Mówiąc szczerze jestem zaskoczony. O bojkotach w internecie mówi się często, ale z reguły - na pokaz.
Mało kto się inicjatywami bojkotu przejmował w przeszłości. Z reguły wyglądało to tak, że ktoś wrzucał informację o tym, że jakaś firma zachowała się nie w porządku. Internauci mówili "o nie, już nie będziemy tam kupować", napisali kilka krytycznych postów na fanpage'u danej firmy, a następnie po dwóch dniach zapominano o sprawie.
Bojkot sklepów takich jak Auchan tym razem na serio
Kiedy więc firmy takie jak Auchan, Leroy Merlin, Decathlon i kilka innych zdecydowały się handlować z Rosjanami jak nigdy nic, internauci w Polsce - w akcie solidarności z mordowanymi w tym czasie Ukraińcami - deklarowali, że nie będą tam już więcej robić zakupów. Nie wiem jak inni - ja rzeczywiście omijam te sieci szerokim łukiem, a byłem stałym klientem Auchan. Generalnie jednak należało oczekiwać, że sieci nie zaobserwują spadku przychodów, co najwyżej zanotują trochę złego PR-u w sieci.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
Rano zrobiłem na łamach mojego konta w serwisie Twitter sondę, z której wyszło wprost, że blisko 80% Polaków starannie bojkotuje produkty lub sieci, które wspierają swoimi podatkami reżim Putina.
Mimo wszystko zaskoczył mnie ten rezultat, ale - wiadomo - "badanie" przeprowadzono na stosunkowo niewielkiej grupie osób na dodatek z dość zamkniętej społeczności Twitterowiczów.
PKO BP potwierdza - internauci bojkotują sieci, które nie zbojkotowały Rosji
Wygląda jednak na to, że bojkotowe żarty się skończyły, a bojkot na wojnie wygląda inaczej. Trzeba uczciwie przyznać, że tym razem Polacy mają powód i motywację, by omijać sklepy, które pozostały z Rosji. Po raz pierwszy bojkot odbywa się bowiem nie w imię zasad, a na pohybel. Na pohybel czerwonym. I widać takiej motywacji potrzebowali Polacy.
Nad problemem pochylił się najpopularniejszy w Polsce bank PKO BP. Bojkot sieci handlowych, które nie wycofały się z Rosji, to więcej niż tylko hasła w mediach społecznościowych. Dane o płatnościach kartami PKO BP dobitnie pokazują, że sieci, które pozostały aktywne w Rosji, mają niższą dynamikę obrotów niż konkurencja. Nie sposób mówić tutaj o przypadku, ponieważ przed wybuchem wojny sieci te potrafiły notować nawet lepsze lub tożsame wyniki, co ich konkurenci.
Decyzja francuskich sieci handlowych o pozostaniu w Rosji wzbudziła wielkie obrzydzenie ze strony internautów. Doszło też zresztą do kilku aktów aktywizmu (trudno w takiej sytuacji mówić o wandalizmie, prawda?), gdy mury sklepu popisano antywojennymi hasłami.
Wyjątkowo przykro czyta się historię ukraińskiego oddziału Leroy Merlin, co opisał Paweł Mering w tekście "Leroy Merlin do swoich pracowników w Ukrainie: mamy was w nosie".