Problem z zapachami miała rozwiązać najtańsza plastikowa rura
Joanna (imię zmienione) przedstawiła mi sytuację, która wydarzyła się w jej bloku. Posiada ona mieszkanie w budynku z lat pięćdziesiątych. Znajduje się w nim wspólny komin wentylacyjny dla całego pionu.
W przeszłości jednego z sąsiadów Joanny irytowały dochodzące od innych zapachy z kuchni. Jako budowlaniec-amator jeszcze w latach 90. postanowił on samodzielnie rozwiązać ten problem.
Wstawił on mianowicie do komina wentylacyjnego plastikową rurę. Przebiega ona na całej długości kilkupiętrowego bloku, wychodząc w jego mieszkaniu. Szczelnie oddziela więc kanał wentylacyjny od sąsiadów.
Wykonując takie prace, mężczyzna nie uzyskał na nie niczyjej zgody ani nie zorientował się w kwestii obowiązujących przepisów przeciwpożarowych. Nikt nie wiedział o jego działaniach. Wyszły one na jaw dopiero teraz.
Konsekwencje oszczędzania na materiałach
Jak ustalono, wyczulony na zapachy sąsiad, montując w kominie rurę PCV, kierował się tym, że nie służy ona do odprowadzania spalin. Kupił więc wyrób z najtańszego materiału, płacąc za niego w latach 90. dosłownie grosze.
Niestety, mężczyzna nie wiedział, że stosowanie takich rur w kominach jest zakazane. Powinien był nabyć i zainstalować wkład z niepalnego materiału, kosztujący ówcześnie najwyżej 1000 zł. Tymczasem przez lata tania rura PCV szczelnie zastygła w kanale wentylacyjnym, deformując się.
Kominiarz przez długi czas tego nie zauważył. Nastąpiło to dopiero teraz, przy bardziej szczegółowej inspekcji kamerą. Stąd fachowiec nakazał mężczyźnie usunięcie rury.
Przepisy przeciwpożarowe nie pozwalają bowiem, aby w pionie wentylacyjnym na stałe znajdowały się plastikowe, palne elementy.
Usunięcie rury będzie kosztowało 50 tys. zł
W toku dalszych ustaleń okazało się, że po tylu latach plastikowej rury z komina nie da się wyciągnąć w bezpieczny sposób. Wydobycie jej może bowiem spowodować jego zawalenie.
Da się to zrobić tylko po kawałku, rozkuwając w tym celu ściany kominowe wszystkich mieszkań w pionie. Ponieważ wywoła to w nich zniszczenia, prace wraz z ich usunięciem zostały oszacowane na 50 tys. złotych. Koszty musi opłacić sprawca czynu, czyli sąsiad Joanny.
Po ingerencji w sposób nieuprawniony we wspólne części budynku ponosi on bowiem z tego tytułu pełną odpowiedzialność cywilną.
Przedstawiona historia nie jest jednostkowym przypadkiem
Podobne sytuacje regularnie nagłaśniane są w mediach, zwłaszcza w kontekście wyjaśnień szybko rozprzestrzeniających się pożarów w blokach.
Sytuacja ta pokazuje, jak poważne mogą być konsekwencje oszczędzania na materiałach. Skutki nieuprawnionej ingerencji w komin dałoby się łatwo usunąć, gdyby nie tania, zniszczona po latach rura.
Zachowane kiedyś 1000 zł dziś skutkuje 50-krotnie wyższą sumą. Najważniejsze jednak, że mimo poważnego naruszenia przepisów pożarowych nic się nie stało.