Historia jakich wiele. Firma chciała pozbyć się pracownika, ale jednocześnie prezesowi przedsiębiorstwa zależało na tym, by zwalniany pracownik podpisał rozwiązanie umowy o pracę na mocy porozumienia stron. Pan Janusz przystał na to, jednak gdy okazało się, że został z niczym, zaczął rozważać złożenie pozwu przeciwko byłemu pracodawcy.
Byle do emerytury
O sprawie donosi Tygodnik Ostrołęcki. Jeden z pracowników firmy sprzątającej Interlux dostał niedawno ofertę „nie do odrzucenia” – czyli rozwiązanie umowy o pracę na mocy porozumienia stron. Pan Janusz nie pracował w firmie zbyt długo; zaledwie w zeszłym roku, dzięki pomocy PUP, został zatrudniony na stanowisku „operatora maszyn czyszczących”. Oferta pracy może nie zachwycała, ale za to dawała nadzieję na spokojne dotrwanie do emerytury – zwłaszcza, że pan Janusz skończył już 63 lata. Na mocy umowy do jego obowiązków należało utrzymanie czystości w Urzędzie Marszałkowskim, Wojewódzkim Urzędzie Pracy i szpitalu w Ostrołęce.
Zatrudnienie pana Janusza miało być zresztą dobrym interesem zarówno dla mężczyzny jak i jego nowego pracodawcy. Firma Interlux miała przez jakiś czas otrzymywać z PUP refundację części wynagrodzenia pana Janusza. Dokładnie przez 24 miesiące – z 30, które przewidywała umowa zatrudnienia. W lipcu 2017 obie strony podpisały umowę, a pan Janusz miał zarabiać minimalną krajową. Wszystko było w porządku – przynajmniej do października 2018.
Rozwiązanie umowy o pracę na mocy porozumienia stron na prośbę…pracodawcy
W październiku 2018 pracodawca poprosił pana Janusza o zjawienie się w biurze. Na miejscu prezes firmy zaczął tłumaczyć mu, że „jest za drogi dla firmy” i zaproponował rozwiązanie umowy o pracę na mocy porozumienia stron. Podsunął panu Januszowi gotowy dokument (z którego wynikało, że to pracownik był jego autorem), a pan Janusz…po prostu go podpisał. Kuriozalne? Trochę tak, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że mężczyźnie niewiele już brakowało do upragnionej emerytury. Jak tłumaczył dziennikarzom zainteresowany, myślał, że do czasu emerytury otrzyma…rekompensatę. Tej, jak łatwo się domyślić, nie było. Pan Janusz bowiem rozwiązał umowę na mocy porozumienia stron, co jest jednym z możliwych rozwiązań opisanych w art. 30 Kodeksu pracy. Nikt go do takiego działania nie zmusił, można też wydedukować, że pracodawca nie obiecywał mu – przynajmniej nie wprost – że jakkolwiek zrekompensuje mu zwolnienie.
Kłopoty firmy Interlux
Okazało się jednak szybko, że na całej sytuacji może też stracić firma, ponieważ pan Janusz odszedł z pracy w momencie, gdy Interlux jeszcze pobierał refundację od PUP na wynagrodzenie mężczyzny. Interluxowi grozi utrata otrzymanej refundacji i tym samym zwrot niemałych pieniędzy. W związku z tym, jak donoszą dziennikarze Tygodnika Ostrołęckiego, pan Janusz miał nawet otrzymać propozycję zmiany decyzji (zachętą miała być podobno kwota 2,5 tys. zł). Kierownictwo firmy według słów pracownika miało kombinować także ze świadectwem pracy dla pana Janusza – na początku jako powód rozwiązania umowy wpisano „za porozumieniem stron na wyłączny wniosek pracownika”, co – mówiąc delikatnie – mijało się z prawdą. Przynajmniej według pana Janusza.
Jak łatwo się domyślić, firma ma zupełnie odmienne zdanie na temat całej sytuacji. Prezes firmy w rozmowie z dziennikarzami powiedział, że pan Janusz już w marcu chciał odejść z firmy. Sam. W październiku miał zażądać kategorycznego zakończenia współpracy – bez zgody na jakiekolwiek negocjacje. Taka jest przynajmniej wersja Interlux. W opisane przez prezesa firmy zachowanie byłego pracownika ciężko uwierzyć – zdrowy rozsądek raczej nakazywałby przecież dotrwać do wieku, w którym pracownik nabyłby uprawnienia do pełnej emerytury. Interlux wypiera się też, by miało dochodzić do jakichkolwiek negocjacji z byłym pracownikiem w późniejszym terminie.
Interlux zwrócił się też do PUP o „dopełnienie stanowiska”, czyli o rozpatrzenie całej sytuacji i- w miarę możliwości – przysłanie nowej osoby. Wszystko prawdopodobnie po to, by nie zerwać współpracy i tym samym – nie stracić refundacji.
Umowa to umowa. I tyle
Jednego nie da się jednak ukryć- pan Janusz, niezależnie od intencji, podpisał przecież rozwiązanie umowy o pracę na mocy porozumienia stron. Wiedział co to za dokument, nie ma też słowa o tym, by prezes Interlux w jakimkolwiek stopniu zmuszał go do złożenia podpisu (chociaż można mówić o próbach wywarcia wpływu psychologicznego – np. poprzez podsunięcie gotowego dokumentu). Prezes firmy prawdopodobnie nie zająknął się również na temat ewentualnej rekompensaty – trudno więc mówić o jakimkolwiek wprowadzeniu w błąd. Wszystko wskazuje więc na to, że do pana Janusza dopiero później dotarły skutki własnej decyzji. Niestety – odrobinę za późno. Oczywiście mężczyzna mógł sugerować się tym, że skoro pracodawca był zadowolony z jego pracy, to wątpliwe, by odprawił go z kwitkiem. Tak się jednak stało i jakkolwiek moralnie decyzja pracodawcy jest wątpliwa (jeśli pracownik nie sprawiał żadnych problemów, otrzymywał minimalne wynagrodzenie i teraz poszukiwana jest na jego miejsce kolejna osoba), tak z punktu widzenia prawa rozwiązanie umowy nastąpiło zgodnie z prawem. Nie wiadomo jedynie, czy zachowany został.
Rozwiązanie umowy o pracę na mocy porozumienia stron a prawo do zasiłku
Warto też zwrócić uwagę na jeszcze jedną kwestię – pan Janusz po zakończeniu pracy w Interlux stracił prawo do zasiłku dla osób bezrobotnych na trzy miesiące. Dlaczego? Podstawą prawną jest tu art. 75 ust. ust. 1 pkt 2 ustawy z dnia 20 kwietnia 2004 o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy. Okazuje się bowiem, że prawa do zasiłku zostaje pozbawiony bezrobotny, który
w okresie 6 miesięcy przed zarejestrowaniem w powiatowym urzędzie pracy rozwiązał stosunek pracy lub stosunek służbowy za wypowiedzeniem albo na mocy porozumienia stron, chyba że porozumienie stron nastąpiło z powodu upadłości, likwidacji pracodawcy lub zmniejszenia zatrudnienia z przyczyn dotyczących zakładu pracy albo rozwiązanie stosunku pracy lub stosunku służbowego za wypowiedzeniem lub na mocy porozumienia stron nastąpiło
z powodu zmiany miejsca zamieszkania lub pracownik rozwiązał umowę o pracę w trybie art. 55 § 11 ustawy z dnia 26 czerwca 1974 r. – Kodeks pracy.
Zgodnie z art. 75 ust. 2 taka osoba zostaje pozbawiona możliwości otrzymywania zasiłku właśnie przez okres 90 dni. Jest bardzo prawdopodobne, że pan Janusz nie zdawał sobie z tego sprawy i to właśnie pozbawienie go prawa do zasiłku było rzeczywistym powodem wszczęcia sporu z pracodawcą.