Konserwatywni antyekolodzy specjalnie modyfikują swoje samochody tak, by generowały więcej spalin i zanieczyszczeń

Moto Zagranica Zdrowie Dołącz do dyskusji (209)
Konserwatywni antyekolodzy specjalnie modyfikują swoje samochody tak, by generowały więcej spalin i zanieczyszczeń

Ekologizm u jednych stanowi istotny aspekt życia, a u innych coś wręcz antyludzkiego. Ta druga grupa z reguły bardziej nienawidzi ruchów ekologicznych, aniżeli szanuje środowisko, w którym się znajduje. W USA od dawna można zauważyć zjawisko, zwane rolling coal. Co to jest?

Co to jest rolling coal?

Za anglojęzyczną Wikipedią, rolling coal to:

nielegalna praktyka, która polega na modyfikowaniu silnika diesla w celu zwiększenia ilości paliwa wchodzącego do silnika po to, by emitować duże ilości czarnych lub szarych sadzy spalin do atmosfery.

Amatorzy tego typu modyfikacji instalują także specjalne wyłączniki, pozwalające na włączenie, bądź wyłączenie „dymiarki”. Wspaniałomyślni miłośnicy przeróbek bardzo często uruchamiają swój swoisty generator dymu w pobliżu samochodów elektrycznych, czy rowerzystów, by… – no właśnie – po co?

Mimo że taka praktyka na mocy wielu przepisów stanowych jawi się jako bezprawna, to wielu konserwatywnych antyekologów zasłania się amerykańską wolnością. Na szczęście z reguły bezskutecznie. Problem okazał się tak istotny, że w 2014 roku uznano rolling coal za praktykę nielegalną na mocy prawa federalnego.

Rolling coal w Polsce

Wbrew pozorom, miłośnicy tego typu praktyk, funkcjonują w Polsce, chociaż zamiar ich działań jest nieco inny. Jedną z form rolling coal jest usunięcie filtra cząstek stałych (DPF).

Ów element znajduje się w pojazdach, wyposażonych w silniki wysokoprężne. Jego pojawienie się miało związek z wyśrubowaniem norm dotyczących emisji spalin, a sam komponent był zużywalny. Wymiana DPF-a to dosyć istotny koszt, toteż wspaniałomyślni Polacy… po prostu go usuwali. Jak grzyby po deszczu wyrosły przedsiębiorstwa, zajmujące się czasami tylko usuwaniem filtra cząstek stałych, a kierowcy chętnie z tego korzystali.

O ile z brakiem wyobraźni co do wpływu człowieka na środowisko nie da się w Polsce walczyć, to trzeba przypomnieć, że w 2018 roku były plany na podwyższenie kar za wycięcie DPF-a z 500 do 5000 złotych, ale – niestety – nie został osiągnięty żaden sensowny rezultat, a projekt zmian w przepisach wylądował w koszu.

Ochrona środowiska?

Niestety, w dalszym ciągu – obok płaskoziemców, czy antyszczepionkowców – w umysłach wielu ludzi jawi się myśl, jakoby działalność człowieka nie miała żadnego wpływu na stan środowiska.

Ruchy ekologiczne są dyskredytowane (czasami na własne życzenie) a światowe ustawodawstwo przymuszające do racjonalnego i nieszkodliwego dla środowiska funkcjonowania z reguły ma charakter represyjny, a nie edukacyjny. To istotny błąd w globalnym postrzeganiu problemu.

Dopóki w każdym działaniu na rzecz ochrony środowiska zauważać się będzie ogólnoświatowy spisek, dopóty ignoranci będą podejmować czynności, mające na celu zdyskredytowanie słusznych idei. Rolling coal to najbardziej ordynarny przykład, ale jest ich zdecydowanie więcej – i to nie tylko w USA.