Teoretycznie powinniśmy przewozić dziecko w foteliku do momentu, gdy osiągnie 150 cm wzrostu. W trosce o bezpieczeństwo najmłodszych ustawodawca zlikwidował nawet próg 12 lat, po których osiągnięciu obowiązek stawał się wcześniej opcją. Tyle tylko, że prawo o ruchu drogowym zawiera wystarczająco dużo wyjątków, by kwestionować sens obowiązujących przepisów.
Likwidacja progu 12 lat w przepisach o fotelikach może i była koniecznością, ale była też błędem
Od lat obowiązuje w Polsce obowiązek przewożenia dziecka jadącego samochodem w foteliku. Ustawodawca niewątpliwie chciał w ten sposób zatroszczyć się o bezpieczeństwo najmłodszych pasażerów, w których przypadku standardowe pasy bezpieczeństwa nie zapewniają im należytej ochrony przed skutkami wypadku. Dodatkowo w 2015 r. w ramach harmonizacji przepisów w obrębie Unii Europejskiej zaostrzono te obowiązujące w naszym kraju. Wcześniej obowiązywał próg 12 lat, po którego osiągnięciu dziecko mogło podróżować jak dorosły.
Obecnie dziecko w foteliku trzeba przewozić do momentu, gdy osiągnie wzrost 150 cm. Obowiązek ten jest wprost wyartykułowany w art. 39 ust. 3 prawa o ruchu drogowym.
W pojeździe kategorii M1, N1, N2 i N3, o których mowa w załączniku nr 2 do ustawy, wyposażonym w pasy bezpieczeństwa lub urządzenia przytrzymujące dla dzieci, dziecko mające mniej niż 150 cm wzrostu jest przewożone, z wyjątkiem przypadku, o którym mowa w ust. 3b, w foteliku bezpieczeństwa dla dziecka lub innym urządzeniu przytrzymującym dla dzieci, zgodnym z:
1) masą i wzrostem dziecka oraz
2) właściwymi warunkami technicznymi określonymi w przepisach Unii Europejskiej lub w regulaminach EKG ONZ dotyczących urządzeń przytrzymujących dla dzieci w pojeździe.
Taka konstrukcja przepisu niesie ze sobą dwie bardzo poważne konsekwencje. Przede wszystkim, nie wystarczy wyposażyć w byle jakie urządzenie. Powinniśmy przewozić dziecko w foteliku, który spełnia określone wymagania techniczne. Jakby tego było mało, musi on także być dostosowany do wagi i wzrostu naszego dziecka. Ustawodawca kładzie zresztą szczególny nacisk na instalowanie urządzenia zgodnie z zaleceniami producenta.
Dziecko w foteliku trzeba przewozić do momentu, aż urządzenia dostępne na rynku przestaną być dla niego odpowiednie
Nie sposób także nie zauważyć, że brak jakiegokolwiek odniesienia do wieku małego pasażera może doprowadzić do pierwszego absurdu. Prawo o ruchu drogowym nie zawiera żadnej definicji legalnej dziecka. Teoretycznie więc wyjątkowo małego siedemnastolatka także należy przewozić w foteliku. Obowiązek ten wygasa w momencie, gdy ten ukończy 18 rok życia.
Na szczęście omawiana ustawa zawiera także kilka interesujących wyjątków. Kluczowy dla sprawy wyrośniętych dzieci będzie art. 3 ust. 3b.
Zezwala się na przewożenie w pojeździe kategorii M1, N1, N2 i N3, o których mowa w załączniku nr 2 do ustawy, na tylnym siedzeniu pojazdu, dziecka mającego co najmniej 135 cm wzrostu przytrzymywanego za pomocą pasów bezpieczeństwa w przypadkach, kiedy ze względu na masę i wzrost dziecka nie jest możliwe zapewnienie fotelika bezpieczeństwa dla dziecka lub innego urządzenia przytrzymującego dla dzieci zgodnego z warunkami, o których mowa w ust. 3.
Chodzi tutaj co do zasady o dzieci, które ważą już całkiem sporo. Na tyle dużo, że niemożliwe jest już znalezienie im fotelika dostosowanego do ich potrzeb. Obecnie można bez trudu kupić urządzenia nadające się do przewozu dzieci ważących nawet 50 kg. Wygląda na to, że dziecko w foteliku trzeba przewozić do momentu, gdy spełni jeden z trzech warunków. Są to: osiągnięcie pełnoletności, 150 cm wzrostu, albo 135 wzrostu oraz 50 kg masy ciała.
Wyjątki w prawie o ruchu drogowym to mimo wszystko przykład pragmatyzmu ustawodawcy
Następne wyjątki wynikają z odstępstw wskazanych w ust. 4.
Przepis ust. 3 nie dotyczy przewozu dziecka:
1) taksówką;
2) specjalistycznym środkiem transportu sanitarnego, o którym mowa w art. 36 zespoły ratownictwa medycznego ust. 2 ustawy z dnia 8 września 2006 r. o Państwowym Ratownictwie Medycznym (…)
3) pojazdem Policji, Straży Granicznej lub straży gminnej (miejskiej);
4) mającego zaświadczenie lekarskie o przeciwwskazaniu do przewożenia w foteliku bezpieczeństwa dla dziecka lub innym urządzeniu przytrzymującym dla dzieci.
Zaświadczenie lekarskie wydaje się oczywistością, podobnie jak przypadek karetki. Pewne wątpliwości można już mieć w przypadku radiowozów. Tutaj można oczywiście przyjąć, że przewożenie małych dzieci przez policję lub straż miejską zdarza się rzadko. Co jednak z taksówkami? Co z kierowcami zajmującymi się przewozem osób, ale niebędących taksówkarzami?
Skoro istnieje ustawowy nakaz zobowiązujący kierowców, by przewozili dzieci w foteliku, to tak szerokie zwolnienie wydaje się niemalże irracjonalne. Można się także zastanowić, czy taksówkarz przewożący po pracy własne dziecko w tej samej taksówce podlega obowiązkowi. Z drugiej strony, odmienne rozwiązanie wymagałoby albo posiadania przez taksówkarzy na wyposażeniu fotelika dla dziecka, który i tak nie zawsze będzie pasował, albo sprzyjałoby wykluczeniu komunikacyjnemu rodziców z dziećmi.
Ostatni wyjątek dotyczy przewożenia na tylnym siedzeniu trójki dzieci. Jeśli nie jesteśmy w stanie wcisnąć tam trzeciego fotelika, to dziecko siedzące pośrodku wystarczy przypiąć pasami. Warunek jest jeden: musi ono mieć ukończone 3 lata. Ponownie mamy do czynienia z pewnym pragmatyzmem ze strony ustawodawcy. Z drugiej jednak strony, skoro dopuszczamy, że jakieś dzieci nie będą dostatecznie chronione, to po co zawracać głowę kierowcom nakazami, które wiążą się z zauważalnym wydatkiem?