Powrót kar cielesnych do szkół: takie rozwiązanie pojawia się ku uciesze rodziców. A podobno także i niektórych uczniów. Czym bici będą niesforni uczniowie? Specjalnym narzędziem, czyli drewnianą paletką. Jakieś zasady? Bić tak, aby nie wyrządzić poważnej krzywdy. I nie chodzi tutaj o żaden „dziki” kraj, a o USA.
Powrót kar cielesnych do szkół
W „Interii” czytamy, że nastąpić ma powrót kar cielesnych do szkół. Chodzi o placówki położone w amerykańskim stanie Missouri. Bić będzie można uczniów „zachowujących się niewłaściwie”.
Do karania służyć będzie specjalny przyrząd, przypominający wiosło (drewniany, z uchwytem, płaski na końcu). Kara cielesna ma mieć charakter kary ostatecznej, środka, który zastosowanie znajdzie wobec wyjątkowo zdemoralizowanych uczniów.
Sama idea wyszła od rodziców, na co zwróciła uwagę zarządzająca okręgiem szkolnym, nadinsp. Merlyn Joshnson. Stwierdziła ona, udzielając wywiadu lokalnej gazecie, że sfrustrowani rodzice-tradycjonaliści pytali ją, czemu szkoły nie mogą dyscyplinować uczniów poprzez bicie.
Porozmawiano z rodzicami w szerszym gronie, pomysły zapisano, a następnie wskutek dyskusji uznano, że idea powinna zasłużyć na aprobatę.
Co do technikaliów: bić można jedynie w pośladki, nie wolno w głowę, a w szczególności w twarz. Liczba uderzeń zależy od przewinienia i wieku dziecka.
Wspomniana wcześniej Merlyn Joshnson dodała na koniec, że — jako władze — wcale nie cieszą się z bicia dzieci. Z drugiej strony, kary cielesne mają być nawet lepsze dla ucznia: bo jeżeli dziecko ma problem z zachowaniem dyscypliny, to dostanie kilka klapsów i dalej może się uczyć — a w wypadku stosowania innej kary, zawieszenia, będzie musiało opuścić klasę.
Jeden wielki absurd
Próbując jakoś skomentować to doniesienie, nawet nie wiem, od czego zacząć. Może od odniesienia się do skrajnie obrzydliwych komentarzy w źródłowym serwisie, w których — jak zawsze w kontekście bicia dzieci — pojawia się zachwyt, że „wraca normalność” i że kiedyś to było bicie i każdy wyszedł na ludzi, a dzisiaj to jedynie bezstresowe wychowanie, depresje, roszczeniowość i jakieś prawa dziecka. Trzeba to od razu wyjaśnić, że nawet klapsy są łamaniem praw człowieka i działaniem zakazanym przez Konwencję o prawach dziecka.
Warto dodać, że w opisywanym przypadku rodzic może nie wyrazić zgody na bicie swojego dziecka. Ale nie jest to nic dobrego, a brnięcie w kolejny poziom absurdu. Prawa człowieka, a więc i prawa dziecka, są powszechne, przyrodzone, niezbywalne i nienaruszalne. Żaden rodzic nie ma prawa decydować o tym, czy jego dziecku przysługują prawa człowieka, czy też nie — nikt nie może o tym decydować, nawet państwo. Zatem zgoda na stosowanie kar cielesnych wobec własnego dziecka jest absurdem, skoro same kary cielesne łamią prawa człowieka.
Ochrona praw człowieka spoczywa ostatecznie na konkretnych państwach. W USA zakazu bicia dzieci nie uregulowano na poziomie federalnym. Ustalono tyle, że nie można się nad dziećmi znęcać, a kary cielesne bez zgody rodziców są nielegalne. Zatem działanie władz szkoły nie jest sprzeczne z obowiązującymi regulacjami. Faktycznie taka praktyka może funkcjonować.
Odnosząc się do polskiego prawa, jakakolwiek przemoc wobec dzieci jest sprzeczna z prawem, a Kodeks rodzinny i opiekuńczy wprost zakazuje nawet klapsów. To oznacza, że naruszenie nietykalności dziecka przez nauczyciela jest przestępstwem.