Minister Zdrowia Adam Niedzielski zapowiedział dziś masowe inspekcje Sanepidu. Sprawdzą czy właściciele sklepów, hoteli czy restauracji przestrzegają limitu osób w pomieszczeniach zamkniętych. Wiadomo że do limitu nie wlicza się zaszczepionych. Tylko skąd przedsiębiorca ma wiedzieć, kto jest, a kto nie jest zaszczepiony. Zdaniem ministra ma to wiedzieć, bo jak nie, to będzie mandat. Sanepid sprawdzi przedsiębiorcę i ukarze.
Sanepid sprawdzi przedsiębiorcę i ukarze
Choć mało kto pewnie zdaje sobie sprawę, że obowiązują jeszcze obostrzenia związane z limitem osób, które mogą przebywać w pomieszczeniach, rząd od jutra je zaostrza. W restauracjach, hotelach, sklepach, kinach dopuszcza się 50 proc. obłożenie. Do tego limitu nie są wliczane osoby zaszczepione. Przepisów, które pozwalałyby na weryfikację kto jest zaszczepiony lub przynajmniej na sprawdzanie paszportów covidowych dotąd nie ma. Mimo że proszą o nie pracodawcy, lekarze i organizacje przedsiębiorców. Dziś dowiedzieli się z mediów, że powinni posiadać procedurę weryfikacji limitów osób. Inspektorzy sanitarni wyruszają na kontrolę. Sprawdzą czy przedsiębiorca ma stosowne procedury i czy je stosuje.
Minister Zdrowia, Adam Niedzielski, pytany rano w TVN24, na jakiej podstawie przedsiębiorca ma kontrolować klientów, skoro brak jest ustawy, która miała to regulować, zalecił firmom tworzenie regulaminów, w których klient będzie zobowiązany do wylegitymowania się paszportem covidowym. Zagroził, oczywiście przedsiębiorcom, zwiększoną liczbą kontroli i mandatami.
Komu lepiej się narazić?
Z tak zastawionej pułapki przedsiębiorca bez szwanku nie wyjdzie. Albo narazi się klientom, którzy odmówią pokazywania paszportów covidowych, bo nie ma przepisów, które ich do tego zmuszają, a regulaminy firm muszą przecież respektować stan prawny. Albo narażą się na mandat od Sanepidu. Pewnie będzie, jak z maseczkami. Gdy przedsiębiorca odwoła się do sądu, ten go uniewinni z braku podstawy prawnej.
Ale dlaczego rząd naraża ludzi na takie sytuacje? Dlaczego sam unika odpowiedzialności i nie chce wprowadzać obostrzeń, które pomogłyby zatrzymać rozwój epidemii? Zrzucił to na przedsiębiorców i ich pracowników. To sprzedawczyniom, kelnerkom i recepcjonistkom przyjdzie wojować z klientami, którzy nie będą się chcieli poddać weryfikacji. Nie jest przyjemnie wysłuchiwać obelg. Być opluwanym. A i zdarzały się przypadki pobić. Chyba że minister tylko tak straszy. I tak, jak obecne limity nie są przestrzegane, tak i nowe nie będą. Bo jak powiedział dr Konstanty Szułdrzyński, członek Rady Medycznej przy premierze „są to restrykcje nie na miarę potrzeb, ale politycznych możliwości”. Mają obowiązywać do 17 grudnia.