Niebawem druga tura wyborów prezydenckich, a internauci zastanawiają się, który z kandydatów wygra w sytuacji, gdy obaj kandydaci otrzymają taką samą liczbę głosów.
Załóżmy, że niebawem Polacy powiedzą przy urnach: „Obaj są tacy fajni. Nie wiemy na kogo się zdecydować!” i w rezultacie kandydaci otrzymają tę samą liczbę głosów. Dajmy na to, zupełnie przykładowo i dla celów dyskusji – każdy dostanie dokładnie po 8 555 348 ważnych głosów. Pytanie o takiej treści przywędrowało do nas przed kilkoma latami na redakcyjną skrzynkę e-mailową.
Po wnikliwej analizie Konstytucji oraz pozostałych ustaw nasunął się nam na myśl przykry wniosek – państwo nie jest gotowe na taką sytuację. Uspokajamy – prawdopodobnie nie musi, wszak prawdopodobieństwo remisu w wyborach prezydenckich przy kilkunastu milionach głosów jest znikome.
Artykuł 127 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej precyzuje zasady wyboru Prezydenta RP:
(…)
4. Na Prezydenta Rzeczypospolitej wybrany zostaje kandydat, który otrzymał więcej niż połowę ważnie oddanych głosów. Jeżeli żaden z kandydatów nie uzyska wymaganej większości, czternastego dnia po pierwszym głosowaniu przeprowadza się ponowne głosowanie.
5. W ponownym głosowaniu wyboru dokonuje się spośród dwóch kandydatów, którzy w pierwszym głosowaniu otrzymali kolejno największą liczbę głosów. Jeżeli którykolwiek z tych dwóch kandydatów wycofa zgodę na kandydowanie, utraci prawo wyborcze lub umrze, w jego miejsce do wyborów w ponownym głosowaniu dopuszcza się kandydata, który otrzymał kolejno największą liczbę głosów w pierwszym głosowaniu. W takim przypadku datę ponownego głosowania odracza się o dalszych 14 dni.
6. Na Prezydenta Rzeczypospolitej wybrany zostaje kandydat, który w ponownym głosowaniu otrzymał więcej głosów.
Powyższe zapisy odnoszą się przede wszystkim do przebiegu wyborów w dwóch turach – wskazując możliwość organizacji drugiej tury, gdy w pierwszym głosowaniu nie udało się wyłonić zwycięzcy. Zwrot „w pierwszym głosowaniu” zdaje się ograniczać możliwość bardziej uniwersalnego stosowania tych przepisów – na przykład „do skutku” – a zatem nie rozwiązuje wątpliwości co do sytuacji, kiedy Prezydenta nie udało się wyłonić w drugim głosowaniu. Konstytucja nie przewiduje dogrywki w sytuacji remisu w drugiej turze, przy czym jasno zaznacza, że dla rozstrzygnięcia może być decydujący nawet jeden głos (głos, a nie punkt procentowy) różnicy.
Szczegółowego uregulowania kwestii remisu w drugiej turze można było oczekiwać od pozostałych ustaw. Jednakże również lektura ustawy Kodeks wyborczy nie przynosi nam satysfakcjonującej odpowiedzi na tytułowe pytanie. Kodeks wyborczy w istocie instytucję remisu przewiduje w swojej treści tylko raz – w przypadku wyborów wójta:
§ 7.W przypadku gdy obaj kandydaci w ponownym głosowaniu otrzymają tę samą liczbę głosów, za wybranego uważa się tego kandydata, który w większej liczbie obwodów głosowania otrzymał więcej głosów niż drugi kandydat. Jeżeli liczby obwodów, o których mowa w zdaniu poprzednim, byłyby równe, o wyborze wójta rozstrzyga losowanie przeprowadzone przez gminną komisję wyborczą. W losowaniu mają prawo uczestniczenia obaj kandydaci lub pełnomocnicy wyborczy ich komitetów wyborczych.
Analogiczne stosowanie tego przepisu w odniesieniu do wyborów prezydenckich nie byłoby jednak uzasadnione.
Jeden z członków redakcji – żartobliwie – podpowiada, że rozwiązaniem takiej sytuacji powinno być ponowne przeliczenie głosów przez PKW, gdyż przy takiej liczbie danych w zasadzie nie byłoby możliwe powtórzenie wyniku wyborczego. Oczywiście łatwo sobie wyobrazić praktyczne konsekwencje realizacji takiego scenariusza – protesty wyborcze i ogólne podważenie zaufania do demokracji.
Czytaj też: Wybieramy prezydenta – na co ma wpływ Prezydent RP?
W obliczu braku prawnych rozwiązań patowej sytuacji, niezwykle interesujące wydaje się jak nasze państwo wybrnęłoby z tej sytuacji. Kodeks wyborczy dość precyzyjnie reguluje terminy ogłaszania wyborów prezydenckich. Być może zatem, gdyby doszło do równego rozłożenia głosów w drugiej turze wyborów, należałoby zaczekać do końca kadencji obecnego Prezydenta, a kolejne wybory Marszałek Sejmu ogłosiłby już jako pełniący obowiązki Prezydenta (podobna sytuacja zdarzyła się w 2010 roku w związku ze śmiercią Prezydenta Lecha Kaczyńskiego). Jest to jednak dylemat dla najwybitniejszych polskich konstytucjonalistów – i to trudny dylemat, z którym – miejmy nadzieję – nie będziemy musieli się mierzyć, stawiając pod znakiem zapytania działanie całego państwa.