Nowa jakość politycznego rebrandingu – nie ma PiS, jest Klub Przyjaciół Pieczywa i Sera

Gorące tematy Na wesoło Technologie Dołącz do dyskusji (405)
Nowa jakość politycznego rebrandingu – nie ma PiS, jest Klub Przyjaciół Pieczywa i Sera

Nie ma Klubu Parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości (KP PiS), jest Klub Przyjaciół Pieczywa i Sera (KP PiS)). Z jednej strony to brzmi absurdalnie, z drugiej – do Sejmu dostała się niegdyś Polska Partia Przyjaciół Piwa, która dostała tyle mandatów, ile obecnie PSL, więc – czemu nie? Na szczęście dla Jarosława Kaczyńskiego, to tylko niedopatrzenie administratorów strony www.

O niecodziennym zdarzeniu poinformował portal Niebezpiecznik.pl. Strona Klubu Parlamentarnego „Prawo i Sprawiedliwość” jeszcze do niedawna znajdowała się pod adresem www.kppis.pl. Taki adres był nawet wskazany na stronie internetowej Sejmu, a pod wskazanym linkiem trafialiśmy na coś znanego i lubianego (przynajmniej przez całkiem sporą grupę wyborców):

podkradanie domen

Strona, do której obecnie politycy PiS oficjalnie się nie przyznają, wciąż jest linkowana przez członków partii, np. Ryszarda Czarneckiego:

kppis.pl

Jakie zatem może być zdziwienie internauty, który postanowi odwiedzić stronę klubu rządzącej partii obecnie. Trafi on na coś, co raczej odbiega od dotychczasowej identyfikacji wizualnej Prawa i Sprawiedliwości:

Klub Przyjaciół Pieczywa i Sera

Okazuje się, że opiekun strony partyjnej najwidoczniej zapomniał przedłużyć ważność domeny, i 9 lutego 2017 roku trafiła ona w ręce nowego właściciela:

whois

Podkradanie domen? To się zdarza

Wykorzystanie takiej sytuacji, czyli zwykłego zapominalstwa, nie jest niczym niezwykłym. Jakiś czas temu opisywaliśmy np. wpadkę Tchibo, które straciło prestiżową domenę kawa.pl. Zawsze w takich sytuacjach warto się jednak zastanowić, czy takie działanie aby na pewno jest legalne, czy też wykorzystanie takiej „okazji” mogłoby spotkać się z negatywną oceną ze strony sądu.

„Przejmowanie” opuszczonej domeny mogłoby czasami być uznane za czyn nieuczciwej konkurencji, a nawet naruszenie dóbr osobistych. Spory takie mogą być rozpoznawane przez sąd polubowny ds. domen internetowych przy Polskiej Izbie Informatyki i Telekomunikacji. Nie jest to jednak popularne rozwiązanie, a w 2016 roku takich postępowań było mniej niż 100. Podkradanie domen, jak widać, nie jest w Polsce (na szczęście) powszechne.

W opisywanej sytuacji raczej nie mamy do czynienia z nielegalnym przejęciem domeny, a jedynie zabawną wpadką, więc kwestia ewentualnego zwrotu adresu do poprzedniego właściciela jest kwestią zawarcia odpowiedniej ugody (umowy). A dla tych, którzy mają swoje własne domeny, to nauczka, że warto dbać o terminowe przedłużanie ważności internetowego adresu.

Bo za gapiostwo zazwyczaj trzeba zapłacić.