicznościami. Za takie uznał zachowanie kobiety.
Zdaniem SO nie można też uznać, że wykorzystywała ona zwolnienie lekarskie niezgodnie z jego celem. Pozostawała w domu i miała zapewnioną opiekę. Sąd uznał, że utrzymywanie bieżącego kontaktu z pracodawcą było uzasadnione specyfiką pracy ubezpieczonej oraz okolicznościami sprawy. A jej pomoc była niezbędna wobec braku innego doświadczonego pracownika księgowości. SO apelację ZUS oddalił.
ZUS: pracowała, nie pomagała
ZUS się nie poddał i wniósł skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego. Sąd Najwyższy uznał podniesione w niej zarzuty ZUS za zasadne. Uchylił zaskarżony wyrok i przekazał SO do ponownego rozpoznania. SN zauważył, że w postępowaniu sądowym ustalono, że ubezpieczona pomimo przebywania na zwolnieniu lekarskim, wykonywała powierzone jej obowiązki. Na dodatek nie tylko z domu, ale również bywała w siedzibie firmy. SO będzie musiał ponownie odpowiedzieć na pytanie ZUS czy sytuacja, w której pracownik idzie na L4 bo jest niezdolny do pracy, a następnie jednak wykonuje pracę nie stanowi właśnie wykorzystywania zwolnienia lekarskiego niezgodnie z jego celem. A jeśli tak, to zasiłek powinien utracić i otrzymane już świadczenia zwrócić.
Sąd Najwyższy: ZUS może mieć rację
Sąd Najwyższy przywołał inny wyrok SN z 22 stycznia 2019 r., II UK 521/17, w którym orzeczono, że ubezpieczony, który w okresie orzeczonej niezdolności do pracy podpisuje faktury VAT, wykonuje pracę zarobkową i traci prawo do zasiłku chorobowego. Sędziowie uznali, że sankcja utraty prawa do zasiłku obejmuje wszystkie czynności, niezależnie od wymiaru świadczonej pracy. Za pracę uważa się prace w potocznym tego słowa znaczeniu, czyli nawet, gdy nie jest podejmowana „w celu zarobkowym”. W uzasadnieniu wyroku SN czytamy, że przedmiotem ubezpieczenia chorobowego jest ryzyko braku zarobku wynikające z chorobowej niezdolności do pracy. Nadużywa zatem tego ubezpieczenia ten, kto korzysta z ubezpieczenia, a z drugiej strony wykonuje pracę zarobkową.