Innymi słowy, każda rodzina z dwójką (lub większą liczbą) dzieci miałaby zostać zwolniona z płacenia podatku dochodowego PIT do określonej kwoty dochodu. Pomysł ten jest częścią szerszego planu prorodzinnych i prostej reformy podatków, który nowy prezydent zaprezentował w swoim programie wyborczym. To właśnie w ostatnich wyborach prezydenckich Polacy wypowiedzieli się dość stanowczo, co sądzą o politykach, którzy nie spełniają swoich obietnic. Apelujemy do prezydenta o jak najszybsze spełnienie danej obietnicy, bo to świetny pomysł dla polskich rodzin i gospodarki.
Na czym polega obiecana ulga PIT 0% dla rodzin 2+ dzieci?
Ulga PIT 0% dla rodzin z dwójką dzieci zakłada, że każdy rodzic wychowujący co najmniej dwoje dzieci nie zapłaci ani złotówki podatku dochodowego od dochodów do ustalonego limitu. Zgodnie z zapowiedziami prezydenta, limit ten ma wynieść aż 140 tys. zł rocznie na osobę. Oznacza to ogromne podniesienie kwoty wolnej od podatku dla pracujących rodziców – dla obojga rodziców łącznie byłoby to 280 tys. zł rocznie dochodu zwolnionego z PIT.
Z ulgi mogliby skorzystać wszyscy rodzice mający na utrzymaniu co najmniej dwoje niepełnoletnich dzieci (lub uczących się do 25. roku życia, bądź z niepełnosprawnościami) – analogicznie do kryteriów obecnej ulgi prorodzinnej na dzieci. Ważne jest przy tym, że nie przewidziano żadnego progu dochodowego odbierającego prawo do ulgi – nawet zamożne rodziny mogłyby z niej korzystać.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
Nowa ulga ma w praktyce rozszerzyć istniejące rozwiązania: dziś w polskim systemie podatkowym funkcjonuje już 0% PIT dla rodzin wielodzietnych, ale dotyczy on tylko rodziców co najmniej czwórki dzieci (z kwotą wolną ~85,5 tys. zł na rodzica).
Prezydencki projekt obniżałby poprzeczkę do dwojga dzieci i znacząco zwiększa limit zwolnienia (do 140 tys. zł na osobę)
Co istotne, ulga nie znosi obecnej podstawowej kwoty wolnej 30 tys. zł ani ulgi na dzieci – będzie to odrębne zwolnienie. W praktyce więc rodzice z dwójką dzieci zyskają ogromną kwotę dochodu wolnego od opodatkowania, obok dotychczasowych ulg. Fajnie na przykładzie tłumaczył to po wyborach Szymon Majewski w Business Insiderze: rodzic osiągający 180 tys. zł dochodu rocznie (15 tys. zł miesięcznie) dzięki nowej uldze nie zapłaci podatku od 140 tys. zł, a dodatkowo miałby standardowe 30 tys. zł kwoty wolnej – realnie opodatkowane byłoby tylko 10 tys. zł z takiego dochodu. Niesamowite.
Ulga obejmie też różne formy zatrudnienia. Prezydent zapowiedział, że także przedsiębiorcy na podatku liniowym 19% i ryczałcie będą mogli z niej skorzystać (obecnie ulga na dzieci przysługuje tylko rozliczającym się według skali). Rozwiązanie ma być zatem uniwersalne i wspierać rodziny niezależnie od formy ich aktywności zawodowej.
Skala tego projektu jest imponująca. Szacuje się, że nawet około 2,6 miliona rodzin w Polsce spełnia warunki (tyle rodzin pobiera świadczenie 800+ na co najmniej dwoje dzieci) i mogłoby skorzystać z nowej ulgi. To ogromna grupa obywateli – praktycznie wszystkie polskie rodziny z dwójką lub większą liczbą dzieci otrzymałyby znaczącą ulgę podatkową. Nic dziwnego, że rozwiązanie to określa się jako przełomowe i porównuje z programem 500+ sprzed lat – ma bezpośrednio wspomóc budżety domowe rodzin oraz stanowić zachętę do powiększania rodziny w przyszłości.
To bardzo wymierne korzyści finansowe dla rodzin
Ulga PIT 0% oznacza realne oszczędności rzędu tysięcy, a nawet dziesiątek tysięcy złotych rocznie w kieszeni rodziców wychowujących dzieci. W zależności od poziomu dochodów oraz formy opodatkowania, rodziny mogą zaoszczędzić różne kwoty – ale praktycznie każda rodzina 2+ skorzysta finansowo.
Im wyższe dochody rodziców, tym większa kwota pozostanie w ich portfelu (bo tym wyższy podatek dziś płacą, który zostałby im darowany). Z kolei rodzice o niższych zarobkach też zyskają, choć proporcjonalnie mniej – osoby o bardzo niskich dochodach (poniżej ~30 tys. zł rocznie) już dziś nie płacą PIT, więc dla nich zmiana nie zrobi różnicy.
Przyjrzyjmy się kilku przykładom rocznych oszczędności:
- Para pracująca na etacie (umowy o pracę): Załóżmy, że oboje rodzice zarabiają w okolicach średniej krajowej, np. po 6 000 zł brutto miesięcznie (ok. 72 000 zł rocznie każdy). Obecnie każdy z nich musiałby zapłacić podatek PIT od części swoich dochodów – szacunkowo około 5 000 zł rocznie na osobę. Po wprowadzeniu ulgi nie zapłacą nic do kwoty 140 000 zł, zatem w naszym przykładzie każdy zyska ok. 5 000 zł rocznie, a razem pozostanie im w budżecie domowym około 10 000 zł rocznie więcej niż dotychczas.
- Para przedsiębiorców (oboje prowadzą jednoosobową działalność gospodarczą): Jeśli małżeństwo wspólnie prowadzi firmę lub oddzielne działalności i osiąga dochody podlegające liniowemu PIT 19%, również skorzysta na zmianach. Na przykład przy dochodzie każdego z małżonków rzędu 100 000 zł rocznie, obecnie podatek liniowy wynosi ok. 19 000 zł od osoby. Gdyby jednak pierwsze 140 000 zł było zwolnione z PIT, to w całości mieszczą się w tym limicie – efektywnie zaoszczędzą prawie całość dotychczas płaconego podatku. W tym przykładzie każdy przedsiębiorca zachowałby ok. 19 000 zł rocznie, razem jako rodzina prawie 40 000 zł oszczędności rocznie. Nawet jeśli ich dochody są wyższe, to i tak ogromna część (140 tys. zł u każdego) nie będzie opodatkowana.
- Para mieszana (jeden rodzic pracuje na etacie, drugi ma działalność gospodarczą): Taka rodzina również w pełni wykorzysta nową ulgę. Pracownik etatowy nie zapłaci podatku od swoich zarobków do 140 tys. zł, a przedsiębiorca analogicznie od dochodu z firmy do 140 tys. zł. Jeśli np. mama jest na etacie z pensją 80 000 zł rocznie (około 6 700 zł miesięcznie), a tata prowadzi małą firmę z dochodem 120 000 zł rocznie – oboje obecnie płacą podatek (mama ok. 6 000 zł, tata na liniówce 22 800 zł). Po zmianach ich podatek spadnie do zera – każde z nich mieści się w limicie zwolnienia. W rezultacie rodzinie zostanie rocznie ok. 28–30 tys. zł, które dziś oddają fiskusowi.
W skali całego społeczeństwa te liczby robią wrażenie. Najlepiej zarabiający rodzice zyskają nawet ok. 35,2 tys. zł rocznie na osobę dzięki nowej uldze. Dla dwóch wysoko uposażonych rodziców to prawie 70 tys. zł rocznie więcej w budżecie domowym – równowartość np. taniego zakupu rodzinnego auta albo solidnych oszczędności na przyszłość dzieci.
Oczywiście większość rodzin nie osiąga aż tak wysokich dochodów, jednak nawet przeciętne polskie rodziny 2+ mogą liczyć na kilka do kilkunastu tysięcy złotych pozostawionych w kieszeni rocznie. To realna ulga odczuwalna co miesiąc. Żadna para w moim otoczeniu, wychowująca dzieci, nie patrzy na ten pomysł inaczej niż z entuzjazmem – wszyscy kalkulują, ile dodatkowych pieniędzy mogliby przeznaczyć dla swoich pociech i jak odciążyłoby to domowe finanse. W dobie rosnących kosztów życia każda taka kwota ma ogromne znaczenie, a co dopiero sumy rzędu kilkuset złotych miesięcznie dodatkowo na rodzinę.
Warto dodać, że choć ulga zmniejszy wpływy z PIT do budżetu państwa, to wielu ekonomistów wskazuje, iż nie musi to oznaczać straty dla gospodarki
Szacunki co do kosztów projektu nieco się różnią: otoczenie prezydenta wyliczyło koszt ulgi na ok. 13 mld zł rocznie, podczas gdy niezależni eksperci mówią o ok. 18–19 mld zł ubytku dochodów budżetu.
Nawet te wyższe szacunki (18 mld zł) stanowią kwotę możliwą do udźwignięcia – mniej więcej tyle, ile rząd wydaje na program 500+ w ciągu kwartału. Co więcej, część tych pieniędzy wróci do budżetu w postaci podatku VAT od zwiększonej konsumpcji, ponieważ rodziny zapewne wydadzą znaczną część zaoszczędzonych środków. W ocenie doradców nowego prezydenta 13 mld zł to wcale nie tak dużo pieniędzy w kontekście całego budżetu, a inwestycja w rodzinę zwróci się długofalowo choćby poprzez poprawę sytuacji demograficznej.
Skoro korzyści dla rodzin są bezsporne, a pomysł cieszy się powszechnym poparciem wśród obywateli, pozostaje kluczowa kwestia: realizacja obietnicy. Prezydent Karol Nawrocki już w wieczór wyborczy podkreślał, że zamierza być prezydentem dotrzymującym słowa i szybko przejść od zapowiedzi do czynów. Trzymamy kciuki za Pana Prezydenta i wzywamy: proszę wdrożyć tę ulgę jak najszybciej! Wprawdzie nie wiemy jak to się nowemu prezydentowi uda, biorąc pod uwagę aktualny rozkład sił politycznych w Sejmie, ale kciuki trzymamy. Każdy miesiąc zwłoki to kolejne setki milionów złotych zabrane rodzinom, którym te pieniądze naprawdę się przydadzą.