Żabka i dyskonty. Poza tym w polskim handlu już nic właściwie się nie liczy

Biznes Zakupy Dołącz do dyskusji (108)
Żabka i dyskonty. Poza tym w polskim handlu już nic właściwie się nie liczy

Gdzie się robi w Polsce zakupy spożywcze czy chemiczne? Zasadniczo albo w osiedlowych sieciówkach, albo w… dyskontowych sieciówkach. Jak pokazuje badanie, inne formaty coraz bardziej tracą na znaczeniu. Czy więc niedługo pozostaną w naszych miastach tylko osiedlowe sklepy Żabki, Biedronki i Lidle?

Już 24 proc. wszystkich dóbr FMCG (czyli artykuły spożywcze i chemia domowa) kupujemy w osiedlowych sklepach sieciowych, wynika z najnowszego badania GfK Polonia.

Popularność takich formatów bardzo też rośnie. Od października 2018 roku do września 2019 roku segment urósł o 4,6 proc.

Jednak ciągle to dyskonty królują na naszym rynku. Dyskonty stanowią aż 34 proc. wszystkich wydatków na FMCG, podaje GfK Polonia. Dyskonty też rosną szybciej niż Żabki i inne „osiedlowe sieci” – aż o 8,4 proc.

Jednak, jak się okazuje, pozostała część rynku staje się powoli dodatkiem do dyskontów i „osiedlówek”(czyli przede wszystkim Żabek). Na przykład na hipermarkety, niegdyś symbol kapitalizmu, przypada tylko 13 proc. wydatków na dobra „szybkozmywalne”, jak się je fachowo określa.

Osiedlowe sklepy. Zakaz handlu sprzyja gigantom

Rosnącej popularności wielkich sieci trudno nie wiązać z niedzielnym zakazem handlu, który przecież w założeniu miał sprzyjać mniejszym przedsiębiorcom. Tymczasem widać wyraźnie, że to wielkie sieci na tym korzystają. Liczba małych sklepów natomiast maleje.

Łatwo zresztą zrozumieć, czemu Żabka jest coraz potężniejsza. Duża część sklepów sieci to „placówki pocztowe” – a takie mogą być otwarte w niedziele.

No dobrze, ale jak wytłumaczyć to, że dyskonty są coraz popularniejsze – choć one akurat muszą się zamykać w niedziele? Wyjaśnienie przynosi również raport GfK. Otóż choć okazuje się, że w przebadanym okresie robiliśmy zakupy średnio o 1,6 proc. rzadziej niż rok wcześniej, to zdecydowanie więcej wydawaliśmy. A ściślej mówiąc – przeciętna wartość zakupów była o 5,6 proc. większa.

Polacy więc najwyraźniej wzięli do siebie apele dużych sieci „Jak sobota, na zapas kup więcej, kup więcej!”. I faktycznie kupują. Zachęcają do tego rabaty, specjalne promocje czy programy lojalnościowe. Natomiast mali sklepikarze nie wytrzymują po prostu tej presji.

A sieci się rozkręcają i rozkręcają. Niedawno swoje podwoje otworzył sklep numer 6000 Żabki, niebawem zapewne czeka nas też otwarcie trzytysięcznej Biedronki. Duże sieci więc wygrywają bitwę o polski handel. A rząd, wprowadzając niedzielny zakaz, dał im naprawdę sporo amunicji.

Fot: Volgar/Flickr/CC BY-SA 2.0