Wielka Brytania sama przyznaje, że traci na Brexicie. A jednak przed świętami chce się jeszcze bardziej skłócić z Europą

Zagranica Dołącz do dyskusji (38)
Wielka Brytania sama przyznaje, że traci na Brexicie. A jednak przed świętami chce się jeszcze bardziej skłócić z Europą

Brexit nadal budzi wiele emocji, zarówno wśród mieszkańców Wysp, jak i wśród obywateli tych krajów Unii, które w niej pozostały. Wiele osób interesuje bowiem, jak poradzi sobie Zjednoczone Królestwo, funkcjonując jako oddzielny byt i czy Wielka Brytania traci na Brexicie. Wszystko wskazuje jednak na to, że nie jest to takie proste. Zwłaszcza że nadal Brexit osłabia relacje z Unią Europejską,  a tuż przed świętami może nas w tym względzie spotkać kolejna niemiła niespodzianka.

Jak podaje brytyjski Independent, Wielka Brytania nie wychodzi zbyt dobrze na pożegnaniu z Unią Europejską. Według danych samego rządu wszystkie nowe umowy handlowe podpisane po wyjściu z UE przez rząd Borisa Johnsona przyniosą korzyści ekonomiczne od 3 do 7 funtów na osobę w ciągu najbliższych piętnastu lat.

Wielka Brytania traci na Brexicie i sama to przyznaje

Oficjalne szacunki mówią, że w ciągu najbliższych lat Wielka Brytania ma stracić z powodu Brexitu aż 1250 funtów na mieszkańca, co oznacza, że nawet przy najbardziej optymistycznych wariantach, jest to aż minimum 178 razy więcej niż suma korzyści osiągniętych przez podpisane umowy.

I chociaż premier Wielkiej Brytanii co rusz chwali się podpisaniem nowych umów o wolnym handlu, takich jak z Koreą Południową, Singapurem czy Wietnamem, to tak naprawdę, po ich analizie widać, że jest to jedynie próba zastąpienia traktatów, jakie wcześniej funkcjonowały, gdy Brytyjczycy byli częścią Unii. Teraz więc podpisują je na podobnych, a czasem gorszych warunkach, tylko po to, by móc normalnie handlować z ważnymi dla siebie rynkami.

Jak podaje The Independent, powołując się na swoją analizę, nawet umowa z Japonią, którą rząd Wielkiej Brytanii przedstawiał jako wielki sukces, jest

wzorowana na umowie, jaka jest podpisana między Unią Europejska a Japonią i zawiera tylko kilka małych różnic

Żadna jednak z tych umów, nawet te najkorzystniejsze jak podpisane z Australią czy Nową Zelandią nie przynoszą takich korzyści, które mogłyby jakkolwiek zasypać dziurę powstałą w wyniku strat, z jakimi Wielka Brytania musi się mierzyć po wyjściu z Unii Europejskiej. I chociaż rząd brytyjski wszystkie te straty finansowe próbuje zrównoważyć argumentami o większej niezależności.

https://twitter.com/BorisJohnson/status/1451071960985874438

Brexit wciąż się odbija na stosunkach handlowych z Unią. Kto wie, czy nie czeka nas kolejny kryzys

Pokazuje to też, że na dłuższą metę Wielka Brytania i Unia Europejska są zmuszone ze sobą ściśle współpracować. Nie jest to jednak takie proste, jakby się wydawało, ponieważ rząd Wielkiej Brytanii być może będzie chciał jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia wycofać się z części działającego już przecież traktatu o wolnym handlu między UK i UE.

Wszystko rozbija się o protokół dotyczący Irlandii Północnej. Ta część wyspy należąca do Zjednoczonego Królestwa jest objęta specjalnymi przepisami, które sprawiają, że nie ma twardej granicy między Irlandią, a Irlandią Północną i handel może odbywać się w sposób swobodny. Jednak tym samym ogranicza to i utrudnia handel między Wielką Brytanią, a Irlandią Północną. To budzi zaś ostry sprzeciw wśród wielu przedsiębiorców i generuje naciska na władzę.

W porozumieniu między Unią, a Wielką Brytanią jest tzw. Artykuł 16, który pozwala na częściowe zawieszenie umowy, jeżeli okazałoby się, że wiążą się z nią duże problemy. Wielka Brytania uważa, że tak faktycznie jest, dlatego planuje skorzystać z tego rozwiązania.

Unia natomiast obawia się, że będzie to sposób na ominięcie regulacji i otworzenie dostępu do unijnego rynku dla brytyjskich towarów. Na to zaś nie może się zgodzić, i wtedy dojść może do zerwania umowy. To praktycznie oznaczałoby powrót do zasad twardego Brexitu i naraziłoby firmy na powrót regularnych ceł i innych utrudniających handel przepisów. Dlatego takie pomysły Borisa Johnsona, były premier z partii konserwatywnej, sir John Major nazywa zwyczajnie głupimi.

Jak już jednak mogliśmy się przyzwyczaić – to, że w polityce coś jest głupim pomysłem, nie oznacza, że nie wejdzie w życie, jeżeli sondaże wskażą, że może dać wymierne efekty w postaci wzrostu poparcia społecznego.