Problemy z dostępnością cukru już nie dotyczą tylko polskich sieci dyskontowych. W przygranicznych miejscowościach w Niemczech jest podobny problem. A wszystko przez Polaków, którzy w poszukiwaniu cukru szturmują niemieckie markety.
Problemy z dostępnością cukru w polskich sklepach
Niedawno informowaliśmy, że Biedronka wprowadza limity na cukier. Od środy 20 lipca można kupić tylko 10 kg na jeden paragon. Biedronka wprowadziła limity na cukier także dlatego, że część klientów zaczęła kupować takie ilości tego luksusowego produktu, o których nie można powiedzieć, że były detaliczne. Co ciekawe, mowa przede wszystkim o przedsiębiorcach.
Ale nadal, nie sposób nie mieć wrażenia, że coś niedobrego dzieje się w naszym kraju, bo na horyzoncie pojawia się szereg podobnych problemów. Zachowania ludzi są naturalne. Przeczuwają nadciągający kryzys. I to nie tylko działania zwykłych cukrowych spekulantów. Wisi nad nami widmo stagflacji, a więc połączenie inflacji i spowolnionego wzrostu gospodarczego. Do tego dochodzą problemy z cenami gazu, węgla i drewna. Kto da więcej? Ile jeszcze społeczeństwo wytrzyma? Powoli mam wrażenie, że Polacy zaczynają być jak reaktor jądrowy ze słynnego mema w myśl zasadzie „dorzućmy więcej problemów, Polak wytrzyma”.
Polacy szturmują niemieckie Netto, bo w Polsce brakuje cukru
I z tą myślą pozostańmy. Jak się okazuje dochodzi do kuriozalnej sytuacji. W związku z problemem z dostępnością cukru na półkach w polskich sklepach Polacy jeżdżą do Niemiec, by sobie „osłodzić” ten ból. Jak informuje Business Insider Polska w Löcknitz, miesteczku oddalonym o 11 km od granic Polski, brakuje cukru. Dla przykładu w tamtejszym Netto na półce sklepowej było jedno opakowanie cukru i to rozpieczętowane.
Jadąc dalej, do miasta Pasewalk oddalonego o 27 km od granic Polski, jest spokojniej. Cukru jest więcej niż w Löcknitz. Co nie zmienia faktu, że ta też dzieją się dziwne cukrowe rzeczy. Okazuje się, że są tam na cukier limity – jedno gospodarstwo domowe może wziąć maksymalnie dwa opakowania.