Niskie stawki nie znikną od urządzania awantur i wzajemnego obrażania się na grupach na Facebooku

Praca Dołącz do dyskusji (79)
Niskie stawki nie znikną od urządzania awantur i wzajemnego obrażania się na grupach na Facebooku

Czasem zdarza mi się zajrzeć na facebookowe grupy dla freelancerów. Część osób szuka na takich grupach wykonawców – od grafików, przez copywriterów i tłumaczy aż po fotografów, montażystów, programistów a nawet wirtualne asystentki. Prawdziwy problem zaczyna się wtedy, gdy ktoś w ogłoszeniu ośmieli się podać stawkę. Jeśli nie jest naprawdę dobra, to może liczyć się z falą komentarzy. A jeśli ktoś pod postem napisze (i to na serio), ze chętnie zrealizowałby takie zlecenie, to może liczyć się z czymś znacznie gorszym…

Będzie Pan miał do portfolio

Na takich facebookowych grupach bardzo często chodzi po prostu o to, żeby złapać klienta. Czyli zostać wybranym do realizacji określonego zlecenia. I to jest normalne – komunikacja przez Facebooka ma charakter mniej formalny, obie strony chętniej rozmawiają, przechodząc często od razu do meritum. W ogłoszeniach dla freelancerów raz stawka jest, raz jej nie ma. A jak już jest, to nawet jest gorzej, niż jakby jej nie było.

Dlaczego?

Bo to często są bardzo niskie stawki, proponowane przez osoby, które ewidentnie nie znają realiów rynkowych i nie potrafią (lub nie chcą) wycenić danej pracy należycie. Mało tego – niektórzy zleceniodawcy proponują pracę za…wpis do portfolio. Po prostu pozwolą freelancerowi pochwalić się oficjalnie, że zrobił taki a taki projekt. Minus? Najczęściej mnóstwo pracy całkowicie za darmo. A jeśli proponujący nie jest przedstawicielem znanej marki, która robi wrażenie (a w 99,99% przypadków nie jest), to równie dobrze portfolio można przecież wykonać realizując całkowicie autorskie tematy. Według własnego uznania.

Zajmij się sobą, a nie absurdalną stawką, na którą ktoś się godzi

Załóżmy, że mamy już ogłoszenie z absurdalnie niską stawką. Nieważne, czy wynikała ona z niewiedzy zleceniodawcy czy po prostu jego podejścia biznesowego. Mamy też zazwyczaj pod spodem kilkanaście, a w skrajnych przypadkach – kilkadziesiąt komentarzy od specjalistów z branży. ¾ z nich to zazwyczaj bardziej lub mniej grzeczne (choć zazwyczaj jednak mniej) zwrócenie uwagi zleceniodawcy, że wystawił się na pośmiewisko. I że nikt za przysłowiową miskę ryżu nawet nie tknie tego zlecenia. Albo że zleceniodawca to chyba o jednym zerze zapomniał. Albo od razu o trzech.

I w końcu prędzej czy później znajdzie się ktoś, kto napisze, że jest zainteresowany zleceniem. Nierzadko to wstęp do kolejnej awantury. Bo jak to? „Psujesz rynek” to koronny argument. „Bo potem pracodawcy się nauczą, że można dawać takie stawki, i będą takie stawki dawać!”.

I w porządku, zgadzam się w większości przypadków co do tego, że stawki są za niskie. Ale jeśli ktoś z premedytacją zgadza się na to, by taką stawkę przyjąć (mimo że w dyskusji wyżej wytłumaczono mu, że to głupota), to… przecież to tylko jego własny wybór. I oczywiście zleceniodawcy, jeśli ostatecznie obie strony się dogadają.

Nie wiadomo, po co właściwie takie dyskusje. Niskie stawki od tego nie znikną

Dziwi mnie niezmiernie fakt, że cała masa specjalistów ma czas zajmować się ocenianiem ofert (i osób nimi zainteresowanych). Ba, ma czas brać udział w internetowych kłótniach. A przecież jeśli ktoś ma odpowiednie umiejętności, wiedzę i jest choć trochę komunikatywny, to nie będzie mu przeszkadzać to, że są osoby, które przyjmują zlecenia za niskie stawki. Dlaczego? Bo zwyczajnie zleceniodawca z takim budżetem nie jest jego potencjalnym klientem. Taki zleceniodawca nie zaproponuje nagle 10 razy więcej (chyba że kilkukrotne próby znalezienia „specjalisty” za niską stawkę zakończą się niepowodzeniem). Klienci, którzy są gotowi zapłacić więcej za pracę danej osoby zaznaczą to już na wstępie. Naprawdę – freelancerzy, którzy wyżej wyceniają swoją pracę i osoby, które są w stanie zrobić to za niewielką kwotę, nie mają tych samych klientów. Ba – nie walczą nawet o nich. To zupełnie dwie różne grupy odbiorców.

Mam zatem taką refleksję – zamiast brać udział w jałowych, bezsensownych internetowych dyskusjach, lepiej skupić się na sobie. Na swoich klientach. Dokształcaniu się. A nawet na porządnym odpoczynku. A jeśli freelancerzy chcą „uczyć” zleceniodawców, że proponowane przez nich stawki nie wyjdą im na dobre, to dużo lepiej zrobią jak przemilczą ogłoszenie. Jak nie ściągną zainteresowania młodszych, mniej doświadczonych kolegów, gotowych wykonać dane zlecenie za daną stawkę. Albo jak pozwolą potem tym samym zleceniodawcom wrócić, ale z lepszą płacą. Bo na przykład ktoś, kto wziął mniej, wykonał dane zlecenie dużo gorzej.

A jeśli freelancerzy faktycznie są świetni w swojej branży, to wcale nie muszą przejmować się zbyt mocno tym, co się dzieje na rynku i tracić czasu na internetowe awantury, prawda?