Podziękujmy Lidlowi i Biedronce. Zmieniają rynek pracy lepiej niż 500+

Gorące tematy Praca Dołącz do dyskusji (410)
Podziękujmy Lidlowi i Biedronce. Zmieniają rynek pracy lepiej niż 500+

Przez lata Biedronka i Lidl ostro konkurowały ze sobą na ceny. Teraz obserwujemy równie pasjonującą wojnę na… wynagrodzenia. Ledwo co portugalska sieć chwaliła się dobrymi warunkami pracy, a już Lidl postanowił podbić stawkę. A jeszcze niedawno praca w Biedronce czy Lidlu kojarzyła się raczej z obozem pracy, niż z czymś komfortowym i dobrze płatnym. Rosnące płace w dyskontach powinny cieszyć wszystkich. Jest szansa, że zmienią rynek pracy lepiej niż 500+.  

Praca w Biedronce i Lidlu. Ile można zarobić?

Jak więc wynagradzana jest praca w Biedronce? Początkujący kasjer od 2018 roku zarabia 2650 zł brutto, wliczając w to podstawowe nagrody. Po trzech latach już są to 3 tysiące brutto. Nawet jak nie są to wielkie pieniądze, to jak na handel nie są też z pewnością niskie. Ponieważ jednak Biedronka płaci coraz więcej, to odpowiedzi poczuł się wywołany Lidl. Teraz już ci, którzy rozpoczynają pracę w sieci, mogą liczyć na zarobki rzędu 2800-3550 zł brutto. Sporo jak na początek. Ale po dwóch latach wynagrodzenie może wzrosnąć do 4050 brutto! Mało tego, obie sieci proponują rozmaite nagrody i benefity. Są paczki świąteczne, wyprawki dla dzieci… W Biedronce można nawet dostać uznaniową premię kwartalną w wysokości 500 złotych.

Praca w Biedronce zmienia rynek pracy

W ostatnich 2-3 latach nasz rynek pracy zmienił się dramatycznie. Jeszcze niedawno znalezienie dobrego etatu było jak trafienie szóstki na loterii. Dzisiaj to samo mówią pracodawcy o znalezieniu sensownego pracownika. Bezrobocie w wielu regionach po prostu nie istnieje, a pracownicy stawiają coraz większe wymagania swoim firmom.

Problem w tym, że pracodawcy niekoniecznie chcą na nie pójść. Efekt? Gospodarka się rozwija, bezrobocie spada, ale pensje jakoś nie rosną w zadowalającym tempie, a w porównaniu do Niemców wciąż jesteśmy niczym biedni kuzyni.

I tu wchodzą dyskonty. Rosnące zarobki mogą spowodować rewolucję w naszych wynagrodzeniach. Warto mieć świadomość, o jak wielkich firmach mówimy. Jeronimo Martins (właściciel Biedronki) zatrudnia w Polsce ok. 65 tysięcy osób, a Lidl co najmniej kilkanaście tysięcy. Przy tym dyskonty są rozsiane po całym kraju – znajdują się zarówno w wielkich miastach, jak i w małych miejscowościach, gdzie zarobki często są bardzo niskie.

Jeśli tak znaczący pracodawcy podnoszą szybko pensje, to oznacza to jedno – i inne firmy będą pod presją. I jak 500+ spowodowało, że kobiety coraz rzadziej decydują się na najniżej płatne prace, tak rosnące pensje w dyskontach mogą sprawić, że zarobki w Polsce pójdą w górę.

A może reklamówka do tego?

Nic tylko pracować na kasie? Wydaje mi się, że jedyne czego brakuje sieciom, to jakaś zgrabna kampania reklamowa. Taka w stylu „A może frytki do tego?” McDonald’s;

[youtube https://www.youtube.com/watch?v=veRL6PFX03g&w=560&h=315]

McDonald’s przez lata miał opinię może nie tyle złego pracodawcy, co miejsca, do którego trafiają ludzie, którym nie wypaliła jakaś sensowniejsza kariera. Wreszcie postanowił z tym walczyć, podkreślając, że McPraca wcale nie jest taka zła. No bo zarobki są sensowne, możliwości awansu są (nawet jeśli to będzie tylko awans na menedżera restauracji), a do tego wszystko na umowę o pracę.

Jeśli Biedronka i Lidl umiejętnie teraz sprzedadzą rosnące pensje, to być może i przeciętne wynagrodzenie Polaka niebawem pójdzie w górę. Pracownicy powinni więc się cieszyć. Rosnące pensje nie są oczywiście dobrą wiadomością dla wszystkich. Szefowie firm muszą się przygotować na to, że będą musieli być hojniejsi. Ale sytuacja nie musi się też spodobać w kręgach władzy. Bo być może to firmy z Niemiec i Portugalii rozpoczną prawdziwą rewolucję na rynku pracy, a nie sztandarowy program rządowy 500+.