Najpopularniejszym europejskim serwisem społecznościowym jest Xing.com. Tragedia, po prostu tragedia

Codzienne Dołącz do dyskusji
Najpopularniejszym europejskim serwisem społecznościowym jest Xing.com. Tragedia, po prostu tragedia

Proces adopcji Europy przez Stany Zjednoczone zaczął pod koniec XX wieku przyjmować patologiczną formę. Tak patologiczną, że na Starym Kontynencie niemal całkowicie odpuściliśmy sobie rywalizację w kwestii hardware’u i internetu.

To, co zawsze najbardziej mnie drażniło, to fakt, że w Europie wszyscy się do tego przyzwyczailiśmy. Hollywoodzkie kino i masowo subskrybowany Netflix pozwalały nam czuć się częścią amerykańskiej kultury, więc z gracją znosiliśmy fakt, że korzystamy z amerykańskich systemów operacyjnych, często na amerykańskim sprzęcie, używając amerykańskich mediów społecznościowych. Azja miała swoje podrygi – TikToki, Samsungi i inne ambicje. Europa w tym internecie ma Zalando. Jest źle.

Co gorsza, ilekroć zdarzyło mi się wspomnieć, że w tej naszej Europie w zasadzie nie mamy prawie niczego istotnego w technologiach (kilka ASML czy SAP wiosny nie czyni, gdy amerykański Google, Facebook, Amazon, X, Microsoft czy Nvidia rządzą światem – biznesowo i dosłownie), musiałem czytać strofujące mnie riposty o tym, że nie ma absolutnie żadnego problemu, a miarą potęgi nie jest serwisik społecznościowy.

Ja się z tym nie zgadzam

Po pierwsze – serwisy społecznościowe są w stanie w dzisiejszych czasach zmieniać, obalać i wyłaniać nowe rządy. Przede wszystkim jednak, gdzie dzisiaj jest Europa, skoro nie potrafi stworzyć nawet takiej popierdółki jak znaczący serwis społecznościowy? Już nawet nie mówię o globalnym hegemonie e-commerce czy firmie technologicznej, która działa na wszystkich istotnych obszarach. Głupi europejski odpowiednik Instagrama – przecież to nie jest jakaś wielka filozofia.

Postanowiłem znaleźć największy europejski serwis społecznościowy. Nie jest źle – jest tragicznie. Nasz społecznościowy hegemon ustępuje nie tylko amerykańskim czy chińskim platformom, ale nawet rosyjskiemu VKontakte. Kojarzycie LinkedIn? No, to szczytem europejskiej myśli społecznościowej jest Xing.com – taka jego niemiecka wersja. Bardzo przyjemna wizualnie, ale jakby kompletnie pozbawiona ambicji ekspansji, a funkcje społecznościowe i tak zostały w niej zredukowane do minimum.

Żeby uzmysłowić skalę – Xing ma około 10 milionów wizyt miesięcznie, podczas gdy należący do Microsoftu LinkedIn 1,67 miliarda. Instagram ma 5,65 miliarda, a X (Twitter) 4,20 miliarda.

Media społecznościowe to nie jest AI ani systemy operacyjne. To jedna z najprostszych rzeczy do skopiowania. A mimo to w Europie nie ma nikogo, kto w ogóle odważyłby się myśleć o budowaniu niezależnej platformy, wolnej od amerykańskiego imperium. Nie ma też żadnego realnego zainteresowania ze strony Komisji Europejskiej, która od czasu do czasu pojęczy na koncerny pokroju Google czy Meta, ale koniec końców jest im z nimi bardzo dobrze.

Europejczycy w internecie są tak nieporadni, że bojkotują Amerykanów… u innych Amerykanów

Czy wkurza was Elon Musk? Kontrowersyjny przedsiębiorca od lat przekracza różne granice wrażliwości, ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że powoli zaczął już drenować zasoby cierpliwości nawet wśród swoich własnych sympatyków.

Rozumiem więc, dlaczego część osób – choć prawdopodobnie była to inicjatywa z góry skazana na porażkę – decydowała się na ostentacyjne odejście z należącego do Muska Twittera/X. Czy to była historyczna szansa na przełamanie amerykańskiego monopolu na obowiązujące w Europie media społecznościowe? Powiedzmy, że tak.

Co zrobili Europejczycy? Odeszli na BlueSky. Również amerykańskie.