Podobno w sieci można kupić wszystko. Czy jednak wszystko można legalnie sprzedać? Okazuje się, że branża ecommerce podlega niekiedy bardziej surowym restrykcjom, niż tradycyjny handel. Przykładem może być sprzedaż alkoholu przez Internet. Przez archaiczną ustawę o wychowaniu w trzeźwości w teorii takiej możliwości nie ma. Z praktyką zaś bywa różnie.
Sprzedaż alkoholu w Internecie byłaby możliwa, gdyby nie archaiczna ustawa o wychowaniu w trzeźwości
Wydawać by się mogło, że sprzedaż alkoholu przez Internet to stosunkowo niezagospodarowana nisza. Istnieją oczywiście sklepy wysyłkowe, w których możemy kupić markowe alkohole z dostawą do domu. Niektóre sieci hipermarketów sprzedają trunki w swoich sklepach online, na tej samej zasadzie co pozostałe produkty. A jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że tego typu działalność jest jakby nieproporcjonalnie rzadsza, niż w przypadku tradycyjnego handlu. Dlaczego? Odpowiedź znajdziemy w przepisach prawa.
Branża ecommerce często jest związana państwowymi ograniczeniami w sprzedaży określonych towarów. Przykładem pożytecznych regulacji tego typu jest oczywiście sprzedaż leków w Internecie. Wynika to z bardzo szczególnego podejścia do zawodu farmaceuty. W tym przypadku mamy do czynienia bardziej z pacjentem, niż z klientem. Chodzi zaś o to, by ten nie dostał czegoś, czego nie powinien – i nie narażał swojego zdrowia i życia. Na drugim końcu skali mamy zaś ustawę o wychowaniu w trzeźwości.
Przepis ten stanowi jeden wielki problem dla każdego, kto chciałby prowadzić sprzedaż alkoholu przez Internet. Głównie dlatego, że ten akt prawny jest stosunkowo archaiczny. W ogóle nie odnosi się do handlu w sieci, bo uchwalono go w 1982 r. Pomimo sporadycznych nowelizacji żadnych odniesień do sprzedaży prowadzonej na odległość w tekście ustawy nie znajdziemy. W takim razie „co nie jest zabronione, to jest dozwolone”? Błąd.
Obowiązujący stan prawny budzi dzisiaj szereg niejasności
Warto w tym przypadku zwrócić uwagę na art. 9^6 ustawy.
Sprzedaż detaliczną napojów alkoholowych zawierających powyżej 4,5% alkoholu (z wyjątkiem piwa), przeznaczonych do spożycia poza miejscem sprzedaży, prowadzi się w punktach sprzedaży, którymi są:
1) sklepy branżowe ze sprzedażą napojów alkoholowych,
2) wydzielone stoiska – w samoobsługowych placówkach handlowych o powierzchni sprzedażowej powyżej 200 m2,
3) pozostałe placówki samoobsługowe oraz inne placówki handlowe, w których sprzedawca prowadzi bezpośrednią sprzedaż napojów alkoholowych.
Jeżeli przytoczony przepis zakłada, że napoje alkoholowe można sprzedawać tylko i wyłącznie w punktach sprzedaży określonych rodzajów, to tym samym nie można ich sprzedawać w inny sposób. Na takim stanowisku stoi między innymi Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Nie da się jednak ukryć, że ta instytucja ma tendencję do bardzo rozszerzającej wykładni przepisów. Sama zaś nie jest przecież powołana do interpretowania przepisów prawa.
Tematyką tą zajmował się jednak Naczelny Sąd Administracyjny. W orzeczeniu z 21 kwietnia 2016 r. stwierdził on, że sprzedaż alkoholu z zastosowaniem technologii składania zamówień przy pomocy środków komunikacji na odległość nie mieści się w granicach zakreślonych ustawą o wychowaniu w trzeźwości. Co gorsza: nie ma przy tym znaczenia, że zamówienie na dostarczenie alkoholu do miejsca wskazanego przez nabywcę przyjął i zrealizował sklep posiadający stosowne zezwolenie. Sama sprzedaż alkoholu przez Internet wykracza zaś poza zakres zezwolenia na dokonywanie sprzedaży w określonym sklepie.
Trzeba przy tym przyznać, że w orzecznictwie sądów administracyjnych znajdziemy także inny tok rozumowania. I tak na przykład Wojewódzki Sąd Administracyjnego w Krakowie w 2018 r. stwierdził, że sprzedaż alkoholu przez Internet dokonywana ze wskazanego w zezwoleniu punktu sprzedaży nie jest wcale zabroniona. To wręcz dodatkowa forma komunikacji przedsiębiorcy z potencjalnymi klientami. Niejako znak czasów i postępu technologicznego.
Przedsiębiorcy są ostrożni, gdy przychodzi do handlu alkoholem w sieci
Niepewność co do faktycznie obowiązującego stanu prawnego przekładają się na daleko posuniętą ostrożność przedsiębiorców. Przykładem może być chociażby największy polski serwis ecommerce. Allegro do pewnego momentu dopuszczało, pod pewnymi warunkami, sprzedaż win. Obecnie jednak regulamin portalu jest jednoznaczny:
Na Allegro nie możesz sprzedawać alkoholu.
Umożliwiamy sprzedaż akcesoriów alkoholowych (na przykład podstawek pod piwo, pustych butelek) oraz produktów żywnościowych, które w składzie mają alkohol (na przykład czekoladki z nadzieniem).
W przypadku sieci handlowych prowadzących także sprzedaż online podejście bywa dość zróżnicowane. To, czy prowadzą sprzedaż alkoholu przez Internet zależy od lokalizacji sklepu, czy od tego, z jaką firmą kurierską sieć akurat współpracuje. Generalnie jednak część przedsiębiorców stara się unikać oferowania trunków w sieci, z obawy o problemy z koncesją obejmującą tradycyjny sklep.
Z drugiej strony, jeśli ktoś szuka, to z pewnością znajdzie wyspecjalizowane sklepy internetowe oferujące alkohole różnych marek z całego świata. Pod względem formy nie różnią się właściwie niczym od swoich odpowiedników handlujących innego rodzaju asortymentem.
Tak duże zróżnicowanie poszczególnych praktyk dodatkowo tylko unaocznia konieczność znowelizowania ustawy o wychowaniu w trzeźwości. Ustawa ta w obowiązującym brzmieniu to właściwie prawny skansen. Tymczasem przepisy jak najbardziej powinny uwzględniać sprzedaż alkoholu przez Internet jako pełnoprawną formę obrotu tego typu towarem. Byłaby to z pewnością szansa dla rodzimych producentów i dystrybutorów.