Polka przejechała psa gapiąc się w tym czasie w swój telefon, gdzie streamowała. Możecie to sobie obejrzeć w Internecie

Moto Technologie Dołącz do dyskusji
Polka przejechała psa gapiąc się w tym czasie w swój telefon, gdzie streamowała. Możecie to sobie obejrzeć w Internecie

Co trzeba mieć w głowie, żeby prowadząc w auto patrzeć w trzymany w ręku telefon i jeszcze prowadzić streaming na żywo? Pozwolę sobie zostawić to pytanie bez odpowiedzi. Polska streamerka przejechała psa, a nagranie jak gdyby nigdy nic trafiło na Twitcha. Czyżby to był ten słynny znak czasów?

Streamerka przejechała psa, ale w przynajmniej nie uciekła z miejsca wypadku

Chyba wszyscy zgodzimy się co do tego, że istnieją kategorie osób, które pod żadnym pozorem nie powinny dostać prawa jazdy. Zapewne każdy z nas ma w tej kwestii swoje osobiste preferencje. Ja rozważyłbym rozszerzenie swojej prywatnej listy niepożądanych uczestników ruchu drogowego po obejrzeniu nagrania, na którym streamerka przejechała psa. Co w tym przypadku szczególnie bulwersujące: do wypadku doszło w trakcie nagrywania transmisji na żywo na portalu Twitch. Jakby tego było mało, kobieta posługująca się nickiem Sidneuke tuż przed zdarzeniem zerkała sobie w najlepsze w ekran trzymanego w ręku smartfona.

Nagranie krąży teraz po Internecie, choć z samego Twitcha zostało już usunięte. Nie jest jakoś wyjątkowo drastyczne, jak na standardy mediów społecznościowych. Ewidentnie jednak widać streamerkę przejeżdżającą przez jakąś okolicę i skarżącą się na dużą liczbę psów chodzących sobie po drodze. Jak już wspomniano, prowadziła z telefonem w ręku. Niestety, w tej sytuacji, zamiast zachować szczególną ostrożność, postanowiła zerknąć na ekran smartfona. W tym momencie samochód podskakuje i słychać przeraźliwy pisk potrąconego zwierzęcia.

Zanim na Sidneuke wyleje się więcej jadu i hejtu, niż sobie to na to zasłużyła, muszę wspomnieć o pewnym szczególe. W przeciwieństwie do wielu prawdziwych degeneratów utrwalonych na podobnych nagraniach kobieta nie miała wcale zamiaru skrzywdzić zwierzęcia. Wydawała się także przejęta tym, co się stało. Zamiast uciec w siną dal, jak zrobiło wielu sprawców wypadków drogowych także z udziałem ludzi, zadała sobie trud odszukania właściciela psa, który najprawdopodobniej przeżył zderzenie.

Nieumyślne potrącenie zwierzęcia nie jest wykroczeniem, jeśli kierowca udzieli mu pomocy

Wypadki na drodze się zdarzają. Według policyjnych danych w zeszłym roku w wypadkach drogowych zginęły 1883 osoby, co i tak jest naprawdę dobrym wynikiem. Dlaczego więc mielibyśmy się jakoś bardzo przejmować tym, że streamerka przejechała psa? Prawdę mówiąc, największy problem dla samej Sidneuke jest taki, że transmisja z wypadku trafiła do Internetu. Nie chodzi nawet o to, że pod wpływem filmiku pewien redaktor Bezprawnika postanowił opisać sprawę w dość nieprzyjemny sposób. Nagranie jest w końcu dowodem popełnienia ewidentnego wykroczenia drogowego.

O dziwo, nie mam tutaj na myśli samego potrącenia zwierzęcia. To nie stanowi wykroczenia, jeśli do zdarzenia doszło nieumyślnie, a kierowca udzielił mu pomoc. W tym przypadku mamy do czynienia z wypełnieniem obydwu przesłanek. Jest za to wyraźny zakaz korzystania podczas jazdy z telefonu wymagającego trzymania słuchawki lub mikrofonu w ręku. Kara nie jest jakoś przesadnie wysoka, bo wynosi 500 zł mandatu, ale już aż 12 punktów karnych.

Co ciekawe, także właściciel psa popełnił wykroczenie. Zgodnie z art. 77 kodeksu wykroczeń, „Kto nie zachowuje zwykłych lub nakazanych środków ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia, podlega karze ograniczenia wolności, grzywny do 1000 złotych albo karze nagany”.

Piłeś? Nie jedź. Streamujesz? Nie wsiadaj do auta

Incydent z udziałem streamerki pokazuje, jak ważna dla bezpieczeństwa jest należyta koncentracja w trakcie prowadzenia samochodu. Dotyczy to nie tylko osób myślących, że mają podzielną uwagę, ale także na przykład prawdziwej plagi polskich dróg, jaką są pijani kierowcy.

Nie każdy zdaje sobie sprawę z tego, że jego ukochany krążownik szos to ważący zdrowo ponad tonę kawał żelastwa. Tak ciężki obiekt, poruszający się nawet z prędkością raptem parudziesięciu kilometrów na godzinę, może zrobić krzywdę także człowiekowi.

Dlatego pobłażanie tego typu zachowaniom to proszenie się o kłopoty i zawyżanie statystyk ofiar śmiertelnych wypadków. Co więcej, wypadek Sidneuke to kolejny już dowód słuszności niedawnego zaostrzenia przepisów ruchu drogowego. Wydaje się także, że ustawodawca niekoniecznie przewidział skalę zagrożenia wynikającego z nowych zjawisk, takich jak kierowcy oddający się aktywnościom w mediach społecznościowych w trakcie jazdy. Streamerom zaś mogę poradzić jedno. Prowadzisz live’a? To nie wsiadaj do auta. Tak będzie lepiej dla wszystkich.