Minister Tadeusz Kościński zapewnia że wyższe podatki w przyszłym roku nam nie grożą. Nie wspomniał nic o opłatach

Państwo Podatki Dołącz do dyskusji (75)
Minister Tadeusz Kościński zapewnia że wyższe podatki w przyszłym roku nam nie grożą. Nie wspomniał nic o opłatach

Minister finansów, funduszy i polityki regionalnej Tadeusz Kościński ma dla nas dobrą wiadomość. Zapewnia obywateli, że w przyszłym roku rząd żadnego podatku nie podwyższy nawet o jeden grosz. Czy to oznacza, że wyższe podatki nam nie grożą? Niekoniecznie. Minister nie wspomniał w końcu nic o opłatach.

Zdaniem ministra finansów, wyższe podatki w 2021 r. nie wchodzą w grę – żaden nie zostanie podniesiony nawet o jeden grosz

Polska znajduje się obecnie w trakcie epidemii koronawirusa, najbliższa przyszłość polskiej gospodarki wydaje się niepewna. Jakby tego było mało, deficyt budżetowy w tym roku wyniesie nawet 100 miliardów złotych. W tej sytuacji obawa, że rząd może zechcieć głębiej sięgnąć do kieszeni Polaków, staje się dość realna.

Na szczęście minister finansów, funduszy i polityki regionalnej Tadeusz Kościński w czwartek postanowił uspokoić obywateli. Wyższe podatki w 2021 r. nam nie grożą. „Ani o jeden grosz nie podwyższamy żadnego podatku w przyszłym roku” – deklaracja ministra wydaje się być jednoznaczna. Podatnicy mają więc powód do zadowolenia, prawda?

Niestety, rzeczywistość wcale nie maluje się w tak jasnych barwach. Problem tkwi w tym, że pod pojęciem „podatku” co innego rozumie minister a co innego obywatel.

Każdy urzędnik posługuje się definicją podatku znajdującą się w art. 6 ordynacji podatkowej

Formalnie rzecz biorąc, minister Kościński wcale nie musi zaraz kłamać. Nie byłby pierwszą osobą, która zarzeka się, że wyższe podatki absolutnie nie wchodzą w grę a rząd wcale nie zamierza wprowadzać jakichś nowych. Rzecz w tym, że urzędnicy korzystają z dobrodziejstw definicji podatku z art. 6 ordynacji podatkowej.

Podatkiem jest publicznoprawne, nieodpłatne, przymusowe oraz bezzwrotne świadczenie pieniężne na rzecz Skarbu Państwa, województwa, powiatu lub gminy, wynikające z ustawy podatkowej.

Kluczowe w tym przypadku jest sformułowanie „na rzecz Skarbu Państwa”. Jeżeli pieniądze z którejś daniny nie trafiają bezpośrednio do Fiskusa lecz w inne miejsce, to z punktu widzenia rządzących nie mamy do czynienia z podatkiem.

I tak na przykład nie będzie podatku cukrowego – będzie jedynie opłata cukrowa. Wszystko dlatego że pieniądze trafią prosto do budżetu Narodowego Funduszu Zdrowia. Nie mamy więc do czynienia z żadnym nowym podatkiem. Proste, prawda? Podobnie sytuacja wygląda z abonamentem RTV. Pieniądze z tego tytułu nie zasilają budżetu państwa, a więc nie jest podatkiem od posiadania radia lub telewizora. Nawet jeśli wszystkie pozostałe elementy definicji danina ta wypełnia co do joty.

Obywateli interesują jedynie pieniądze, które poszczególne państwowe macki wyciągają z ich portfeli

Sposób rozumowania rządzących przywodzi na myśl słynne klauzule umowne dopisywane „drobnym maczkiem”, byleby przypadkiem klient ich nie zauważył. Tak samo dość selektywna definicja prawna podatku służy przede wszystkim zaciemnianiu skali rzeczywistego opodatkowania obywateli przez państwo.

Tyle tylko, że ci najczęściej nie znają definicji prawnej podatku. Z punktu widzenia przeciętnego Polaka podatki to po prostu pieniądze, które płacimy państwu. Obywatela nie interesuje za specjalnie która macka szeroko rozumianej administracji sięga do jego portfela a która je ostatecznie dostaje i w jaki sposób.

Liczy się sam fakt konieczności zapłacenia czegoś bez możliwości odmowy. Można by powiedzieć, że dla obywatela kluczowy jest aspekt przymusowości. A i to głównie dlatego, że wiąże się dla niego po prostu z uszczupleniem budżetu domowego.

Tak naprawdę w przyszłym roku będziemy mieli i wyższe podatki i zupełnie nowe daniny

Cóż więc z tego, że wyższe podatki w 2021 r. nie wchodzą w grę, jeśli już teraz wiemy, że na pewno pojawią się nowe opłaty a niektóre stare zauważalnie wzrosną? To właśnie w przyszłym roku wejdzie w życie „podatek cukrowy”, opłata mocowa.

Wzrosną górne limity „opłat” lokalnych, takich jak podatek za psa, opłata targowa czy uzdrowiskowa. W przyszłym roku szykuje się podwyżka abonamentu RTV. W grę wchodzi także „opłata przekształceniowa” naliczana przy okazji ostatecznej likwidacji OFE. Jak widać sposobów na wyciągnięcie pieniędzy z portfeli Polaków znajdzie się sporo i bez użycia słowa „podatek”.

Trzeba przyznać, że przyczyny poszczególnych zmian są różne. W dużej mierze można wskazać chociażby na inflację wciąż sięgającą 3 proc. Nie sposób jednak nie zauważyć, że nawet jeśli minister Kościński nie skłamał, to i tak nie powiedział całej prawdy. W 2021 czekają nas wyższe podatki. Pod warunkiem, że nie stosujemy definicji prawnej „podatku” lecz potoczne rozumienie tego słowa.