Nie ma co płakać nad polskimi pracownikami Leroy Merlin i Auchan

Biznes Społeczeństwo Dołącz do dyskusji (239)
Nie ma co płakać nad polskimi pracownikami Leroy Merlin i Auchan

Jest pewna grupa firm, które nie zachowały się przyzwoicie i nie wyszły z Rosji, gdy ta zaczęła wyrzynać ukraińską ludność cywilną. W tym gronie znajduje się m.in. Auchan i Leroy Merlin. 

Takich firm jest niestety więcej, natomiast francuskie markety (w ich gronie znajduje się też Decathlon) stały się swego rodzaju twarzami przedkładania doraźnych interesów biznesowych, liczonych w rublach, nad ludzkie życie.

W polskim internecie Auchan i Leroy Merlin bywają nawet nazywani kolaborantami, a sami internauci organizują się w bojkotach określanych jako Dzień hańby. Władze koncernu twierdzą, że taki opór wobec nich jest niewłaściwy, a jedyną misją firmy jest utrzymanie miejsc pracy dla rosyjskich pracowników i źródeł pożywienia dla Rosjan. Przypomina to nieco wypowiedzi Aleksandra Łukaszenki, który opowiada swojemu ludowi, że Polacy głodują, a w Białorusi można kupić kaszę gryczaną w prawie każdym sklepie.

Czytaj też:

Polscy pracownicy Leroy Merlin i Auchan sobie poradzą

W odpowiedzi na wiele różnych form sprzeciwu przeciwko marketom Decathlon, Leroy Merlin i Auchan, część internautów w Polsce twierdzi, że jest on zbyt radykalny. Że w konsekwencji markety w Polsce zbankrutują, a wielu Polaków straci pracę.

Jeżeli chodzi o bankructwo, to na tę chwilę trudno powiedzieć. Zarówno dane aplikacji Pan Paragon, jak i dane pochodzące z banku PKO BP pokazują, że sieci dostają po kieszeni i konsumpcja w ich oddziałach spadła. W sklepach nadal można jednak spotkać klientów, którzy nie są świadomi tego co dzieje się w Rosji albo po prostu jest im to obojętne. Może być więc i tak, że bojkoty bojkotami, ale na bankructwo polskich oddziałów Auchan czy Leroy Merlin nie ma szans. Nawet jeśli rynek staje się dość „wrogi” dla francuskich sieci, a opinia publiczna mocno nieprzychylna.

To czy ktoś zwraca uwagę na takie kwestie, czy też nie, to jego indywidualna sprawa. Ja osobiście rzeczywiście postanowiłem „zagłosować portfelem” i omijam te sieci od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę.

Nie zgadzam się jednak z częstym argumentem, który pada w internetowych dyskusjach, że powinniśmy przymknąć oko na to, że sieci robią teraz biznes w Rosji, bo jeszcze się obrażą na Polskę i mnóstwo pracowników straci pracę.

Sieci typu Auchan czy Leroy Merlin są głęboko zakorzenione w polskim rynku i nikt go tak łatwo nie odda na skutek trwających kilka tygodni niepokojów. Pamiętajmy, że jako polskie społeczeństwo mamy bardzo konkretne oczekiwania względem tych marek i to one powinny się liczyć z głosem swoich konsumentów, a nie odwrotnie.

Po drugie, likwidowanie istniejących marketów jest raczej rzadką praktyką i – jak wszyscy dobrze wiemy z doświadczenia – bardziej prawdopodobny byłby wariant sprzedaży tychże. Zapewne na widok sytuacji Auchan już zaciera ręce inna sieć marketów, zaś złe decyzje Leroy Merlin mogą być okazją dla Obi czy Castoramy, które mogłyby przejąć sklepy w dogodnych lokalizacjach. Pracownicy nie stracą pracy, tylko zmienią co najwyżej kolory kubraczków.

Po trzecie, gdyby nawet pracownicy mieli stracić pracę, to żaden market nie jest instytucją charytatywną. Zatrudniał ludzi, ponieważ potrzebował ich do zagospodarowania pewnych społecznych potrzeb. A to oznacza, że takie osoby są na gwałt potrzebne w handlu i w mgnieniu oka znajdą zatrudnienie u konkurencyjnej sieci.

3S: Spokój, Sankcje, Solidarność

Usprawiedliwianie Auchan i Leroy Merlin, bo polski pracownik może stracić pracę, ma mniej więcej tyle samo sensu co mówienie, że powinniśmy poświęcić Ukrainę, żeby nie wkurzać pana Putina. To tchórzliwa i pozbawiona logiki narracja w interesie Kremla.

Polski pracownik ma wartość, tymczasem sieciom Auchan i Leroy Merlin szacunku dla wartości z kolei zabrakło. I to jest właśnie istotą całego sporu.