Czy Polacy są społeczeństwem gotowym na dyskusje o takich sprawach jak trójpodział władzy lub znaczenie konstytucji? Moim zdaniem mogliby być, gdyby nie nabudowane wokół prawa zachowania magiczne. Wiem, brzmi to dziwnie, ale moim zdaniem mamy pewien istotny problem do rozwiązania…
PiS przepycha „reformę wymiaru sprawiedliwości” i robi to szybko, oczywiście w czasie wakacji, zachowuje się bezczelnie i wzbudza… raczej umiarkowany opór społeczeństwa. Bo nie jest prawdą, że ta partia nigdy się ugnie. Skoro ugięła się przed czarnymi parasolkami, skoro może odstąpić od „skoku na kasę” poprzez podwyżki cen paliwa to mogłaby zmienić zdanie również w kwestii sądów. Pytanie brzmi, dlaczego opór społeczny jest umiarkowany?
Często spotykam się z tłumaczeniem, że „ludzie nie rozumieją co się dzieje”. Nie jestem jednak fanem obwiniania o wszystko „głupich ludzi”, bo społeczeństwo to złożony organizm różnych jednostek. Należ postawić inne pytanie. Dlaczego ten złożony organizm reaguje tak, a nie inaczej? Wskazać można wiele powodów, powiązanych ze sobą lub niezależnych, natomiast ja chętnie omówię jeden z nich. Jest to zjawisko, które nazywam prawniczą magią. W Polsce jest tej magii tak wiele, że utrudnia to prowadzenie społecznej debaty o kluczowych dla państwa zagadnieniach prawnych.
Czym jest „prawnicza magia”?
Będę tu trochę nieskromny, ale często słyszałem od różnych osób, że moje teksty o prawie są świetne. Długo nie rozumiałem skąd ta opinia, aż wreszcie pewien znajomy radca powiedział mi coś takiego: „Ty nie piszesz jak prawnik. Znasz się na rzeczy, potrafisz wyjaśnić problem, ale nie musisz się bardzo ściśle trzymać tego branżowego p****lenia. Chciałbym móc pisać tak jak Ty, ale jako radcy mi nie wypada”.
Po tej uwadze stałem się bardzo wyczulony na „branżowe p****lenie”. Zacząłem sobie uświadamiać jak często prawnicy…
- używają łacińskich terminów tam, gdzie wcale nie jest to konieczne;
- odwołują się do prawa rzymskiego, choć nie ma to żadnego znaczenia;
- generalnie nadużywają słów pochodzenia obcego,
- specjalnie komplikują wypowiedź tam, gdzie naprawdę należałoby ją uprościć.
Od długiego czasu odnoszę wrażenie, że jest to cecha właśnie polskich prawników. Zawsze powiedzą „dewolutywny” tam, gdzie można z powodzeniem użyć słowa „odwoławczy” albo „możliwy do zaskarżenia”. Zawsze powiedzą „subsydiarny” tam gdzie można było powiedzieć „posiłkowy”, „pomocny” lub „dodatkowy” i wszystko byłoby zrozumiałe.
Wiem, że bez pewnych terminów można się obejść, ale prawnicy bardzo często rozmawiają między sobą bardziej przystępnie niż później ze swoimi klientami. Jestem szczerze przekonany, że w wielu przypadkach specjalnie komplikują wypowiedź, by robić wrażenie mądrych i „znających się na rzeczy”.
Niestety prawnicza magia jest szkodliwa. Dlaczego?
- Utrudnia edukację prawną społeczeństwa i nawet zrozumienie sytuacji, którą ludzie mogliby zrozumieć gdyby ktoś im tego nie utrudniał łaciną. Bezprawnik to dobry przykład serwisu, który tłumaczy prawo po ludzku i dlatego jest potrzebny.
- Prawnicza magia utrudnia debatę publiczną, bo u wielu wyborców powoduje reakcję w rodzaju „ja tam się nie znam, nie obchodzi mnie to”. W rzeczywistości ich obchodzi, ale prawnicza magia stanowi niepotrzebną zasłonę dymną, która zasłania przed ludźmi ważne dla nich rzeczy.
Latami uczyliśmy, że prawo nie jest dla ludzi
Spójrzmy nawet na tak prostą rzecz jak „trójpodział władzy”. Nie jest to szczególnie trudna koncepcja, ale brzmi jakoś tak… teoretycznie, prawniczo, nudno. Coś było o tym w szkole na WOSie? Chyba tak… panowie w togach i garniturach pewnie to lubią. Kogo to obchodzi?
Znacznie lepiej brzmi „niezależność sądów”. To już sugeruje w czym problem. Ale mówiąc najbardziej po ludzku chodzi o to, że PiS chce, aby sądy były mu podległe i tak należy o tym mówić. Moim zdaniem nawet w przekazach medialnych zbyt mało było mówienia o tej istocie problemu, a zbyt często mówiono o rzeczach abstrakcyjnych. Jeśli ktoś mówi o „niekonstytucyjności” to również jest dość nudne, nieciekawe pojęcie. Konstytucja kojarzy się z taką nudną książeczką, której większość osób i tak nie przeczyta (niestety część z nich to parlamentarzyści).
Nie chodzi mi jednak o wzywanie do tego, by maksymalnie upraszczać obecną debatę. Już za późno, bo tylko obserwujemy nagromadzone od lat efekty „prawniczej magii”. Ludzie w naszym kraju są częściowo znieczuleni na dyskusję o tematach prawnych i jestem przekonany, że jest to po części uboczny efekt przeintelektualizowania debat o prawie i nadmiernego dbania o to, by nie być zrozumiałym.
Chcesz poparcia? Daj się zrozumieć
Dlaczego środowisko sędziowskie nie otrzyma teraz wsparcia społeczeństwa? Odpowiedź znajdziecie w bazach orzeczeń! Poczytajcie jak bełkotliwe i niezrozumiale napisane są polskie uzasadnienia wyroków! Jak możemy przekonać ludzi, że słuszne jest to, czego nie rozumieją? Sędziowie nie są w naszym kraju traktowani jak ktoś, kto chroni interesów społeczeństwa. To są panowie w togach, odlegli od nas, rzucający „zaklęciami” ale niemówiący po ludzku.
Przykro mi, ale to samo dotyczy adwokatów, radców, prokuratorów, urzędników. Wielu ludzi ich nie lubi, bo oni nie są dla nich zrozumiali. Pamiętaj o tym drogi prawniku, zanim kolejny raz sięgniesz po słowo „dewolutywny” albo zarzucisz jakąś mądrością z prawa rzymskiego.
Jestem przekonany, że o państwie i prawie można mówić prosto. Nie prostacko, ale prosto. Tak samo jak trzeba wyszkolić urzędników do używania „normalnego” języka, tak samo należałoby wyszkolić do tego sędziów, prokuratorów, adwokatów, radców, komorników. Prawo nie jest czymś, co odbywa się tylko w kancelariach i na salach sądowych, a obywatela dotyka od czasu do czasu. Nie! Prawo jest tutaj, ciągle wokół nas, wpływając na nasze życie niemal na każdym kroku. Trzeba je tłumaczyć, objaśniać, rozumieć i to tak, aby odbiorca zrozumiał, a nie jedynie nabrał przekonania, że jego adwokat przestudiował słownik wyrazów obcych.
Jeśli zadbamy o powyższe to być może za 15 lat nasze dzieci będą inaczej dyskutować o trójpodziale władzy. Być może będą obywatelami nauczonymi dyskusji o prawie na innym poziomie. Polecam w tym miejscu, abyście zajrzeli do niektórych anglojęzycznych źródeł do prawo, albo nawet do wyroków sądów. Zobaczcie jak prosto da się pisać o prawie!
Na razie przegraliśmy. Za dużo było prawniczej magii, za mało sensownego przekazu.