W Polsce łatwiej jest otworzyć monopolowy, niż szkołę czy przedszkole. 100 tysięcy punktów z alkoholem powinno zniknąć z mapy naszego kraju

Państwo Prawo Dołącz do dyskusji
W Polsce łatwiej jest otworzyć monopolowy, niż szkołę czy przedszkole. 100 tysięcy punktów z alkoholem powinno zniknąć z mapy naszego kraju

Co roku 30 mld zł z budżetu państwa przeznacza się na leczenie alkoholizmu. Kontrowersyjny dla wielu osób program 500 plus kosztuje jedynie ⅓ więcej. Do nadmiernego spożywania alkoholu przyczynia się między innymi fakt, że sklep monopolowy znajduje się prawie na każdym kroku. To ograniczania możliwość powstawania placówek oświatowych.

Rzadziej spotkasz aptekę, niż sklep monopolowy. Choć wydaje się, że aptek jest pełno

Kilka lat temu Polskę obiegło ciekawe, ale zarazem nieco niepokojące spostrzeżenie, że w Bydgoszczy jest więcej sklepów monopolowych, niż w całej Norwegii. I, mimo że obecnie coraz częściej mówimy o umiarkowaniu w piciu trunków wysokoprocentowych, to nadal pijemy ich za dużo. Świadczy o tym fakt, że w Polsce łatwiej otworzyć sklep z alkoholami, niż przedszkole. A czy Ustawa o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi nie miała działać właśnie w takich przypadkach?

Rady gmin są zobowiązane do ustalania zasad usytuowania na ich terenie miejsc sprzedaży i podawania napojów alkoholowych. Nie oznacza to jednak, że ich potencjalni założyciele mogą robić, co chcą. Muszą spełniać założenia ustawy, czyli przeciwdziałać alkoholizmowi. Każda gmina ustala odległość sklepu monopolowego od obiektu chronionego samodzielnie, i tak w Warszawie jest to 50 m, a we wcześniej wspomnianej Bydgoszczy – 60 m. Na pierwszy rzut oka kilkadziesiąt metrów wydaje się niewielką odległością, ale przy tak dużej liczbie miejsc sprzedaży otwarcie przedszkola czy żłobka graniczy z cudem.

Na przykład w Bydgoszczy w 2021 znajdowało się 788 punktów ze sprzedażą napojów alkoholowych (570 sklepów i 218 lokali gastronomicznych). Czyli na jeden punkt z alkoholem przypada 418 osób. Co ciekawe w Suwałkach jest to jeden punkt na 386 mieszkańców, w Warszawie na 309 osób, a średnia dla kraju to… 306. WHO rekomenduje, aby ten stosunek wynosił 1:1000, a nawet 1:1500. Zgodnie z tymi zaleceniami w Polsce mogłoby zostać zlikwidowanych 100 tysięcy takich punktów, czyli 80 proc. obecnej liczby.

Warto również porównać statystyki dotyczące aptek i sklepów monopolowych. Przecież wydaje się, że tych pierwszych jest w naszym kraju pełno. Jednak w starciu z monopolami nie mają szans. Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że w 2020 roku w Polsce było 13 208 aptek i punktów aptecznych. Czyli prawie 10 razy mniej, niż miejsc, gdzie można kupić alkohol.

Polacy nie piją mniej, tylko inaczej. A dostępność alkoholu jedynie w tym pomaga

Wielu rodziców nie ma co liczyć na miejsce dziecka w żłobku, co utrudnia powrót do pracy. Sytuacja z przedszkolami nie jest wcale lepsza, nawet jeśli weźmiemy pod uwagę placówkę prywatną. Na nowopowstałych osiedlach nie ma żłobków, za to na pewno są sklepy z alkoholem. Brak pobliskich miejsc opieki dla dzieci nikogo nie bulwersuje, a już na pewno nie tak, jak chęć ograniczania pozwoleń na sprzedaż procentów. Podobno pijemy mądrzej, bardziej elegancko, nie awanturujemy się już przed monopolowymi, jak kiedyś, więc w czym problem? Według Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych statystyczny Polak pije rocznie 9,7 l alkoholu. Codziennie przed południem sprzedawanych jest milion tzw. małpek. Nadużywanie alkoholu kosztuje kraj rocznie 30 mld zł (przedwczesna śmiertelność czy koszty leczenia w szpitalach).

Wszelkie statystyki dotyczące alkoholu wskazują, że spożywanie trunków nie maleje. Zachowanie trzeźwości to wybór, nie norma, a abstynencja nadal dziwi. Jesteśmy wychowywani w obecności alkoholu i w dorosłym życiu chętnie po niego sięgamy. A mamy gdzie, bo jest on wszechobecny. W sklepach, w lokalach, a nawet na stacjach paliw. W Bydgoszczy jest tak dużo punktów sprzedaży alkoholu, że praktycznie nierealne byłoby otworzyć żłobek. Znalezienie właściwego pomieszczenia, gdzie sklep monopolowy znajduje się w odległości większej niż 60 m, jest praktycznie niemożliwe. Dlatego uchwała tego miasta dopuszcza otwarcie placówki oświatowej przy sklepie z napojami wyskokowymi (takiego zapisu nie znajdziemy w innych gminach). Osoby komentujące taką sytuację nie widzą problemu. Przecież przedszkolak nie wyskoczy na przerwie po piwo.