Jest bardzo prawdopodobne, że wpływy do budżetu pochodzące z uszczelniania VAT będą coraz mniejsze. To dla rządzących raczej zła wiadomość, zwłaszcza że wszystko wskazuje na to, że budżet państwa coraz gorzej znosi ciężar obietnic partii. Co można zatem zrobić? Rozwiązaniem może być… powrót loterii paragonowej.
Powrót loterii paragonowej jako pomysł walki z szarą strefą. Rękami samych Polaków
Obecnie rządzący podczas swojej pierwszej kadencji rozpoczęli walkę z karuzelami i mafiami VAT-owskimi (z perspektywy czasu, jak się okazuje, w samej skarbówce też działała mafia vatowska). Wpływy do budżetu okazały się całkiem spore, dlatego zysk z tej walki był właściwie podwójny. Teraz jednak walka z oszustami przynosi coraz mniejsze efekty – prawdopodobnie z dwóch powodów. Jako pierwszy należy wymienić przypuszczalne rozbicie wielu układów przestępczych. Jako drugi – lepsze przystosowanie się tych, którzy tę krucjatę organów państwowych przetrwali. Trudno bowiem wierzyć w to, że problem został wyeliminowany całkowicie. Bardziej prawdopodobne, że część oszustów po prostu nauczyła się lepiej wykorzystywać wszelkie luki prawne i tuszować ślady.
Tak czy inaczej, rządzący musieli poszukać kolejnego celu swoich walk – chociażby po to, by wpływy do budżetu z tego tytułu drastycznie się nie zmniejszyły. Teraz, jak twierdzi dyrektor departamentu podatku od towarów i usług w MF, Wojciech Śliż, rządzący chcą na większą skalę rozpocząć walkę z szarą strefą. Chodzi przede wszystkim o zwalczanie takich zachowań jak chociażby nieraportowanie transakcji. Zdaniem dyrektora budżet państwa może co roku tracić z tego tytułu nawet kilka miliardów złotych. Oczywiście – nie jest to tak spektakularna kwota jak w przypadku mafii VAT-owskich. Wciąż trudno jednak taką sumą pogardzić, zwłaszcza, że teraz w budżecie przyda się każda dodatkowa kwota.
Jak jednak rządzący zamierzają walczyć z szarą strefą? Okazuje się, że rozważają wykorzystanie do tego… samych obywateli. Sposób jest bardzo prosty – wystarczyłby powrót loterii paragonowej.
Narodowa Loteria Paragonowa w 2015 mogłaby powtórzyć się w 2020?
Loteria paragonowa miała już miejsce w przeszłości, w 2015 r. Trwała ona od 1 października aż do 31 marca 2017 r. Zasady były bardzo proste. Wystarczyło zarejestrować paragon na utworzonej w tym celu specjalnej stronie. Nagrody były różne – od elektroniki (notebooki, tablety) po samochody. Można było zatem zyskać wiele – i to stosunkowo niewielkim wysiłkiem. Wszystko sprowadzało się właściwie do zabrania paragonu ze sklepu po zrobionych zakupach. Wyniki loterii były wtedy oszałamiające – Polacy zarejestrowali łącznie aż 136 milionów paragonów. Wprawdzie należy pamiętać, że na zbieranie dowodów zakupu i ich rejestrację obywatele mieli sporo czasu, ale i tak był to bardzo dobry wynik.
I, jak łatwo się domyślić, bardzo opłacalny dla rządzących. Musieli oni wprawdzie zapewnić nagrody, jednak w porównaniu do większych wpływów z budżetu, był to zapewne nieodczuwalny wydatek. Należy bowiem pamiętać, że sprzedawcy – chcąc nie chcąc – musieli zwracać większą uwagę na wydawanie paragonów. Wielu klientów domagało się dowodu zakupu, by móc wziąć udział w loterii. Istniała zatem realna groźba że ci, którzy próbowali nie rejestrować części transakcji, mogliby zostać zgłoszeni do odpowiednich instytucji przez samych klientów.
I o to właśnie chodziło rządzącym. Jak można przypuszczać – rozważany powrót loterii paragonowej ma na celu dokładnie to samo. Jak podkreśla Wojciech Śliż, teraz jednak loteria mogłaby być rozwiązaniem systemowym. Po otrzymaniu zwykłego (lub elektronicznego) paragonu klienci mieliby móc natychmiast sprawdzić, czy rozliczenie transakcji w której brali udział zostało przesłane do fiskusa. Po zrobieniu tego klient mógłby wygrać nagrodę. Mówiąc wprost – to Polacy sami mieliby kontrolować siebie nawzajem, przy właściwie minimalnym wysiłku ze strony organów państwowych. „W walce z szarą strefą najskuteczniejsza jest samokontrola”, podkreślił dyrektor Śliż.
To nie pierwszy raz, kiedy Polacy ruszą na pomoc państwu w zamian za obietnicę zysków
Można się spodziewać, że Polacy chętnie będą brać udział w „nowej” loterii paragonowej. W końcu wysiłek jest stosunkowo niewielki (chociaż nieco większy niż w przypadku pierwszej loterii), a obietnica nagród pewnie będzie kusić tak samo. Warto przy tej okazji zwrócić uwagę na to, że już w przeszłości Polacy sami pomogli mocno rządzącym w zamian za obietnicę zysku. Chodziło o 10-miesięczne premiowe obligacje skarbowe na atrakcyjnych warunkach. W skali roku oprocentowanie obligacji wynosiło 1,5 proc., ale zachętą były nagrody czterech stopni, które mają zostać wylosowane po zakończeniu umowy, czyli 19 marca 2020 r. Posunięcie ze strony rządzących było sprytne, ponieważ 10 miesięcy jest dla wielu Polaków całkowicie akceptowalnym okresem lokowania oszczędności w tej formie. Nagrody miały ich tylko do tego zachęcić. Kupując obligacje, Polacy pożyczali państwu pieniądze. Można więc powiedzieć, że udzielali pożyczki rządzącym – pożyczki, która na pewno bardzo się przydała, patrząc na wielkość wydatków.
Ewentualny powrót loterii paragonowej oznaczałby zatem kolejną pomoc dla państwa ze strony Polaków. I wydaje się, że zyski będą jednak większe po stronie rządzących.