Prezydencki projekt ustawy o aborcji jest dobry… o ile przyjmiemy, że cel uświęca środki

Rodzina Społeczeństwo Zdrowie Dołącz do dyskusji (136)
Prezydencki projekt ustawy o aborcji jest dobry… o ile przyjmiemy, że cel uświęca środki

Zmasowana krytyka, która spadła na inicjatywę Andrzeja Dudy, jest niesłuszna. Projekt ustawy jest bowiem napisany dobrze, a to co budzi największe zastrzeżenia, czyli nieokreśloność pojęć, było przecież głównym założeniem projektodawcy. 

Patryk Słowik – dwukrotny laureat nagrody Grand Press, prawnik, dziennikarz Dziennika Gazety Prawnej, felietonista Bezprawnika

Z dużym zainteresowaniem przeczytałem opinię naszego redakcyjnego kolegi, Rafała Chabasińskiego, na temat prezydenckiego projektu ustawy o aborcji. Dowiedziałem się z niej, że „prezydencka ustawa o aborcji to kolejny przykład bubla prawnego pisanego na kolanie. Projekt posługuje się pojęciami nieostrymi, które można interpretować na różne sposoby”. Szkopuł w tym, że kolega Chabasiński tworzy ciąg przyczynowo-skutkowy: dużo pojęć nieostrych przekłada się na różne możliwości interpretacji, a to z kolei przekłada się na fakt, że całość będzie prawnym bublem. Tyle że nie można zapominać o intencjach projektodawcy.

O tym, czy należy się zgadzać z propozycją Andrzeja Dudy, czy też być jej przeciwnym, nie mam zamiaru pisać. Już Seneka Młodszy powiedział, że nikt nikogo nigdy nie przekonał do swojego poglądu w internetowej dyskusji. Warto natomiast zastanowić się, czy przesłany już do Sejmu projekt rzeczywiście jest tak zły, jak to Rafał Chabasiński oraz wielu innych komentatorów go malują.

Prezydencki projekt ustawy o aborcji jest dobry?

Otóż moim zdaniem projekt jest całkiem dobry, pod jednym wszakże warunkiem. Jest nim wbicie sobie do głów, że projektodawca – głowa państwa – umyślnie posługuje się ogólnikami. De facto chce – na ile udolnie to temat na inny felieton – zbudować nowy kompromis aborcyjny, który dla każdego będzie rozczarowujący, ale jednocześnie nikt nie poczuje się ustawą powalony na deski. Wystarczy zresztą spojrzeć na odbiór prezydenckiej inicjatywy. Jedni twierdzą, że to zalegalizowanie zabijania dzieci. Drudzy – że dramatyczne wychylenie wahadła w kierunku zakazu aborcji.

Prezydent, w projekcie, posługuje się zwrotami „wysokie prawdopodobieństwo” oraz „choroba lub wada prowadząca niechybnie i bezpośrednio do śmierci dziecka”. Tak, oczywiście, to klauzula generalna, którą trzeba wypełnić treścią. Kto ma to uczynić? W pierwszej kolejności lekarz, który będzie podejmował decyzję o tym, czy dokonać zabiegu, czy też odmówić jego wykonania. Wyobrażam sobie, że prezydent wymyślił to w ten sposób: z jednej strony pokazuję, że jestem za ochroną życia ludzkiego od momentu poczęcia, bo proponuję zaostrzenie przepisów w stosunku do tych, które Trybunał Konstytucyjny uznał za niezgodne z ustawą zasadniczą. Z drugiej: puszczam oko do lekarzy opowiadających się za wyborem kobiet co do możliwości przeprowadzenia aborcji. De facto prezydencki projekt, gdyby przekuto go w obowiązujące w Polsce prawo, stworzy enklawy aborcyjne w Polsce, bez konieczności wyjeżdżania przez kobiety chcące wykonać zabieg do innego państwa.

Prezydencki projekt ustawy o aborcji jest dobry… o ile przyjmiemy, że cel uświęca środki

Oczywiście, jak to bywa przy klauzuli generalnej, nie można wykluczać, że po tym gdy wypełni ją treścią lekarz, na wypełnienie treścią zdecyduje się również prokurator. I uzna, że inaczej rozumie „wysokie prawdopodobieństwo” niżeli rozumiał je lekarz, który wykonał zabieg.

Wówczas do gry wkroczy sąd, który także będzie musiał zdekodować to, co znajdzie się w ustawie.

Zdaję sobie sprawę z tego, że możliwość oskarżania lekarzy może wywołać efekt mrożący. Zdaję sobie jednak sprawę również z tego, że tak naprawdę ten efekt można było osiągnąć także do tej pory. Wielu osobom umyka bowiem fakt, że przepis zakwestionowany przez Trybunał również był oparty na klauzuli generalnej: przerwanie ciąży było możliwe jedynie, gdy zachodziło DUŻE PRAWDOPODOBIEŃSTWO ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej życiu płodu (co samo w sobie było niefortunnym określeniem, bo jeżeli mowa o „życiu” to raczej należałoby mówić o życiu dziecka, aniżeli płodu).

Prezydencki projekt ustawy oczywiście można krytykować. Wydaje mi się jednak, że większość gorzkich słów wynika z tego, że komentatorzy woleliby uzyskać od projektodawcy jednoznaczną odpowiedź, czy jest on za prawem do aborcji, czy też jest mu zdecydowanie przeciwny. Tymczasem Andrzej Duda obmyślił, że stworzy regulację na tyle ogólną, na ile to możliwe. I można krytykować go za zamysł, ale nie warto za wykonanie.

Zakaz aborcji po wyroku Trybunału Konstytucyjnego: