Niespełna rok temu, w niemalże wszystkich mediach toczyła się dyskusja dotycząca wprowadzonego wówczas taryfikatora mandatów. Uważano wówczas, że radykalne zmiany sprawią, że na drogach będzie bezpieczniej. W końcu relatywnie wysokie stawki potencjalnych grzywien powinny być wystarczającym powodem dla zdjęcia ciężkiej nogi z gazu. Czy tak jest w rzeczywistości?
Niemalże rok temu informowaliśmy o drastycznych zmianach w taryfikatorze mandatów drogowych. Kierowcy narzekali, że zmiany są przesadzone, a kary wręcz niewspółmierne. Poza nowym taryfikatorem wprowadzono także instytucję recydywy wykroczeniowej. Pozwoliło to na zróżnicowanie kar wobec sprawców, którzy dany czyn popełnią po raz pierwszy, jak również tych, którzy notorycznie łamią prawo. Wprowadzono dwuletnią karencję. Przekroczenie prędkości do 10, 11-15, 21-25 oraz 26-30 km/h skutkuje obecnie karą w wysokości, odpowiednio 100, 200, 300, 400 zł. Natomiast w przypadku większych wykroczeń oraz recydyw należy liczyć się ze znacznie wyższą kwotą mandatu.
- 31–40 km/h – 800 zł/1600 zł
- 41–50 km/h – 1000 zł/2000 zł
- 51–60 km/h – 1500 zł/3000 zł
- 61–70 km/h – 2000 zł/4000 zł
- 71 km/h i więcej – 2500 zł/5000 zł
Dodatkowo, należy pamiętać, że recydywa odnosi się do takich wykroczeń, jak m.in. nieustąpienie pieszemu na pasach czy jazdę po chodniku (1500/3000 zł), a także złamanie zakazu wyprzedzania (1000/2000 zł).
W maju 2023 r., z okazji Europejskiego Dnia Ruchu Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego premier Mateusz Morawiecki wskazał, że jako kraj staliśmy się liderem poprawy bezpieczeństwa ruchu drogowego w Europie. W ciągu ostatnich 8 lat znacznie udało się poprawić poziom drogowego bezpieczeństwa. Tak przynajmniej można stwierdzić na podstawie statystyk. W 2015 r. w wyniku obrażeń na polskich drogach ucierpiało aż 40 tysięcy osób. W 2022 r. było to już zaledwie 25 tysięcy. Znacznie spadła także liczba wypadków śmiertelnych. Zmniejszyła się więc liczba wypadków, ofiar śmiertelnych oraz rannych. Jakie są zatem kolejne kroki, które należałoby spełnić, aby wciąż dążyć do zwiększania bezpieczeństwa?
Taryfikator mandatów za prędkość powinien być uzależniony od wysokości zarobków
Rozwiązaniem, które zdobywa popularność jest uzależnienie górnej granicy wysokości mandatu od możliwości finansowych popełniającego wykroczenie.
https://x.com/dominikserwacki/status/1690844269882355712?s=46&t=BmuSyYOoHH72SXeDgLB-Qw
Przeciwnicy tego rozwiązania wskazują, że godzi się to z jedną z podstawowych zasad prawa, że przecież wszyscy obywatele wobec prawa powinni być równi. Jednak to dość ogólnikowy i mało prawdziwy argument. Wyjątków, powiązanych bezpośrednio z kwestiami majątkowymi jest przecież mnóstwo. Nie wspominając o kwestiach związanych z całym system opodatkowania. Poza tym, pomysł wydaje się być pozbawiony wad. W końcu obecne, nawet wysokie mandaty w wysokości 5.000 zł są raczej mrzonką dla grona najbogatszych. Obecnie w dużym uproszczeniu wygląda to tak, że im ktoś jest zamożniejszy, tym także bardziej bezkarny. W końcu mandat w wysokości 5.000 zł będzie z pewnością znacznym obciążaniem dla pracowników budżetówki, studentów, czy nawet zarabiających w okolicach średniej krajowej. Nie odczują go jednak ci, którzy co miesiąc zarabiają przynajmniej kilka razy więcej, niż wynosi wysokość mandatu.
Dla osoby, która zarabia 5.000 zł netto perspektywa zapłaty mandatu w wysokości 5.000 zł to pozbawienie jednej pensji. Dla jadącego z tą samą prędkością, lecz zarabiającego miesięcznie 50.000 zł, to raptem 1/10 jednomiesięcznego wynagrodzenia. Ten przykład jednoznacznie wskazuje, że obecny stały taryfikator na podstawie, którego wystawiane są mandaty nie jest do końca skuteczny.
Trudnością związaną z wprowadzeniem tego rozwiązania do krajowego porządku prawnego jest z pewnością fakt, że ukrywanie prawdziwej wysokości osiąganego dochodu jest niestety dość popularne. Dlatego w podobnych przypadkach rozwiązaniem mogłoby być też uzależnienie wysokości grzywny od proc. wartości pojazdu, którego właściciel naruszył przepisy. Z pewnością musiałoby by zostać to wprowadzone niezwykle rozważnie. Chociaż mam wątpliwości, czy jest to możliwe w kraju, w którym bezdomni rozdają maybachy.