Regulacje to już niestety pewien znak rozpoznawczy Unii Europejskiej. Można się kłócić, które z nich są zasadne, a które nie. Smutne jest jednak to, że zamiast poświęcać czas na to, aby rozeznać drogę, którą powinien iść rozwój naszego kontynentu, tworzymy stosy papierów – przepisów, regulacji, zakazów, nakazów. Nie inaczej jest i tym razem, bo Unia Europejska nałożyła na linie lotnicze środowiskowe regulacje, których… nie da się spełnić. Kiedy ktoś wreszcie powie stop temu szaleństwu?
Jedyne takie regulacje na świecie
Jedną z pierwszych rzeczy, która przyjdzie nam na myśl, gdy pomyślimy „regulacje środowiskowe” będą na pewno kwestie związane z emisją gazów cieplarnianych. I bardzo dobrze, bo na terenie Unii Europejskiej przywiązuje się do nich bardzo dużą wagę. Jedną z nich jest Europejski System Handlu Emisjami (EU ETS). Choć najgłośniej jest nim od kilku lat, to funkcjonuje już od 2005 roku. Początkowo system obejmował głównie elektrownie. Od 2012 objęte jest nim również lotnictwo – trasy wewnątrz Europejskiego Obszaru Gospodarczego. Od niedawna również te wylatujące poza EOG. Ich cel jest prosty: mają spowodować obniżenie emisji gazów cieplarnianych.
Aby jeszcze bardziej zmniejszyć ślad węglowy, w 2023 przyjęto rozporządzenie ReFuelEU Aviation, które stanowi istotną część pakietu „Fit For 55”. Według władz Unii Europejskiej, inicjatywa ma na celu zwiększać popyt na zrównoważone paliwa lotnicze, które są bardziej przyjazne środowisku.
Dla porównania, w Stanach Zjednoczonych na poziomie federalnym nie obowiązują żadne podobne inicjatywy. W Chinach co prawda znajdziemy handel emisjami, ale nie dotyczy on lotnictwa. W skali światowej istnieje jedynie program CORSIA w ramach Międzynarodowej Organizacji Lotnictwa Cywilnego (ICAO), który od 2027 roku ma stać się obowiązkowy.
To jednak nie wszystko, co przygotowała dla lotnictwa Unia Europejska. Słyszeliście o NEATS? Jest to system, który ma na celu monitorowanie i raportowanie emisji innych niż CO2 – tlenki azotu, sadza, para wodna. Zbierania danych w tym obszarze wymagają unijne przepisy, które obowiązują od tego roku. To unikalne w skali światowej prawo.
Unia Europejska nie jest gotowa na regulacje, które sama stworzyła
No dobrze, ale gdzie leży problem? Czy zbieranie danych to coś trudnego? Przecież nawet nie o to chodzi, a o chaos, który panuje. Otóż jest „mały” problem – według informacji pozyskanych przez Reutersa, system NEATS nie został jeszcze przez Unię Europejską uruchomiony. Jak więc linie lotnicze mają zbierać odpowiednie dane, skoro do marca przyszłego roku będą musiały przedstawić wyniki za obecny rok?
System NEATS miał umożliwić liniom lotniczym wykonanie założeń regulacji w dość prosty sposób. To linie dostarczałyby interesujące Unię Europejską dane, a pozostałą pracę wykonywałby NEATS. Obecnie to przewoźnicy muszą zbierać dane samodzielnie, nie wiedząc jednocześnie dokładnie które będą później potrzebne.
Nie jest się trudno domyślić, że prowadzi to do ponoszenia przez linie lotnicze dodatkowych kosztów. I niech ktoś nie twierdzi, że chodzi tutaj pewnie o tylko małe wydatki przy zyskach, które osiągają linie lotnicze. Nawet jeśli, to co z tego? Chodzi o samo podejście Unii Europejskiej firm europejskich, jak i tych z całego świata. Nie są to działania, które sprawiają, że Unia Europejska staje się wiarygodniejsza. Dzieje się wręcz przeciwnie.
Jest to sygnał, że Unia Europejska gubi się w przepisach, które tworzy. Zresztą to kolejny sygnał, że regulacje środowiskowe jej po prostu nie wychodzą. Fakt, że najbardziej uderzają nie w zmiany klimatu, a w europejskie firmy, jest chyba dość wystarczający. W końcu cały system ETS wręcz zachęca, aby przemysł z Europy uciekał.
Unia Europejska testuje wytrzymałość Europejczyków
Nadchodzi jednak coś jeszcze nowszego – ETS 2. Systemem handlu emisjami zostanie objęty również sektor budowlany i drogowy. Przyznam, że dość „ciekawa” strategia w obliczu, gdy miliony młodych Europejczyków nie mogą pozwolić sobie na zakup własnego mieszkania. Nie wierzę, że nie wpłynie to negatywnie na ich ceny.
Prognozy mówią wprost – podrożeje wszystko. Tak jak obecnie emisje nabywają np. linie lotnicze, tak w przyszłości nabywać je będą dostawcy wszelkich paliw kopalnych. Podwyżki zobaczymy od razu – na naszych rachunkach, na stacjach benzynowych. Myślicie, że Unia Europejska udaje, że problem nie istnieje?
Na szczęście wie, jakie skutki przyniesie jej polityka, dlatego wcieli się w rolę superbohatera. Pieniądze ze sprzedaży uprawnień do emisji mają trafią na Społeczny Fundusz Klimatyczny. Wspaniały przykład tego, jak przygotowujemy się do walki z problemem, który w międzyczasie sami sobie tworzymy.
Nie chcę takiej Europy
Przypadek nieuruchomienia NEATS jest jednym z wielu symboli unijnej polityki klimatycznej. Nie chcę mówić, że najlepsza polityka klimatyczna to jej brak. Myślę jednak, że unijni urzędnicy na przestrzeni lat nie zauważyli jednej, kluczowej rzeczy. Europa się kurczy, jej udział w światowym PKB maleje, nie inspiruje innych tak samo jak kiedyś. Unia Europejska stała się liderem regulacji, a nie innowacji.
Spójrzmy np. na rozwój sztucznej inteligencji. Kto dominuje? Stany Zjednoczone i Chiny. Gdzie w tym wszystkim Europa? Wymyśla regulacje AI Act – technologią, nad którą nie ma kontroli, nie ma udziału w jej powstawaniu. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że są tacy, którzy są z tego dumni. Z czego być tu dumnym? Z kilkudziesięciu zapisanych stron papieru, które nie robią na nikim wrażenia? To chcemy pokazać światu?
Na kim mają więc robić wrażenie regulacje środowiskowe? Świat nie poczeka, jeśli Europa „zatrzyma się” na kilka lat, aby dostosowania się do narzuconych samej sobie przepisów. Świat spojrzy i pomyśli „dobrze, że tak nie zrobiliśmy”. I to będzie tyle z wkładu w ochronę środowiska i przeciwdziałaniu zmianom klimatu. Czasami efekt jest po prostu odwrotny od zamierzonego.