Rodzice pozywają twórców Fortnite, bo gra ma być silnie uzależniająca. To pierwsza tego rodzaju sprawa, w której rodzice – którzy przecież sami odpowiadają za to, co i jak długo robią ich dzieci – idą na wojnę z dużą korporacją. Czy pójdą krok dalej i wezmą się też za YouTube i TikToka?
Rodzice pozywają twórców Fortnite
Jak czytamy w „Filmwebie”, kanadyjscy rodzice pozywają twórców Fortnite, czyli studio Epic Games. Powodwie zarzucają, że gra silnie uzależnia do tego stopnia, że dzieci spędzają przed ekranami zbyt wiele czasu. Do tego stopnia, że niektóre nawet nie dosypiają, nie jedzą i zaniedbują higienę. Sama gra jest przedstawicielem gatunku battle royale i – przynajmniej z założenia – polega na tym, że pewna (duża) liczba graczy ląduje na dużej mapie, a rozgrywka kończy się z chwilą, gdy na polu gry zostanie ostatni żywy gracz.
Fortnite jest jednak – w przeciwieństwie do dziesiątek innych, podobnych produkcji – fenomenem (również popkulturowym). Znajdująca się w grze – co istotne, darmowej – dodatkowa zawartość (i sposób jej wprowadzania) powoduje, że Fortnite faktycznie żyje. I stanowi uniwersum samo w sobie. Jest to też produkcja wycelowana wprost w najmłodszych graczy. Oprawa jest kreskówkowa, rozgrywka arcade’owa (łatwo się połapać, o co chodzi), a możliwość budowania konstrukcji i niszczenia świata gry pozwala na pewną kreatywność. Sukces był murowany, a liczba zarejestrowanych graczy przekracza 300 milionów.
Pozew grupy rodziców z Quebecu zatwierdził już kanadyjski Sąd Najwyższy. Sędziowie w uzasadnieniu postanowienia o przyjęciu sprawy do rozpoznania wyjaśnili, że pozew nie jest oczywiście nieuzasadniony. Sąd więc dopatrzył się pola do ewentualnej dyskusji – a, kto wie, może i przyznania racji rodzicom. Jednym słowem argumentacja przedstawiona w pozwie potwierdziła zasadność jego złożenia.
Dostrzeżenie poważnego problemu?
Sąd nie zgodził się jednak z twierdzeniami, jakoby Epic Games umyślnie uzależniało graczy. Nie oznacza to jednak, że do takiego skutku nie dochodzi, pomimo woli twórców. Z kolei prawnicy z kancelarii reprezentującej rodziców wskazują, że odpowiedzialność Epic Games można porównać do odpowiedzialności firm z branży tytoniowej. Epic Games wydało oświadczenie, w którym wskazano, że:
Rodzice mogą otrzymywać informacje co do tego, ile czasu ich dziecko spędza tygodniowo w grze.
Ponadto samo założenie konta musi zostać poprzedzone ewentualną zgodą rodzica.
Nie wiadomo oczywiście, jak sprawa się skończy. Jest to jednak dostrzeżenie pewnego istotnego problemu: mechanizm działania programów oferowanych „za darmo” opiera się zasadniczo na tym, by spędzać przy nich jak najwięcej czasu, okazjonalnie dokupując dodatkową zawartość za prawdziwe pieniądze.
Podobnie działają media społecznościowe, które – dzisiaj – funkcjonują na podobnych schematach. Wyświetlana treść musi być różnorodna, podsuwana przez algorytmy, a także łatwa w odbiorze i stymulująca mózg w odpowiedni sposób (TikTok, Reels).