Unia ma nowych wrogów. To słomki i patyczki higieniczne

Gorące tematy Codzienne Na wesoło Dołącz do dyskusji (127)
Unia ma nowych wrogów. To słomki i patyczki higieniczne

Słomki i inne niewielkie plastikowe przedmioty mają być niebawem zakazane. Wszystko – jak twierdzą unijni urzędnicy – dla dobra środowiska, a przede wszystkim oceanów. Czy ta euroekologia nie idzie przypadkiem za daleko i za szybko?

Słomki zakazane? Wiele na to wskazuje. Telewizja BBC informuje, że Unia Europejska chce zakazać sprzedaży jednorazowych produktów wykonanych z plastiku. Nie tylko zatem słomki mają odejść do lamusa. Ofiarami nowym unijnych planów mogą być także sztućce z tego materiału, pokrywki i mieszadła do jednorazowych kubków na kawę, patyczki do uszu, a nawet… baloniki!

Słomki zakazane, diesle zakazane… Jedni mówią „ekoterror”, inni mówią „wreszcie”

To nie koniec propozycji z Unii. Urzędnicy chcą, by do 2025 roku zebrać z kontynentu niemal wszystkie plastikowe butelki i przeznaczyć je na recykling. To, wraz z wycofaniem jednorazowych przedmiotów z plastiku, ma zdaniem Unii przynieść konkretne korzyści. Nie tylko chodzi o ochronę środowiska, ale też o oszczędności finansowe. Według BBC, wycofanie takich przedmiotów ze sprzedaży pozwoli do 2030 wyeliminować straty ekologiczne wyceniane na 22 miliardy euro. Poza tym – jak uważa UE – sami konsumenci oszczędzą 6,5 mld.

Oczywiście to nic przesądzonego. Na zakaz muszą się zgodzić najpierw państwa członkowskie, a potem europarlament.

Czy zakaz skomplikuje życie przeciętnym Europejczykom? Co tu dużo mówić – na pewno. Picie drinków przez słomkę może nie jest już tak powszechne jak kilka lat temu, ale wiele osób nie wyobraża sobie bez tego wizyty w barze. Na temat patyczków do uszu trwają gorące rozmowy – czy to zdrowie, czy też nie. Na pewno jednak wiele osób bez nich nie wyobraża sobie dbania o higienę. Dalej – baloniki, niezastąpiony wciąż element każdej dziecięcej imprezy.

Można by tak dalej, ale chyba rezygnacja z plastiku jednak wcale nie będzie taka łatwa i przyjemna. O sprawie zresztą wypowiedział się ulubieniec polskiej prawicy, wiceszef Komisji Europejskiej Frans Timmermans. Jego odpowiedź to w skrócie „oj tam, oj tam”.

– Zakażemy niektórych produktów, ale zaproponujemy ekologiczne alternatywy. Tak, aby ludzie ciągle mogli używać swoje ulubione przedmioty – mówił Timmermans.

Trudno w ogóle nie zauważyć, że nastroje w Europie, a przynajmniej jej zachodniej części, są bardzo proekologiczne. Niedawno pisałem chociażby, aby przygotować się na koniec diesla. Bo z technologii wycofują się kolejne firmy motoryzacyjne, a wjazdu samochodom z napędami wysokoprężnymi chcą nawet zakazać miasta żyjące z produkcji samochodów.

Słomki zakazane. To ryzyko, że ludzie obrócą się przeciw ekologom

Plastik jest zły – trudno się z tym nie zgodzić. Pytanie, czy propozycje nie idą przypadkiem za daleko i czy wszystko nie dzieje się trochę za szybko.

Bardzo proekologicznym prezydentem był na przykład Barack Obama. Trudno znaleźć choćby jedno jego wystąpienie, w którym nie poruszyłby kwestii ochrony środowiska. No i co się stało? Zmęczeni tym Amerykanie wybrali Trumpa, który zupełnie poważnie mówi, że globalne ocieplenie to wymysł szalonych naukowców.

To powinno być memento dla eurourzędników. Zakazując wszystkiego bez zaproponowania najpierw alternatywy, ryzykujecie wylanie dziecka z kąpielą. Bo w Europie też ludzi podzielających poglądy Trumpa nie brakuje, a jeśli zakazuje się im i diesli, i słomek, to mogą się naprawdę zdenerwować.