Nie mam wątpliwości, że prawo w ostatnich miesiącach uchwalano w fatalnym stylu. Ale nie sądzę, by tym, czego dziś potrzebują obywatele, była niepewność co do zmian, które weszły w życie.
Zapewne wielu czytelników już gdzieś wyczytało, że Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar postanowił skierować wniosek do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie czterech tzw. tarcz antykryzysowych. Wskazuje w nim, że wprowadzono w nich zmiany do różnego rodzaju kodeksów. Doszło do tego bez dochowania wynikających z regulaminu Sejmu szczególnych wymogów prac nad zmianami w kodeksach, co oznacza, że podczas przyjmowania tarcz parlamentarzyści oraz podpisujący ustawy prezydent złamali konstytucję.
Adam Bodnar postanowił więc wprowadzone zmiany zaskarżyć. Jak czytamy na stronie internetowej biura rzecznika, „w imię ochrony zasady legalizmu, prawidłowości toku legislacyjnego oraz pewności prawa”.
Wydaje się, że rzecznik w swojej argumentacji prawnej ma rację. Wskazuje, że według art. 89 ust. 2 regulaminu Sejmu, pierwsze czytanie projektu zmian kodeksu może się odbyć nie wcześniej niż czternastego dnia od doręczenia projektu posłom. Do jego rozpatrzenia, zgodnie z art. 90 ust. 1 regulaminu Sejmu, może zostać powołana Komisja Nadzwyczajna. Stosownie do art. 95 ust. 1 regulaminu Sejmu, drugie czytanie projektu, może odbyć się nie wcześniej niż czternastego dnia od dnia doręczenia posłom sprawozdania Komisji Nadzwyczajnej. Art. 95 ust. 2 stanowi ponadto, że w przypadku zgłoszenia w drugim czytaniu poprawki albo wniosku projekt kieruje się ponownie do Komisji Nadzwyczajnej. A w przypadku wszystkich czterech zaskarżonych ustaw nie zostały dochowane terminy wynikające z regulaminu Sejmu. Nie została też powołana Komisja Nadzwyczajna.
Zdaniem Adama Bodnara było to niezgodne z art. 7 Konstytucji, zgodnie z którym „organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa”. Ponadto było sprzeczne z art. 112 Konstytucji. Wskazuje on, że „organizację wewnętrzną i porządek prac Sejmu oraz tryb powoływania i działalności jego organów, jak też sposób wykonywania konstytucyjnych i ustawowych obowiązków organów państwowych wobec Sejmu określa regulamin Sejmu uchwalony przez Sejm”.
Zgoda, ale…
I ja się z Adamem Bodnarem zgadzam. Ale zarazem uważam, że – jakkolwiek by to nie zabrzmiało – mógł sobie darować. Wiem, że to nie najlepiej brzmi. No bo jak to – darować sobie złamanie konstytucji? Ale popatrzmy na tę sprawę tak: załóżmy, że Trybunał Konstytucyjny rzetelnie zajmuje się wnioskiem Bodnara (jeśli z góry wiadomo, że zajmuje się nierzetelnie, po co go kierować?) i orzeka o niekonstytucyjności przyjętych rozwiązań. A wtedy powstaje to, czego Adam Bodnar chciałby uniknąć, czyli chaos i brak pewności prawa. W spółkach nie wiadomo, czy terminy, które zostały wydłużone na mocy tarcz, upłynęły czy nie upłynęły. Administracja w sądach zastanawia się, jak potraktować pisma, które wpłynęły zgodnie z tarczą w terminie, ale gdyby tarczy nie było – to po terminie.
Jest też wariant, dość prawdopodobny, że Trybunał nie uchyliłby przepisów od razu, lecz dał ustawodawcy np. 12 miesięcy na poprawienie swego błędu. Ale czy naprawdę optymalne jest to, by nasi wybitni parlamentarzyści jeszcze raz zajmowali się tym, czym się już zajęto wiele miesięcy wcześniej? I skąd gwarancja, że za drugim podejściem do tarcz wykuliby je zgodnie z prawem?
Moim zdaniem Adam Bodnar postąpił zbyt formalistycznie. Jego wniosek w żadnym razie nie pomoże obywatelom, a przecież taki powinien być cel działania rzecznika.