Resort rezygnuje z najbardziej kontrowersyjnego elementu szykowanej nowelizacji przepisów dotyczących rozwodów. Nie będzie obowiązkowych rodzinnych postępowań informacyjnych. Te, zdaniem ekspertów, wydłużałyby tylko procedurę i przy tym wcale nie poprawiały sytuacji dzieci.
Miesiąc temu, na łamach Bezprawnika, pisaliśmy o tym, jakie zmiany w alimentach i rozwodach znalazły się w projekcie Ministerstwa Sprawiedliwości. Już wtedy, po starciu z ostrą krytyką środowisk prawniczych, Ministerstwo powoli wycofywało się z pomysłu niejako godzenia małżonków „na siłę”. Na dzień dzisiejszy, z oficjalnego stanowiska resortu wiemy już, że nie będzie obowiązkowych rodzinnych postępowań informacyjnych. Sama instytucja zostaje, ale przybierze inny, mniej kolizyjny kształt.
O co chodziło z rodzinnymi postępowaniami informacyjnymi?
Jak wiadomo, w obecnych czasach sporo małżeństw kończy się rozwodem. Nietrudno się domyślić, że nie jest to sytuacja idealna dla wspólnych małoletnich dzieci rozwodników. I to właśnie tę grupę miała chronić instytucja, będąca w swoim założeniu jednym z kluczowych elementów procedowanej reformy prawa rodzinnego.
Założenie było takie, że zanim postępowaniu rozwodowemu zostanie nadany bieg, małżonkowie mają spróbować się dogadać. Przede wszystkim dla dobra dzieci. Zdaniem resortu takie spotkania mogłyby prowadzić na przykład do wycofania pozwu. W mniej optymistycznej wersji, małżonkowie mieli dojść przynajmniej do porozumienia w zakresie kwestii związanych z opieką nad małoletnimi.
Większość ekspertów – w tym rada legislacyjna przy premierze – od początku krytykowała propozycję. Przeciwnicy instytucji podkreślali, że przyczyni się ona do znaczącego wydłużenia procedur, a wcale nie poprawi sytuacji dzieci. „Za” postępowaniami informacyjnymi było zaś na przykład Ordo Iuris, które poza tym postulowało wydłużenie czasu wyczekiwania na wniesienie pozwu rozwodowego z miesiąca do pół roku.
Fundacja „Dajemy Dzieciom Siłę” oraz Stowarzyszenie Sędziów Rodzinnych w Polsce przypominały, że do 2005 r. w polskim prawie funkcjonowały posiedzenia pojednawcze spełniające tożsamą rolę, co zaproponowane rozwiązanie. Jak czytamy na łamach „serwis.gazetaprawna.pl” – odsetek osób, które po odbyciu spotkań decydowały się na rezygnację z rozwodów, był jednak znikomy – dlatego regulacja przestała funkcjonować.
Sądy nie są od godzenia zwaśnionych małżonków. Nie będzie obowiązkowych rodzinnych postępowań informacyjnych
Jak sprawę komentują prawnicy?
Sędziowie nie są od godzenia zwaśnionych małżonków, tylko od czuwania nad prawidłowo przeprowadzaną procedurą, w której dobro dzieci jest na pierwszym miejscu. Ważniejsze jest usprawnianie, a nie ideologizowanie rozwodów – mówiła adwokat Katarzyna Łukasiewicz.
Powyższa wypowiedź pani Mecenas, zacytowana przez „dziennik.gazetaprawna.pl” moim zdaniem trafia prosto w sedno sprawy. To, co chciał wprowadzić resort, nie jest po prostu rolą sądów. Wyjaśnianie sporów między małżonkami to praca dla psychoterapeutów, czy mediatorów. Sądy są od tego, żeby uregulować sytuację prawną. Ba, żeby zrobić to jak najszybciej! A czy utrudnianie i przeciąganie procedur rozwodowych jest lekiem na ich rosnącą liczbę? Chyba niekoniecznie…
Zdaje się, że Ministerstwo Sprawiedliwości dostrzegło swój błąd, ponieważ przyznało, że pomysł nie był do końca trafny. Resort zapowiedział modyfikacje, choć na razie nie przedstawiono nowej wersji projektu.
W najnowszym stanowisku, Ministerstwo wskazało, że spotkanie informacyjne w nowej wersji projektu ma być prowadzone już po wszczęciu postępowania rozwodowego i traktowane raczej jako pomoc, a nie kolejny rygorystyczny warunek.
Jak czytamy na łamach cytowanego serwisu:
Pozostawienie spotkania informacyjnego ma na celu wsparcie małżonków poprzez dostarczenie im informacji o skutkach rozpadu małżeństwa – zwłaszcza o skutkach, jakie będzie to miało dla ich małoletnich dzieci – poinformowanie o zasadach prowadzonego postępowania o rozwód oraz zasadach postępowania przed mediatorem.
Co do zasady, postępowania mają być prowadzone przez mediatorów.