Najpierw stwierdzenie nieważności uchwały przez sąd administracyjny, a teraz rezolucja radnych w przedmiocie rekompensat dla mieszkańców. Strefa Czystego Transportu w Krakowie ma obecnie nad sobą gęste smogowe chmury, do których zniwelowania miała się przecież przyczynić. Na razie nic z tego. Co więcej, wydźwięk rezolucji skierowanej do premiera i parlamentu jest dość negatywny, a próba przerzucenia nieudolności włodarzy miasta na szczebel rządowy mocno chybiona.
Strefa Czystego Transportu w Krakowie miała być pierwszą w Polsce, ale na razie nie będzie jej wcale
Zamieszanie wokół SCT w Krakowie jest w ostatnich dniach całkiem spore. Wszystko zaczęło się od rozstrzygnięcia wydanego przez Wojewódzki Sąd Administracyjny w Krakowie, który przychylił się do zdania wojewody małopolskiego. W efekcie uchwała z listopada 2022 roku wprowadzająca Strefę Czystego Transportu od lipca 2024 roku została uznana za nieważną. Powodem był brak spełnienia wymogów ustawowych dotyczących przede wszystkim ustalenia zakresu terytorialnego obowiązywania SCT.
Takiego wyroku władze miasta powinny się spodziewać. Od wielu miesięcy prawnicy wskazywali bowiem na wysokie prawdopodobieństwo podzielenia argumentacji skarżącego wojewody. Zgodnie z ustawą z dnia 11 stycznia 2018 roku o elektromobilności i paliwach alternatywnych uchwała musi określać granice obszaru strefy czystego transportu. Tymczasem radni w Krakowie poszli na skróty wskazując, że ograniczenia obowiązywać będą w całym mieście, wyłączając drogi ekspresowe i autostrady.
Los, który spotkał uchwałę nie był zatem zbyt trudny do przewidzenia. Skoro bowiem ustawodawca wymaga określenia obszaru obowiązywania SCT, to ustanowienie jej na całym obszarze administracyjnym Krakowa stanowiło niejako obejście przepisów.
Uchwała ma być stworzona na nowo, ale wcześniej rezolucja do Donalda Tuska i parlamentu
Wyrok WSA w Krakowie sprawił, że ostatnią sesję rady miasta niemal całkowicie zdominował temat Strefy Czystego Transportu. Władze zapowiedziały, że rozstrzygnięcia sądu kwestionować nie zamierzają, a zamiast tego skupiają się już na wprowadzeniu nowych przepisów. Przy takim rozwiązaniu niemal pewne jest, że pierwotny termin wejścia w życie nowych regulacji nie zostanie dotrzymany.
W międzyczasie radni zdecydowali się na podjęcie rezolucji skierowanej do premiera Donalda Tuska oraz parlamentu. Jej celem ma być przygotowanie rządowego programu dotacji dla osób, które zostaną pokrzywdzone wprowadzeniem SCT. Pieniądze miałyby pochodzić z KPO. Rezolucję podjęto jednogłośnie.
Kraków zwala na rząd, ale to samorządowcy są winni całego zamieszania
Przyjęta przez krakowskich radnych rezolucja sama w sobie nie jest wcale aż takim złym pomysłem. Choć szacuje się, że w pierwszych latach obowiązywania SCT dotkną jedynie niewielkiego odsetka mieszkańców to z pewnością będzie to grupa, która na wydatek w postaci wymiany samochodu nie może sobie pozwolić. Wypracowanie dla nich formy rządowego wsparcia to propozycja warta rozważenia. Wydźwięk przyjętej rezolucji jest jednak nienajlepszy.
SCT to nie wymysł rady miasta, ale to wymysł z góry, dlatego potrzebujemy wsparcia centralnego – przekonywał przewodniczący Nowoczesnego Krakowa Michał Starobrat.
Krakowscy radni odpowiedzialność za Strefę Czystego Transportu próbują zatem zrzucić na rząd. Tymczasem ustawodawca nie zobligował gmin do wprowadzania SCT, a jedynie dał taką możliwość. Przymusu zatem nie ma i mówiąc brutalnie SCT w takim zakresie to cytując Michała Starobrata „wymysł rady miasta”.
Jej założenia od początku były zresztą dość rygorystyczne w porównaniu na przykład z wymogami stawianymi kierowcom przez włodarzy Warszawy. Wystarczy powiedzieć, że stolica Małopolski już od 2026 roku chciała wdrożyć docelowe kryteria ograniczające poruszanie się aut po cały mieście. W Warszawie ten proces rozłożony jest aż do 2032 roku. Tym samym to krakowscy radni sami chcieli w stosunkowo krótkim czasie objąć zmianami coraz liczniejszą grupę mieszkańców. Lepsze rozplanowanie wdrożenia SCT pozwoliłoby z kolei ograniczyć liczbę kierowców potrzebujących wsparcia w związku z koniecznością wymiany samochodu. Apel o rekompensaty wyglądałby wtedy dużo lepiej.
Wreszcie to włodarze stolicy Małopolski odpowiadają za chaos wynikający z wprowadzenia SCT niezgodnie z przepisami. Ich działanie przełożyło się na niepewność mieszkańców, którzy przez wiele miesięcy nie wiedzieli, czy za chwilę będą mogli poruszać po mieście starszymi modelami aut. Wobec stwierdzenia nieważności uchwały o krakowskiej Strefie Czystego Transportu na ten moment nie wiemy właściwie nic poza tym, że ma być tworzona na nowo. Oby tym razem z lepszym rezultatem zarówno dla mieszkańców, jak i środowiska.