Oto jak Romelu Lukaku prawie zniszczył Inter Mediolan

Biznes Dołącz do dyskusji
Oto jak Romelu Lukaku prawie zniszczył Inter Mediolan

Korzystając z ciszy wyborczej oraz faktu, że mój ulubiony Inter Mediolan znów spróbuje dziś sięgnąć po czwarty Puchar Europy, opowiem wam historię jednego z największych biznesowych niewypałów w sporcie ostatnich lat.

Czy ten tekst pasuje do tematyki Bezprawnika? No, tak średnio. Ale to przecież jakiś tam element „biznesu”, a obowiązku lektury nie ma. Mam natomiast wrażenie, że mało kto wie, ile krwi popularny Belg napsuł włodarzom mediolańskiej drużyny. Chciałbym, żeby to wybrzmiało.

W powszechnej opinii Lukaku zdobył z Interem pierwsze od lat mistrzostwo Włoch, klub sowicie na nim zarobił, sprzedając go do Chelsea, a potem mieli jeszcze krótki epizod taniego wypożyczenia, który zaowocował nawet finałem Ligi Mistrzów. Historia raczej niewarta wzmianki — choć wielu kibiców uważa, że to właśnie Lukaku przegrał Interowi ten finał. Ja jestem zdania, że to opinia nieco przesadzona i nie do końca sprawiedliwa, bo dopiero po jego wejściu drużyna wyraźnie ożywiła się w ofensywie.

Natomiast skala zniszczeń lukakiańskich jest ogromna

Zaczęło się dobrze. Antonio Conte zobowiązał się wyprowadzić Inter z przegrywu, ale postawił też swoje warunki. Tak oto Romelu Lukaku, po dwudziestu latach, przebił wreszcie Christiana Vieriego w kategorii najdrożej zakupionego zawodnika — kosztował do 80 milionów euro. Po Mauro Icardim nikt długo nie płakał; Lukaku w swoim pierwszym sezonie, w 51 meczach, zdobył 34 gole, a także pomógł swojemu partnerowi z ataku, Lautaro Martínezowi, wejść na zdecydowanie wyższy poziom.

Owszem, Inter przegrał finał Ligi Europy, a piłka przy decydującym golu odbiła się nawet od nogi Lukaku w kierunku własnej bramki. Kto jednak mógłby się gniewać, skoro dwanaście miesięcy później Belg, deklarując miłość i oddanie na wieki, pomógł przypieczętować odbicie z turyńskiej niewoli i zdobycie upragnionego Scudetto.

Były to sezony pandemiczne

A pogrążony od dawna w kłopotach finansowych Inter stracił jedno z nielicznych, niezawodnych źródeł dochodów — przychody z kibiców na trybunach. Stało się więc jasne, że dla zapewnienia bilansu klubowych finansów niezbędna będzie sprzedaż jednego dużego nazwiska, co ostatecznie doprowadziło do rozstania z trenerem Antonio Conte. Lukaku zarzekał się, że nie wyobraża sobie życia poza Mediolanem, w wyniku czego zarząd zdecydował się przyjąć ofertę w wysokości około 60–70 milionów euro za Achrafa Hakimiego.

Ten wspaniały, cudowny, oczarowujący swoją grą Marokańczyk — którego, mam nadzieję, zobaczymy dziś wieczorem w wyjątkowo kiepskiej formie — trafił do PSG. A w Interze zastąpił go Denzel Dumfries, który dziedzictwu swojego poprzednika jak dotąd naprawdę dorównał tylko raz — w dwumeczu z Barceloną.

Tyle tylko, że Romelu Lukaku zmienił zdanie. Chwiejność nastrojów i nieracjonalne decyzje przy wyborze drogi kariery staną się zresztą jego cechą charakterystyczną — co wytykał mu podczas jednego z derbowych meczów Zlatan Ibrahimović, wyśmiewając opieranie decyzji kadrowych na magicznych rytuałach matki Belga. Tym razem Lukaku stwierdził, że chce odejść do Chelsea, z którą był związany lata temu. Na stole leżało 113 milionów euro — i Inter miał go wypuścić.

Lukaku odszedł do Chelsea

Inter, przynajmniej oficjalnie, po sprzedaniu Hakimiego nie musiał już tego robić, jednak presja ze strony Belga i jego otoczenia była ogromna. Do transakcji doszło późno — 12 sierpnia 2021 roku. To nie była dobra wiadomość dla niezwykle skrupulatnego Giuseppe Marotty, wyspecjalizowanego w wykorzystywaniu okazji na rynku transferowym. Okienko transferowe właśnie się zamykało, a za Interem było już pracowite lato, w którym pilnie trzeba było zastąpić Hakimiego, Eriksena — który niemal stracił życie na Euro 2020 — a tu nagle grający w ustawieniu 3-5-2 zespół pozostał jedynie z Lautaro i Alexisem Sanchezem. Chilijczykiem, który nawet gdy jest zdrowy — co zdarza mu się wyjątkowo rzadko — jest już tylko cieniem dawnego talentu.

Marotta, w swoim stylu, sprowadza do Interu Edina Džeko — piłkarza genialnego, ale w wieku bardzo podeszłym i ewidentnie pozbawionego dawnego blasku w barwach AS Romy.

Simone Inzaghi rekomenduje swojego ulubieńca z czasów pracy w Lazio. 26 sierpnia 2021 roku do Interu — w trybie gaszenia pożaru — za 33 miliony euro dołącza Joaquín Correa i momentalnie staje się jednym z największych niewypałów w historii klubu, który swego czasu specjalizował się przecież w transferowych wtopach. Correa jest beznadziejny i po jutrzejszym gwizdku oficjalnie zostanie wolnym zawodnikiem, na którego może pokusi się jakiś zdesperowany klub polskiej Ekstraklasy — choć nawet tutaj chyba mamy nieco większe wymagania.

Nowe nabytki, delikatnie rzecz ujmując, nie przekonują — do tego stopnia, że w trybie awaryjnym zimą do klubu zostaje sprowadzony jeszcze Felipe Caicedo — także niewypał.

Większym niewypałem była tylko przygoda Lukaku z Chelsea

Powrót syna marnotrawnego do Interu ucieszył wszystkich. Świetny, sprawdzony napastnik, sprzedany za wielkie pieniądze, wypożyczony za grosze. Jednak formę z najlepszych chwil swojego życia niespodziewanie odzyskał Edin Džeko, z kolei Romelu Lukaku albo nie potrafił odnaleźć się w systemie Inzaghiego, albo nadal unosił się nad nim cień Chelsea. W każdym razie — był daleki od optymalnej dyspozycji i został tylko zmiennikiem.

Zmiennikiem był również w pamiętnym finale Ligi Mistrzów, w którym Inter przegrał z Manchesterem City 0:1, choć wcale nie był drużyną gorszą i miał szanse na wyrównanie. Kibice winią dziś właśnie Lukaku za to, że zablokował jeden ze strzałów w światło bramki. Ja nie lubię takiej gdybologii — równie dobrze, gdyby Lukaku nie było wtedy na boisku, Dimarco trzy minuty wcześniej mógłby źle stanąć i nabawić się kontuzji.

Karygodne było natomiast coś innego. Otóż Romelu Lukaku, sfrustrowany swoją rolą zaledwie zmiennika Edina Džeko, miał ponoć — jeszcze przed rozegraniem najważniejszego meczu w swojej karierze — oferować się między innymi AC Milanowi i Juventusowi. Kiedy sprawa wyszła na jaw, stało się jasne, że dni Belga w Interze są policzone. Niestety, chwilę wcześniej Edin Džeko uznał, że nie będzie mu wchodził w drogę, i porozumiał się z Fenerbahçe, gdzie zresztą spisywał się znakomicie. Zarząd pobłogosławił wolny transfer, a „dziewiątka” w kolejnym sezonie miała należeć do Lukaku — i pewnie nawet by tak było, gdyby nie wyszło na jaw, że w pewnym momencie aktywnie rozglądał się za nowym klubem.

Tak oto historia się powtórzyła

Jest końcówka lipca 2023 roku, a do Lukaku nie mogą dodzwonić się ani włodarze Interu, ani Chelsea, ani nawet dawni koledzy z szatni. Między innymi dlatego Lautaro Martínez później nie będzie chciał utrzymywać z nim kontaktu ani wymieniać przedmeczowych uprzejmości. Już od dłuższego czasu było wiadomo, że do klubu dołączy Marcus Thuram, ale wyrwa po Lukaku ponownie zmusiła Inter do gorączkowego poszukiwania kolejnego napastnika na mocno przebranym rynku. Tak też, po kilkunastu latach, do klubu trafił Marko Arnautović — za astronomiczną, jak na jego wiek i możliwości, kwotę 11 milionów euro.

Arnautović wprawdzie nigdy nie osiągnął poziomu beznadziei Joaquina Correi, ale grał tylko nieznacznie lepiej. Gdy w tym sezonie Romelu Lukaku zdobywał mistrzostwo Serie A w barwach Napoli, w dużej mierze było to zasługą dziesiątek zmarnowanych szans Arnautovicia. Do historii przejdzie akcja z meczu przedostatniej kolejki z Lazio, kiedy Arnautović mógł zamknąć wynik, dostawiając stopę przed pustą bramką — ale postanowił potknąć się o własne nogi.

Bilans Lukaku jest dla Interu katastrofalny

Dwa przegrane finały to jedno. Zupełnie niepotrzebne oddanie Hakimiego i Džeko to drugie. Utopienie budżetu płac na lata w przepłaconych wynalazkach pokroju Correi czy Arnautovicia — to trzecie. Brak jakości w ataku wynikający z braku możliwości przeprowadzanie dwóch okien transferowych w racjonalnym terminie – czwarte.

Romelu Lukaku przy wsparciu kilku znakomitych piłkarzy włożył do gabloty Interu Scudetto, ale kosztował klub dziesiątki milionów euro i bezcennych zawodników. Pewnie wasz klub też miał jakieś nieudane transfery, ale niewiele było transakcji feralnych na tylu poziomach. W tym finale Romelu Lukaku już nie zagra, ale inni jego szatani będą tam czynni. Oby to było za mało, by znów obejść się smakiem.