Jak kupujesz burgery, to ma być w nich mięso. Producenci którzy sprzedają produkty wegetariańskie, pod nazwą zawierającą słowa kojarzące sie z mięsem, mogą wprowadzać konsumentów w błąd. Wegetariańskie burgery są na cenzurowanym w Unii Europejskiej i wkrótce mogą zniknąć.
Jak burger to tylko wołowy
Kontrowersje wzbudzają nie tylko wegetariańskie burgery. Problemem są wszystkie towary, których nazwa budzi skojarzenia z mięsem, mimo że sam produkt niewiele ma z mięsem wspólnego. Wszystko za sprawą opinii Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi Parlamentu Europejskiego (AGRI), która uważa, że nazwy odnoszące się do mięsa, powinny być zarezerwowane dla produktów mięsnych. Jeżeli ktoś kupuje produkt wegetariańskich lub wegański, zawierający w nazwie słowo „burger”, może czuć się zmylony nazwą produktu. Na celu komisji są w szczególności burger, sznycel, kiełbasa i stek. Na tej zasadzie producenci być może nie będą mogli posługiwać się nazwami takimi jak sojowe parówki czy wegańskie kotlety.
MEPs rubber-stamp first portion of next CAP, shed spotlight on wine and ‘real’ steak https://t.co/KyjRl0sleL
— EURACTIV Agri & Food (@eaAgriFood) April 2, 2019
Wszystko zaczęło się od kontrowersji wokół mleka sojowego
AGRI zaproponowała zmianę dotyczącą wegetariańskich burgerów wraz z pakietem poprawek wprowadzających do prawa UE zakaz posługiwania się nazwą mleka, w przypadku produktów pochodzenia roślinnego, takich jak mleko sojowe. Propozycje zmian, są konsekwencją wynikającą z orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości UE, o którym pisaliśmy tu:
Propozycja AGRII została oprotestowana przez przedstawicieli sprzedawców produktów wegetariańskich i organizacje takie jak GreenPeace. Ich zdaniem, wprowadzenie poprawek prowadzi do ograniczenia możliwości używania nazw wyłącznie do produktów wyprodukowanych z jadalnych części zwierząt.
Poprawka ma trafić na posiedzenie plenarne Parlamentu Europejskiego dopiero po wyborach do parlamentu w maju. Jest duża szansa na to, że Parlament przychyli się do zmian. Wegetariańskie burgery, to analogiczna konstrukcja do mleka sojowego, w sprawie którego dość jednoznacznie wypowiedział się Trybunał Sprawiedliwości UE.
Czy konsumenci sobie poradzą?
Wszystko to brzmi trochę tak, jakby Unia troszczyła się o to, czy konsumenci potrafią na pewno czytać. Może to i zrozumiałe w stosunku do starszych osób, których mogła ominąć burgerowa rewolucja, ale młodsze pokolenie raczej nie czuje się zaskoczone tym, że zamówiony vegeburger może być zrobiony z fasoli.
Nierozstrzygnięta pozostaje też kwestia nowej nazwy dla produktów rodzaju wegetariańskich burgerów. Dziennik The Guardian sugerował, że w trakcie obrad padła propozycja Veggie-Disc, czyli wegetariańskiego dysku. Na pewno wszelkie alternatywy brzmią mniej smacznie, aczkolwiek AGRI zastrzega, że na decyzję nie miały wpływu naciski ze strony producentów mięsa.
Podobne prawo wprowadzono niedawno w USA w stanie Missouri. Ustawą zakazano nieprawdziwego przedstawiania jako mięsa produktu, który nie pochodzi od zwierzęcia. Za zmianą lobbowało oczywiście tamtejsze stowarzyszenia producentów mięsa.
Bo wiadomo – jeżeli na półce sklepowej obok produktu o nazwie burger pojawi się jakiś dysk wegetariański, niezależnie od umiejętności czytania, konsumenta raczej nie najdzie ochota na ten drugi produkt. Tym bardziej, raczej nie wpadnie mu też do głowy to, że produkty roślinne naprawdę mogą być alternatywą dla mięsa.