Chciał ukraść 2,5 zł. Może teraz trafić do więzienia na… 10 lat

Codzienne Na wesoło Prawo Dołącz do dyskusji
Chciał ukraść 2,5 zł. Może teraz trafić do więzienia na… 10 lat

Zdarzają się złodzieje legendarni, których czyny – choć oczywiście karygodne – są i podziwiane ze względu na przebiegłość czy sprytny plan. To nie jest jednak przypadek pewnego 34-latka z warszawskiej Pragi. To raczej mocny kandydat do tytułu „najgłupsza kradzież 2022 r.”.

W złodziejskim „fachu” kluczowe jest to – oczywista oczywistość – żeby nie dać się złapać. Należy więc się w pierwszej kolejności upewnić, czy wokół nie ma a) policjantów i b) potencjalnych świadków. 34-latek ze stolicy o to jednak nie zadbał.

Okazało się, że gdy próbował wkraść się do stojącego na Białołęce seata, właśnie z interwencji wracał patrol policji. Przy okazji na miejscu był jeszcze inny świadek, który szybko zresztą zgodził się współpracować z policją.

Zachowanie mężczyzny było dość dziwne – niewiele osób kuca przy drzwiach obcego auta. 34-latek więc przyznał się, że chciał się do pojazdu włamać. To już poważna sprawa – skończyło się za zarzucie usiłowania kradzieży z włamaniem. Kodeks przewiduje za to aż 10 lat więzienia. Jednak, jak się okazało, mężczyzna jest recydywistą. Wyrok może być więc jeszcze wyższy.

Najgłupsza kradzież 2022 r. Starczyłoby może na jogurt

Brzmi to wszystko jak opowieść o kimś, kto może nie jest mistrzem w złodziejskim „fachu”. Ale zapewne funkcjonariusze spotykają się zapewne codziennie. Co innego jest niezwykłe w tej historii.

Otóż mężczyzna, jak mówiła PAP kom. Paulina Onyszko z komendy policji na Białołęce,  przyznał, że chciał się dostać do auta, bo na siedzeniu kierowcy leżało 2,5 zł. Cóż, „kradzież stulecia” to nie była. Nawet gdyby warszawiakowi udało się okraść właściciela seata, mógłby za swoją „zdobycz” kupić puszkę coli, ewentualnie jogurt.

Trudno powiedzieć, co motywowało złodzieja, a policja na razie na ten temat się nie wypowiada. Może jakiś zgubny nałóg? Może chęć powrotu do więzienia? Ponoć to ostatnie zdarza się recydywistom – i to wcale nie tak rzadko. Trudno nam sobie jednak wyobrazić rozmowy ze współosadzonymi w takiej sytuacji. A zwłaszcza odpowiedź na pytanie „a za co ty właściwie siedzisz”?