Serwerownia nie musi generować ogromnych rachunków za prąd. Są sposoby na to, by płacić nawet kilkadziesiąt procent mniej

Finanse Firma Lokowanie produktu Dołącz do dyskusji
Serwerownia nie musi generować ogromnych rachunków za prąd. Są sposoby na to, by płacić nawet kilkadziesiąt procent mniej

Czy są możliwe oszczędności na prądzie w sektorze IT? Są, i to ogromne! Sposobów jest kilka: od ograniczenia liczby urządzeń, przez zmiany w sposobie ich chłodzenia, aż po narzędzia do odpowiedniej kompresji danych. I nie mówimy tu o oszczędnościach rzędu paruset złotych. Przy dobrym rozplanowaniu nasze rachunki mogą zmniejszyć się o dobre kilkadziesiąt procent! Jak to możliwe? Opowiada o tym w rozmowie z Bezprawnikiem specjalista z Dell Technologies Mirosław Kulka.

Maciej Bąk, Bezprawnik: Temat wzrostu cen energii ciągnie się od miesięcy. Regularnie odczuwają to przedsiębiorcy, co chwilę słyszymy, że ktoś ma problem z utrzymaniem biznesu właśnie z uwagi na między innymi koszty poboru prądu. Jak to się ma do firm, w których kluczowa jest infrastruktura IT?

Mirosław Kulka, presales manager, Dell Technologies: Jeśli chodzi o sektor IT, to pamiętajmy, że jest on krytycznym elementem funkcjonowania gospodarki w wymiarze globalnym. Bez IT nie ma usług publicznych, ochrony zdrowia czy choćby wielu segmentów rozrywki. Wszyscy dookoła słyszymy o tym, jak wielki przyrost danych mamy, jak dużo my – nawet jako użytkownicy końcowi – ich generujemy. I te dane trzeba jakoś przetworzyć, trzeba nimi zasilać aplikacje biznesowe. A te aplikacje biznesowe u klientów również puchną, rosną, pojawiają się nowe moduły, bo na tym firmy budują swoją przewagę konkurencyjną, chcąc być innowacyjne. I teraz, jeżeli zapomnimy na chwilę o tym, że prąd drożeje, to z samego faktu owego „puchnięcia” te firmy coraz więcej energii muszą zużywać. I jeżeli na tę falę wzrostu zużycia energii z powodu rozwoju usług, nałożymy jeszcze rosnące ceny, które bardzo się wahają i są nieprzewidywalne, to możemy sobie wyobrazić, jak wielkie wyzwania mają przed sobą osoby zarządzające centrami danych. I faktycznie pojawiają się od nich pytania do nas: jak możecie nam pomóc?

Mirosław Kulka - Dell Technologies
Mirosław Kulka – Dell Technologies

Czyli zużywają więcej prądu w ogóle i ten prąd, którego zużywają więcej, jest dodatkowo droższy. Więc są w podwójnych opałach?

Dokładnie tak.

Co w takim razie zrobić, żeby ten wzrost kosztów ograniczyć? Oczywiście pierwsze, co przychodzi na myśl, to rezygnacja z czegoś. Ale przy tak złożonych systemach to pewnie nie jest takie proste…

Fizyki nie oszukamy. Jeżeli chcemy zmniejszyć ilość zużywanego prądu, to musimy ograniczyć ilość urządzeń, które tego prądu potrzebują do funkcjonowania. I tu pojawia się pytanie: czy musimy w takim wypadku rezygnować z części usług, jakie świadczymy? Czy musimy nasz biznes odciąć od części funkcjonalności, na których zależy klientom? Tu odpowiedź jest raczej optymistyczna. Otóż najważniejsze, co powinniśmy zrobić na początek, to analiza. Gdzie zużywamy tej energii dużo? Czy faktycznie w tym miejscu tak duże zużycie jest konieczne? Czy nie mógłbym jednego serwera wyłączyć na przykład w nocy, żeby niepotrzebnie nie zużywał prądu, a działające na nim usługi nie są akurat w tym momencie potrzebne? Czy na przykład chłodzenie, które mamy w serwerowni, jest zrobione w taki sposób, że nie stanowi za dużego narzutu energetycznego? Czyli czy jest optymalnie zaprojektowane. Moim zdaniem najważniejszą rzeczą, jaką powinniśmy zrobić, i to od niej powinniśmy w ogóle zacząć, to mieć świadomość, gdzie i ile energii elektrycznej zużywamy. I dopiero w kolejnym kroku zastanowić się, co z tym zrobić.

Rozumiem, że do takiego obliczania, zorientowania się na czym stoimy, można wykorzystać taki współczynnik jak PUE. Czy mógłbyś wyjaśnić co to oznacza?

PUE to parametr, który ostatnio wszedł przebojem na salony. Co prawda ten współczynnik jest z nami od dawna, ale jak rozmawiam z ludźmi z branży, to wiele osób do niedawna nawet nie wiedziało co to jest. PUE to współczynnik efektywności energetycznej, który mówi nam, jak duży narzut energetyczny mamy w serwerowni w stosunku do tego, co jest wymagane do zasilania naszej infrastruktury. Infrastruktury rozumianej jako macierz dyskowa, serwer czy urządzenia sieciowe. Czyli te tak zwane aktywne urządzenia, odpowiadające za świadczenie usług. I w zasadzie można powiedzieć, że takim głównym narzutem w serwerowni, powodującym tę energetyczną nieefektywność, jest właśnie chłodzenie. Bo stosunkowo dużo energii potrzebujemy do tego, żeby schłodzić naszą infrastrukturę. Żeby pokazać skalę: idealnym przypadkiem jest PUE 1. Jeśli mamy np. w takiej sytuacji serwery o określonym poborze mocy, to nie zużywamy już więcej energii na chłodzenie. Ale jeżeli już mamy PUE 2, to drugie tyle energii musimy zużyć na ogarnięcie całej infrastruktury zasilająco-chłodzącej. Takim średnim parametrem w polskich serwerowniach jest 1.6 – 1.7. To jest jeszcze w miarę przyzwoita wartość i nie ma czego się wstydzić. Są natomiast w Polsce klienci mający 1.2 – i to jest bardzo dobry parametr! Z kolei, jeśli przekraczamy wartość 2, to można to określić jako „danger zone”.

Danger zone, czyli zagrożenie czym?

Drastycznymi podwyżkami rachunków za prąd. Dla przykładu: PUE 3 oznacza trzykrotność rachunków za prąd porównując do samego zasilania infrastruktury IT.

A co z zagrożeniem związanym ze zbyt oszczędnym chłodzeniem?

No tak, tu dotykamy tematu: jak daleko możemy się posunąć z tym podnoszeniem temperatury? Tu mamy inną normę, prowadzoną przez stowarzyszenie ASHRAE, które standaryzuje pewne rzeczy. I na przykład większość serwerów z naszej oferty spełnia normę ASHRAE 2, natomiast określone konfiguracje również spełniają normy 3 i 4. Co to znaczy? Jeśli mamy normę poziomu drugiego, i 100% naszych serwerów ma tę normę, to jesteśmy w stanie je utrzymać w serwerowni przy temperaturze nawet 35 stopni. A jeżeli mamy konfigurację serwerów w 3 i 4 poziomie, to mówimy o poziomach nawet 40 czy nawet 45 stopni Celsjusza! I w zasadzie jest to już trochę przygotowanie pod chłodzenie świeżym powietrzem, tzw. fresh air cooling. Dzięki temu wentylator wolniej się kręci (zużywając mniej energii), ale serwer daje sobie radę. Także jesteśmy w stanie pójść tutaj do góry, ale musimy zrobić to z głową. Jeżeli w serwerowni są inne urządzenia nie tolerujące takich temperatur, to musimy dokonać pewnej separacji, ich rozmieszczenia tak, by zachować strefy chłodzenia nie „zabijając” niektórych urządzeń. Ale myślę, że trend jest taki, że spokojnie jesteśmy w stanie dochodzić do poziomu 40 stopni.

A co z kwestią ograniczania zużycia prądu poprzez ograniczanie liczby posiadanych serwerów? To jest chyba jeszcze trudniejsze niż to, o czym powiedziałeś wcześniej.

I tak, i nie. Kiedyś było tak, że serwerownie wyglądały na miejsca, które niedługo musiałyby być produkowane z gumy, bo ta ilość serwerów przyrastała niezwykle szybko. Natomiast zdajmy sobie sprawę z jednej rzeczy: przeciętna serwerownia w Polsce pracuje na takim poziomie utylizacji serwerów, że jest tam jeszcze miejsce, by wrzucić dodatkowe workloady, aplikacje. I do tej pory było nas na to stać, mogliśmy mieć tę swobodę, że dostawialiśmy dedykowane serwery pod kolejne aplikacje. W tym momencie powinniśmy zacząć się przyglądać utylizacji serwerów. Czy nie warto jednak skonsolidować kilku większej ilości aplikacji na mniejszej ilości serwerów, wygaszając serwery już niepotrzebne, ale oczywiście bez szkody dla aplikacji. Korzystając ze środowisk wirtualnych relatywnie prosto można do tego podejść. Możemy więc zdecydowanie tę ilość serwerów ograniczać. Jeżeli popatrzymy na serwery starszej generacji, to jesteśmy w stanie zastąpić je tymi nowej generacji o zdecydowanie lepszej efektywności energetycznej, które są bardziej wydajne. Idąc tym tropem, cztery serwery zakupione kilka lat temu, dziś możemy zastąpić jednym nowym. Czasami możemy nawet dokonać takiej konsolidacji na poziomie 6:1 – jeden nowy serwer w miejsce sześciu starych! I to zachowując wszystkie parametry wydajnościowe, czyli de facto nie czyniąc żadnej szkody dla biznesu.

Co jeszcze można zaproponować, jeśli chodzi o wprowadzanie takich oszczędności bez jednoczesnej straty dla funkcjonowania przedsiębiorstwa?

Mówimy tu na przykład o kompresji i deduplikacji danych na macierzach. Macierze dyskowe mają taką funkcjonalność. Na czym to polega: na macierzach zawsze znajdują się dane, ale wśród nich są powtarzalne bloki. I jesteśmy w stanie wyeliminować te powtarzające się bloki i nie przechowywać ich. Tylko na przykład jakieś odnośniki do nich. Dzięki temu posługujemy się pojęciem efektywnej, a nie fizycznej przestrzeni dyskowej. To pozwala nam czterokrotnie zmniejszyć liczbę dysków twardych umieszczanych fizycznie w macierzy. Przy czym nasza aplikacja cały czas widzi efektywną pojemność, czyli taką, jakiej faktycznie potrzebuje. Co zyskujemy? Ograniczamy miejsce i ograniczamy prąd, który ta macierz zużywa. I ograniczamy oczywiście ślad węglowy, również w tym wszystkim bardzo istotny.

Czy to jest bezpieczne dla klientów? Jak oni na to patrzą?

Faktycznie brzmi to trochę magicznie, że coś tam ściskamy i upychamy. To naturalne, że klienci mają w tej kwestii swoje znaki zapytania. My jednak polecamy to po prostu zawsze tam, gdzie te dane są podatne na kompresję i deduplikację. Są przecież systemy, które szyfrują dane: w tym wypadku w ogóle nie ma rozmowy na ten temat, bo dane zaszyfrowane nie poddają się takiej kompresji, mając z definicji pousuwane powtarzające się bloki, co nikły uzysk. Podobnie jest z plikami wideo, które same w sobie są przecież skompresowane. I tu warto wspomnieć, że w Dell Technologies mamy specjalny program, który w przypadku niewywiązania się z naszych deklaracji (np. redukcji macierzy na poziomie 4:1 przy określonych warunkach) my klientowi będziemy rekompensować to, dodając po prostu kolejne dyski fizyczne, żeby ta przestrzeń była zagwarantowana. I ostatnio obserwujemy zdecydowanie większe zainteresowanie klientów. Z pewnością ceny energii są jednym z czynników motywujących.

Od jakiegoś czasu dla was, jako konsultantów, temat oszczędności energetycznych jest pewnie jednym z głównych podczas rozmów z nimi?

Trochę tak jest. My co prawda nie odkrywamy Ameryki z tą redukcją danych, bo ta funkcjonalność istnieje od lat. Ale wcześniej być może klientów było stać na więcej i mniej chętnie patrzyli na tego typu technologie. Dzisiaj standardem rozmowy z klientem jest właśnie pokazanie tej nowej możliwości i związanej z nią oszczędnością pieniędzy.

No właśnie, ile my tak naprawdę możemy na tym wszystkim oszczędzić?

Z samego faktu podejścia do systemu z redukcją danych jesteśmy w stanie oszczędzić na energii około 66%. Podobny rząd oszczędności jest przy zakupie macierzy. To naprawdę się opłaca, szczególnie, że mamy również ciekawe programy lojalnościowe. Z kolei, jeśli chodzi o konsolidację serwerów (wymieniamy 4 serwery starsze na jeden nowszy), to oszczędność wyniesie około 60%. A jeżeli mamy serwery nowej generacji, ale zauważymy, że część z nich jesteśmy w stanie wyłączyć w określonych porach, to możemy wyciągnąć kolejne 15%. No i wreszcie wspomniane PUE. Jeżeli zjedziemy z poziomu 2 na 1.5, to mamy kolejne 25% uzysku na prądzie. To są już, w przypadku wielomilionowych rachunków, jakie otrzymuje wielkie data center, naprawdę całkiem poważne pieniądze.