ecommerce Zakupy

Jeżeli szukasz prezentu, to nie kupuj na Temu. Jeżeli szukasz towaru, to generalnie lepiej nie zaopatruj się w Chinach

Rafał Chabasiński
19.12.2023
Jeżeli szukasz prezentu, to nie kupuj na Temu. Jeżeli szukasz towaru, to generalnie lepiej nie zaopatruj się w Chinach

Niemieccy eksperci z VDE przebadali towar sprzedawany na platformie Temu. Okazało się, że producenci z Chin nierzadko sprzedają tam niespełniający europejskich norm szmelc. Temu to platforma sprzedażowa będąca jedynie pośrednikiem pomiędzy klientem a chińskimi firmami. Coś nam to przypomina. Dlatego sprzedawcy powinni wziąć poprawkę na odpowiedzialność za towar w dropshippingu, żeby uniknąć przykrych niespodzianek po świętach.

Niemieccy eksperci udowodnili, że chińscy producenci sprzedają na Temu towary, które mogą być wręcz niebezpieczne

Towary produkowane w Chinach przez długie lata kojarzyły się w Polsce z kiepską jakością. Być może czasy się zmieniają, ale pewne rzeczy pozostają takie same. Portal dlahandlu.pl informował niedawno o badaniu, jakim inżynierowie z niemieckiego stowarzyszenia VDE razem z magazynem konsumenckim WISO poddali towary sprzedawane na popularnej w ostatnim czasie chińskiej platformie Temu. Wynik, jak można się domyślić, do najlepszych nie należy.

Testy dają przerażający wynik. Dotyczą zarówno jakości, jak i bezpieczeństwa, które zaobserwowaliśmy w przypadku małych urządzeń gospodarstwa domowego. W niektórych przypadkach występuje zagrożenie życia.

Powyższy fragment raportu to podsumowanie testów przeprowadzonych na zamówionym czajniku, słuchawkach, głośnikach Bluetooth, suszarce i kilku innych urządzeniach. Pierwsze urządzenie okazało się mieć metalową obudowę, która prawdopodobnie pozostaje pod napięciem i wtyczkę pozbawioną przewodu ochronnego. Głośnik i słuchawki nie poradziły sobie z kolei z pomiarami akustycznymi jakości dźwięku. Suszarka z kolei nie ma nawet na obudowie etykiety. O spełnieniu jakichkolwiek europejskich norm jakościowych mowy być nie może.

Odpowiedzialność za towar w dropshippingu jest szersza, niż by się wydawało na pierwszy rzut oka

Przy sprowadzaniu towarów z Chin nie sposób nie wspomnieć o pokrewnym zjawisku dropshippingu. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów od dawna zwraca uwagę, że w gruncie rzeczy wszystko zależy od tego, na jakich konkretnych zasadach zorganizowaliśmy sprzedać. Wyróżnić możemy dwa podstawowe warianty. Najkorzystniejszym dla kupującego jest oczywiście ten, w którym sklep internetowy jest pełnoprawnym sprzedawcą, a azjatycki partner jest jedynie jego dostawcą. Wówczas cała odpowiedzialność za towar w dropshippingu wynikająca na przykład z przepisów ustawy o ochronie konsumentów spoczywa na sklepie.

Bardzo popularnym wariantem jest ten, w którym sklep internetowy jest jedynie pośrednikiem azjatyckiej firmy. Wówczas ma jedynie takie obowiązki, jakie sam na siebie nałożył w swoim regulaminie. Oczywiście do tego dochodzi odpowiedzialność za samą poprawną realizację transakcji. Problemy dla kupującego pojawiają się wtedy, gdy przychodzi do skorzystania z prawa do odstąpienia od umowy albo rękojmi. Wówczas istnieje ryzyko, że trzeba będzie kontaktować się bezpośrednio z chińską firmą, która niespecjalnie musi się przejmować ani polskim, ani unijnym prawem.

Siłą rzeczy na sklepie cały czas ciążą obowiązki natury informacyjnej. W szczególności zwróciłbym uwagę na art. 12a  ustawy o prawach konsumenta.

Najpóźniej w chwili wyrażenia przez konsumenta woli związania się umową na odległość dostawca internetowej platformy handlowej ma obowiązek poinformować konsumenta, w sposób jasny i zrozumiały oraz odpowiadający rodzajowi użytego środka porozumiewania się na odległość, o:

[…]

4) podziale obowiązków związanych z umową, która jest zawierana przez konsumenta na internetowej platformie handlowej, pomiędzy osobę trzecią oferującą towary, usługi lub treści cyfrowe a dostawcę internetowej platformy handlowej.

Innymi słowy: kupujący musi być poinformowany o tym, od kogo dokładnie będzie mógł dochodzić praw, które mu przysługują. Sklep internetowy niebędący formalnie sprzedawcą wciąż pozostaje internetową platformą handlową.

Sprzedaż podróbek jako „pośrednik” chińskiej fabryki szmelcu może się skończyć nawet więzieniem

Odpowiedzialność za towar w dropshippingu może mieć także charakter karny. Mowa oczywiście o wprowadzaniu do obrotu podrabianych towarów. Nawet sklepowi-pośrednikowi trudno byłoby się w takiej sytuacji wyłgać. W końcu w przypadku przedsiębiorcy mamy do czynienia z podmiotem profesjonalnym. Dowiedzenie, że nie mieliśmy pojęcia, że nasz chiński dostawca sprzedaje podróbki, może nie być łatwe. Zwłaszcza wtedy, gdy oferowaliśmy nasze towary w cenie znacząco odbiegające od rynkowego standardu albo ceny oryginalnego produktu.

Zgodnie z art. 305 ustawy prawo własności przemysłowej, kara może wynosić nawet 2 lata pozbawienia wolności. Jeśli mówimy o uczynieniu sobie ze sprzedaży podróbek stałego źródła dochodu, zagrożenie karą wzrasta do nawet 5 lat w więzieniu. Jeżeli sprzedajemy podrabiane towary od dłuższego czasu, to możemy się spodziewać zastosowania przeciwko nam właśnie tej surowszej kwalifikacji czynu.